czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Esther C.D Noah'a

Szczerze mówiąc wątpiłam, czy w takiej małej wsi byłby jakikolwiek sklepik czy kawiarnia, gdzie Noah mógłby kupić tą kawę. Ale za to miałam darmową przejażdżkę.
- Wiesz co, chyba ciebie zacznę brać na przejażdżki- zaśmiałam się, kurczowo go trzymając.
- Ach tak? Niby dlaczego?- spytał najwyraźniej zaciekawiony.
- Galopujesz o wiele lepiej- poczochrałam go.
Wielkim zaskoczeniem było, gdy naprawdę udało nam się znaleźć coś kawiarenko-podobnego.
- No już już, dzielny rumaku i szalony ogierze, postaw mnie przed drzwiami- zaśmiałam się, jakoś ześlizgując z jego pleców.
Weszliśmy do środka. Od razu włączyłam swój radar w oku i zaczęłam dokładnie analizować calutkie pomieszczenie. Wygląd nie był jakiś oszałamiający, ale też nie wyglądał na jakiś zaniedbany. Ot, taki zwyczajny, ale w ciepłym klimacie. Dodatkowo słoneczko tak pięknie wpadało przez szyby, dodając jeszcze więcej uroku temu miejscu. Tak, na swój sposób kawiarenka była urocza. Mogłabym tak dumać godzinami.
- Chcesz coś?- spytał, zmierzając w stronę lady.
- Kakao z pianką, jeśli można- uśmiechnęłam się i zajęłam stolik niedaleko okna.
Oprócz nas nie było nikogo. Było to raczej miejsce dla przejezdnych, by się zatrzymać, odpocząć i przemyśleć wiele spraw. W tym nad sensem życia. Równie dobrze było to miłe spędzenie czasu w niedzielę. Regeneracja przed poniedziałkiem. Już wyobrażałam sobie, jak przychodzą tutaj małżonkowie z wesołą gromadką dzieci i zamawiają lody. Podparłam głowę ręką, opierając ją o blat stolika. Dopiero teraz to wszystko doceniłam. Czyli nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wygląda pierwszy raz. Przyglądałam się temu wszystkiemu. Można byłoby tutaj nakręcić film, o tej kawiarence, tylko że w XIX wieku. Przejeżdżające powozy konne po wyłożonej kamieniami uliczce i ten stukot ich kopyt.
- Tylko mi tutaj nie odpływaj- z zamyślenia wyrwał mnie głos Noah’a.
Uniosłam na niego głowę. W jednej ręce trzymał swoją kawę, a w drugiej uwielbiane przeze mnie kakao.
- Dziękuję- wzięłam od niego kubek i powoli zaczęłam popijać.
Było jeszcze gorące, więc nie chciałam sobie języka poparzyć, ale też nie chciało mi się czekać. Gdy odsunęłam od ust kubek, pod nosem jak i na jego czubku została pianka, co z resztą często mi się zdarzało. Nie widząc żadnej chusteczki ani nic podobnego, ale po prostu nie zauważając czegoś takiego uznałam, że poradzę sobie sama. Wycieranie w koszulkę było na poziomie przedszkolaka z gilem pod nosem, więc mi, jako już dojrzałej (powiedzmy) kobiecie nie wypadało czegoś takiego robić. A już zwłaszcza, jeśli siedział ze mną ktoś taki jak Noah. Co więc sobie wymyśliłam? Próbowałam ją nieudolnie zlizać językiem… Pianka była jeszcze lepsza, więc nie będzie się marnować! Sądząc po minie chłopaka, musiało to wyglądać dosyć komicznie. To, co było nad ustami, jeszcze jakoś uszło, no ale zostało najtrudniejsze. Czubek nosa, ot co. To było zadanie godne mnie.

<Noah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)