Po treningu odprowadziłem Akate do boksu. Wytarłem jej spocony grzbiet
ściółką i wyszedłem na korytarz. Zaniosłem siodło do siodlarni i po
drodze spotkałem Lunę, która wróciła z Riwerem z myjki.
- I jak podobał się dzisiejszy trening? - zapytałem.
- Był bardzo dobry - przyznała - Konie dziś się bardzo starały, jak nigdy.
- Racja - przytaknąłem - Przeważnie Akate rwie się na przeszkodę jak szalona. Dziś była bardzo skupiona i zebrana.
- Ładnie chodziła, Riwer też wysoko skakał, jak nie ten koń.
Gdy odnieśliśmy wszystkie rzeczy na miejsce, wyszliśmy ze stajni. Za
kilka minut miał być obiad, więc wróciłem do siebie. Wziąłem szybki
prysznic i przebrałem się w czyste ciuchy. Gdy byłem gotowy wyszedłem z
pokoju. Na stołówce większość już jadła, więc zająłem wolne miejsce obok
jakiejś dziewczyny. Nalałem do talerza trochę zupy i zacząłem jeść. Po
chwili podeszła Luna.
- Wolne? - spytała.
- Jasne, siadaj - powiedziałem.
Postawiła talerz na stole i zajęła miejsce. Chwile rozmawialiśmy. Po
skończonym obiedzie jeszcze chwilę zaczekałem, aż Luna skończy.
(Luna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)