Strony

czwartek, 1 września 2016

Od Noah'a C.D Esther

I miałem rację. Esther leżała tu i teraz, obok mnie. Znowu przykład tego, jak bardzo jestem głuchy. Naprawdę nie słyszałem, jak wchodzi do środka..?
- Czemu cię tyle nie było? - odwróciłem się w jej stronę.
- Jaa… Po prostu… Znalazłam wybieg dla królików, zasiedziałam się…
- A telefon? Dzwoniłem do ciebie kilka razy - zarzuciłem ją potokiem pytań, które wręcz wyleciały z moich ust z automatu. Widać było, że niekoniecznie chce mówić wszystko - te wszystkie zdawkowe odpowiedzi, uciekający wzrok...No ale co zrobisz? Przecież jej do tego nie zmuszę.
- Rozładował mi się - odpowiedziała równie szybko, co tutaj weszła.
Westchnąłem cicho, podnosząc się z łóżka. Naprawdę nie udowodniłem jej jeszcze, że może mi wszystko powiedzieć? Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa. Nie wiem do końca, czy byłem na nią zły, czy może zawiedziony, czy coś pomiędzy tym. Powinienem się cieszyć, że jednak do mnie przyszła, a nie olała temat.
Założyłem pierwszą lepszą bluzę, nie zważając na to, że ubrałem ją na lewą stronę. Rzuciłem do dziewczyny krótkie "zaraz wrócę", na co tylko skinęła głową. Wyszedłem z pokoju zostawiając tam wszystkie myśli - one jednak podążały za mną.
Oparłem się o kuchenny blat, czekając aż woda w czajniku się zagotuje. Zdawało mi się, że trwało to wieczność, tak jak cały tamten dzień. Moją uwagę przykuł jeden talerz - leżał na nim kawałek ciasta, który z resztą sami dzisiaj upiekliśmy. Przypomniało mi się, jak Esther kichnęła w swoje ręce z mąki, przez co cała kuchnia, włącznie z nami, była pokryta białym proszkiem. Albo wcześniejsze wspomnienia z jej jazdy - kiedy laliśmy się wodą, zamiast zająć się koniem. Potem jej efektowny upadek, pod okiem instruktorki, która też przerwała nam jedną z lepszych chwil - stałem wtedy zatopiony w jej niezwykłych oczach, chcąc jej powiedzieć kilka ważnych rzeczy... Wtedy dotarła do mnie pewna obietnica - obiecałem jej powiedzenie wszystkiego później. Powinienem to zrobić, a jednak nie zrobiłem. Z drugiej strony, później to niekoniecznie teraz.
Nalałem już z lekka ostudzonej wody do kubków. Mogłaby być cieplejsza, gdyby nie moje zawieszenie... Wrzuciłem do każdego naczynia jedną torebkę owocowej herbaty, która jako pierwsza wpadła mi w oko. Zabrałem ze sobą do pokoju oprócz kubków też słoiczek z cukrem, który odnalazłem po chwili poszukiwań.
W pokoju było bardzo ciemno, przez co wchodziłem do niego "na czuja". Po drodze rozlałem oczywiście trochę napojów - turbulencje i te sprawy...
Podałem jeden z kubków Esther, która wciąż siedziała na łóżku z podkulonymi nogami. Obydwoje użyczyliśmy trochę cukru, zależnie od własnych upodobań.
- Wszystko fajnie Noah, dziękuję za herbatę, ale... - Nie dokończyła, ponieważ wszedłem jej między słowa, wylewając napój w umywalce.
- Ku*wa, wziąłem sól - błyskotliwie zauważyłem, na co dziewczyna wybuchła cichym, rozładowującym atmosferę śmiechem.
- Miałem dobre chęci... - uśmiechnąłem się krzywo, zapalając niewielką lampkę. Dawała niedużo światła, ale zdecydowanie zrobiło się ciut jaśniej i mogłem zobaczyć, że dziewczyna była przemoczona.
- Dlaczego wyszłaś w taki deszcz? - kucnąłem po stronie łóżka, na której siedziała.

<Esther?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)