czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Lily C.D Matthewa Do Meg

-Nie musisz dziękować.- uśmiechnęłam się i ponownie go pocałowałam. Gdy już się od siebie oderwaliśmy usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Nie chce mi się wracać.- westchnęłam.
-Mi jakoś też nie bardzo.
-Musimy?- jęknęłam.
-Niestety.- odparł smutno i wstał. Podeszłam do Szafira który spokojnie konsumował trawę.
-Chodź koniku. Wracamy- odwiązałam wodze od drzewa i na niego wsiadłam. Matt zrobił to samo.
-Którędy?- spytał.
-Tędy którędy przyjechaliśmy. Co powiesz na mały wyścig?- uśmiechnęłam się.
-Jasne że tak.
-3, 2, 1, 0, Start!- krzyknęłam i dodałam łydkę. Popędziliśmy galopem wśród drzew. Zakończyło się remisem.
-Wygrałam!
-Wygrałem!- krzyknęliśmy oboje w tym samym czasie i się zaśmialiśmy. Poklepałam Szafira w nagrodę. Przy stajni zsiadłam i zaprowadziłam go do boksu. Nie rozsiodływałam go bo za chwilę ktoś miał go brać.
-Gdzie byliście?- przeraziłam się na dźwięk głosu Meg.
-Lubisz straszyć co?- uśmiechnęłam się - A tu i tam.
-Taaa... Wyciągnąć z was coś to naprawdę wielki sukces. Lecz chyba dzisiaj tego nie osiągnę. No cóż... Idziecie na kolację?- zaśmiała się.
-Już- podałam jabłko kasztankowi, zaczekałyśmy jeszcze na Matta i poszliśmy. Wybraliśmy pierwszy, lepszy, wolny stolik i usiedliśmy przy nim. Zrobiłam sobie jak zwykle kanapki z szynką i herbatę.
-...
Matt? Meg?
<3 <- lol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)