Strony

piątek, 30 września 2016

Od Lily cd. Noah'a

-Nie moja wina. Co ja mam jakiś obowiązek ci o wszystkim mówić?- rzuciłam z nutą drwiny w głosie.
-Zastanówmy się... - udał że się zastanawia. -A co ty sobie myślałaś? Że chcę być osobą która o niczym nie wie?! Tak nie będziemy się bawić. Uraziłaś mnie.- założył ręce jak obrażony na cały świat 5-cio latek. Zaśmiałam się tylko cicho pod nosem i weszłam do stajni.
-Skoro masz jeszcze szasnę się odegrać zanim rozpoczną się teoretyczne to chodź na parkur.- uśmiechnęłam się chytro. Chłopak jedynie pognał do drugiej stajni. Z ostatniego boksu wystawała czarna głowa, szukająca zapewne rozrywki. Nic dziwnego. Ostatnio miała ostry trening, więc wolałabym trochę jednak by odpoczęła. Widać Moon nie da sobie nic wytłumaczyć.
-Chodź śliczna, trochę poskaczemy.- uśmiechnęłam się do niej odgarniając czarne pasma grzywy z jej oczu. Czułam jej ciepły oddech na rękach. Zarżała cicho.

****

-Myślałem, że już nie przyjdziesz.- uśmiechnął się zataczając w kłusie woltę. Wziął Szafira. Mogłam się tego spodziewać. Wsiadłam jedynie na Moon która niespokojnie stała w miejscu.
-Spokojnie. Będzie dobrze.- pogłaskałam ją po szyi. Przeszły ją tylko ciarki i ruszyła żywym stępem. Po rozstępowaniu koni zabraliśmy się kolejno za przeszkody. Koperta, stacjonata, okser, mur. Z tego się składał nasz parkur. Nie było więcej drągów więc nie mogliśmy ustawić jeszcze kilku (tzn. Były ale nie chciało nam się ustawiać). Po podwyższeniu o kilka centymetrów drągów zajęłam miejsce w siodle czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-Spróbuj!- zachęciłam Noaha. Jedynie w odpowiedzi mi skinął głową i zagalopował. Powoli się zbliżał do przeszkody i... bezbłędnie.
-No, no, no. Zaczynasz mnie zaskakiwać.- uśmiechnęłam się.
-Ty nie gadaj, Młoda tylko zabieraj się za te skoki.- odpowiedział.
-O nie. Przesadziłeś.- prychnęłam dodając łydkę. Klacz zagalopowała zbliżając się do oksera. Odepchnęła się do ziemi zostawiając zapas nad belkami.
-Która godzina?- spytałam gładząc szyję Moon.
-20.10. Zbieramy się.- odparł patrząc na zegarek.
-Poprawka. Ty się zbierasz. Ja zostaję.
-Zrywasz się z teoretycznych? Serio?
-Tak.
-Chyba zrobię to samo.- zastanowił się.
-Nawet o tym nie myśl.- przeraziła mnie wiadomość że zamiast samotnego galopu po łąkach będę musiała spędzić go z Noah'em. (Nie wiem jak to się odmienia. Sory. Taki lajf XD) Nie to że coś do niego mam. Ale jednak.
-Mi się jednak coś wydaje że też sobie zrobię wolne.
-Nie, proszę.
-Nie słyszę!- nadstawił teatralnie ucho upewniając się czy napewno usłyszał dobrze.
-Proszę, idź na te teoretyczne.
-A ty sobie będziesz hasać po polach i lasach? Nie dzięki.
-A jak zrobię ci ciasto czekoladowe?- czymś trzeba gościa przekupić.
-Umm.... nadal jakoś mnie nie przekonałaś.
-NOAH!!!
-LILY!!! Nigdzie sama nie idziesz. Albo pójdziesz na teoretyczne, albo mnie zabierasz na przejażdżkę, więc wybieraj.
-Uch... dobra... jedziemy na przejażdżkę.- odparłam znudzonym tonem.
-Czyli jednak można się z tobą dogadać.
-Jednak. A teraz się zbieraj.- zaśmiałam się.


Noah?
Chwalić dzień w którym napisałeś mi odpowiedź!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)