Zaczęłyśmy od koperty, która posiadała 60 cm. W skokach nie byłam niestety zbyt dobra. Luna wybrała dla mnie Szafira. Koperta okazała się łatwa. Wybierałyśmy coraz bardziej większe przeszkody.
- Całkiem nieźle jak na początkującą. - pochwaliła mnie Luna.
- Dzięki, ale nie jestem tak dobra. - uśmiechnęłam się. Pomyślałam o moich rodzicach, przecież zapomniałam do nich zadzwonić.
- Ja muszę już iść, spotkamy się później? - zapytałam. Blondynka skinęła głową. Pobiegłam do akademika i do tymczasowego pokoju. Odblokowałam mój telefon, po czym zauważyłam sześć nieodebranych połączeń. Na przemian od taty i mamy. Zawsze się martwią, ale wolę to niż rodzinę, która wszystko ma gdzieś. Pewnie zapytają, czy dojechałam bezpiecznie na miejsce. Znałam już to. Wykręciłam numer do mamy. Po kilku sygnałach odebrała.
- No w końcu, czemu nie odbierałaś?
- Byłam na skokach. Zapomniałam wziąć ze sobą telefonu.
- Zapominalska...
- Wiem. Nawet tu mi się to zdarza. - roześmiałam się. - Czuję się wspaniale. Moje marzenie się spełnia.
- Cudownie. Mamy dla ciebie niespodziankę po twoim powrocie. - oznajmiła tajemniczo.
- Ciekawe...
Jeszcze chwilę pogadałyśmy, po czym zastanawiałam się co to za niespodzianka. Po rozmyślaniu chwyciłam walizkę i wyjęłam z niej kolorowy zeszyt. Zapisałam w niej kilka zdań gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Lunę.
Luna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)