Strony

poniedziałek, 5 września 2016

Od Noah'a C.D Esther

Wyjechała.
Tak po prostu. Wsiadła na konia i wyjechała. Zostawiając mnie z potokiem zadręczających myśli, które zakrawały na wyrzuty sumienia. Co mam zrobić? Pojechać za nią, zawiadomić kogoś, czy po prostu usiąść na tyłku i czekać na rozwój wydarzeń? Wybrałem trzecią opcję. Wydawało się, że tak będzie najlepiej. Gdybym pojechał za nią mogłoby to mieć odwrotne skutki, prawdopodobnie byłaby jeszcze bardziej zła, niż była już w tamtym momencie.
Druga możliwość też odpadła - w końcu boląca kostka nie była wyrokiem śmierci, a zawiadamiając kogoś, mógłbym jej tylko przysporzyć większych problemów.
Stałem więc chwilę w boksie, obracając w rękach szczotkę, którą we mnie rzuciła.
Czy związek z osobą która mnie uszczęśliwia jest taką zbrodnią? W końcu nie czuję do nikogo nic takiego, jak do Vivian. Ale to wcale nie skreślało Esther, pomimo, że mogła tak pomyśleć. Może już nie będę przy niej dwadzieścia cztery na dwadzieścia cztery, ale w moich oczach wciąż byliśmy przyjaciółmi. Moje relacje z innymi osobami wcale tego nie zmieniały... Owszem, jest i była dla mnie ważna, ale chyba nie tak jak wybranka... Bardziej jak ukochana siostra, której nigdy nie miałem.
Naturalnie - zamierzałem jej powiedzieć jak się miewa sprawa, ale w dobrej wierze. Miałem nadzieję że wręcz się uśmiechnie, zażyczy powodzenia i ominiemy potok gorzkich słów. Inaczej się miały realia.
Fakt faktem - jeszcze kilkanaście godzin temu mówiłem, że nic mnie z nią nie łączy. Ale uczucia okazały się silniejsze, o czym nawet sam wtedy nie wiedziałem.
Gdybym jeszcze nie mówił jej tego specjalnie... Po prostu nie widziałem do tego dogodnego momentu.
Rzuciłem szczotkę w kąt, kierując się w nieznanym mi kierunku. Miałem nadzieję, że jeśli przestaniemy tak dużo czasu ze sobą spędzać, czas uleczy rany. Tylko... Czy nie będzie mi miała tego wszystkiego ciągle za złe? W końcu z drugiej strony miała prawo się wkurzyć... Może nie takie stuprocentowe, ale jednak.
Napędzone rosnącym rozgoryczeniem kończyny zaniosły mnie na plażę, na którą jeszcze nigdy nie dotarłem w takim tempie, jak wtedy.
Miałem nadzieję, że będę tam sam. Nikt nie będzie się kręcił, a i ja będę mógł samotnie ochłonąć.
Zbyt piękne, aby było prawdziwe. Na drugim końcu plaży siedziała Esther, jednak już bez konia.
<Esther..? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)