Strony

poniedziałek, 5 września 2016

Od Irmy - opieka nad Jumperem

Obudził mnie dziwię budzika, który hałasował niemiłosiernie. Leniwie podniosłam rękę i go wyłączyłam. Ziewnęłam i przeciągnęłam się w łóżku niczym kot. Kolejny dzień z nowymi wyzwaniami, a mi jak zwykle nie chciało się wstawać… Kołdra była taka ciepła, a poduszka, taka mięciutka! Powoli zamknęłam powieki lecz zaraz je otworzyłam, bo wiedziałam czym się to zaraz skończy… Zasnęłabym i znowu bym się spóźniła na zajęcia i w dodatku nie zajęłabym się koniem.
Powoli się podniosłam wygrzanego łóżka i zaraz dopadł mnie straszny chłód otoczenia. Ranki były coraz chłodniejsze, co świadczyło o tym że niedługo nadejdzie jesień. Wzięłam głębszy wdech i powoli opuściła nogi z łóżka. Ponownie ziewnęłam, po czym wstałam, szybko się ogarnęłam, ubrałam się i poszłam do kuchni coś zjeść. Po drodze do kuchni zastanawiałam się co mogę dobrego zjeść… Jajecznica? Może grzanka? Omleta? Albo po prostu zjeść zwyczajna kanapkę? Nie… Chyba wybiorę tą pierwszą opcję, czyli jajecznicę na maśle.
Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyjęłam jajka, po czym zabrałam się za robienie śniadania. Szybko je skonsumowałam, popijając gorącą herbatą. Umyłam dokładnie wszystkie naczynia i wyszłam z akademika.
Powietrze było bardzo rześkie. Od razu się rozbudziłam! Weszłam do stajni i szłam w kierunku boksu jumpera Doś energicznie. Gdy podeszłam do boksu, zobaczyłam jak koń leniwie podchodzi do drzwi, aby zobaczyć, kto nadchodzi…
Gdy mnie ujrzał i do mnie podszedł, dałam mu kostkę cukru. Pogłaskałam go po głowie i poszłam do siodlarni, po jego rzeczy. Sama się przebrałam przy okazji. Wzięłam siodło, uzdę, czaprak oraz owijaki i zaczęłam powoli szykować ogiera. Dość szybko założyłam uzdę i cały ekwipunek. Wyprowadziłam konia ze stajni i ruszyłam na otwarty parkur.
Wsiadłam na konia i zaczęłam od lekkiej rozgrzewki. Spokojny kłus, robienie ósemek, stęp, potem znowu kłus, aż w końcu lekki galop. Nie rozpędzałam go do cwału, gdyż nie widziałam takiej potrzeby…
Gdy byłam już pewna, że koń się rozgrzał, nakierowałam go na pierwszą przeszkodę mini LL – 90 cm wysokości. Jumper bez przeszkody ją przeskoczył. Potem nieco wyższą i tak przemieniałam co chwilę aż w końcu uznałam, że czas na nieco wyższą przeszkodę.
Nakierowałam Jumpera na przeszkodę L1. Była wyższa bo miała 105 cm wysokości. Przeskoczył ja również świetnie! Jak było widać, był w formie. Przez chwilę poczułam jak lekko wierzgnął, lecz zaraz się uspokoił i wykonywał moje dalsze polecenia.
Kolejną przeszkodę, jaką mieliśmy, była przeszkoda P, czyli miała wysokość 115 cm. Również przeskoczył ją bez problemu.
Uznałam że czas lekko przyspieszyć, wiec nieco mocniej szturchnęłam go łydką dając znak, by przyspieszył. Zrobił to co kazałam.
Ostatnia przeszkodą była stacjonata, która miała wysokość 125 cm. Usiadłam mocniej w siodle, przyspieszyłam i po chwili przeleciałam wraz z koniem przez przeszkodę. Co prawda usłyszałam lekkie puknięcie w łupek, lecz koń sobie poradził i nie strącił poprzeczki.
Gdy już było po wszystkim, uspokoiłam konia i poklepałam go po szyi, na znak, że świetnie się spisał. Wróciłam do stajni, wyczyściłam, go, nakarmiłam i poszłam na dalsze zajęcia do akademika. Dzisiejszy trening mogłam uważać za udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)