-Od kiedy interesują cię babskie sprawy?- spytałam Matta.
-Yyy... Nie wiem... Jakoś tak....- podrapał się po głowie, a ja się zaśmiałam.
-Idziemy?- spytała Meg wstając od stołu.
-Jasne.- odparliśmy powtarzając czynność.
-Jedziemy w teren tradycyjnie?- zapytał chłopak.
-Ja chętnie. Meg?
-Wybaczcie, ale tym razem was opuszczę. Trenuję z Dante. Lily nie trenujesz?
-Ostatnio trenowałam 2 godziny, więc sobie dzisiaj podaruję.- posłałam jej uśmiech i się rozdzieliliśmy.
-A może dzisiaj nie pojedziemy w teren tylko... Może po prostu zwykły spacer co?- zapytał Matt.
-Pewnie.- odparłam. Chwilę później już szliśmy pod tunelem drzew, które
zaczynały zmieniać kolory na coraz bardziej kolorowe. Powoli się zaczyna
jesień. Szkoda, że lato tak szybko minęło. Już nie będzie tych kąpiel w
morzu czy jeziorze. Nie będzie tych samych przejażdżek. Teraz jedynie
będzie zimniej, po stajni będą się walać derki, ogrzewcze, rękawiczki i
tak dalej.
-O czym tak rozmyślasz?- wyrwał mnie głos Matta.
-O tym, że lato się kończy
-Niestety... Ale za rok znowu będzie.
-AŻ za rok. Zacznie się wstawanie w środku nocy. Tego najbardziej nie
nawidzę w zimie. Dobra, zmieńmy temat... Hmm....- zastanawiałam się.
-Pff... Ej, widzisz to?- skierował palce na krzaki w którym była kotka
dokładnie wylizująca swoje młode. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Urocze.- szepnęłam. -Zobacz w niebo.- dodałam podnosząc głowę ku rozgwieżdżonemu niebu.
-Niezwykłe.
-Chodźmy nad jezioro.- chwyciłam rękę chłopaka i po pięciu minutach
truchtu byliśmy już na pomoście. Usiadłam na krańcu, a chłopak zrobił to
samo.
Matt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)