Strony

niedziela, 2 października 2016

Od Cassie - ''Od początku'' cz.1

Rozłączyłam telefon, po czym schowałam go do tylnej kieszeni moich białych spodenek. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu przyjaciela mojej mamy. Nie widziałam go, był za duży tłok. Już miałam odchodzić, gdy usłyszałam pośród hałasu „Cassie”. Odwróciłam się i dostrzegłam Sama. Chwilę potem był już obok mnie.
- Ale Ty wyrosłaś! – krzyknął, podnosząc ręce.
- Trochę czasu minęło.
- Samochód mam na górze, idziemy?
- Jasne. – powiedziałam, po czym poszliśmy na górne piętro, opowiadając przy okazji, co u nas. Do bagażnika czarnego BMW E92 ///M3 Sam włożył moją czarną walizkę. Chwilę potem pojechaliśmy do jego domu.
~*~
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam Aleca przed drzwiami.
- Cassie! – krzyknął.
- Alec!- Podbiegłam do niego i przytuliłam, przechodząc wcześniej przez furtkę. Chwile potem się odsunęłam.
- Dawno Cię nie widziałem. . .
- Teraz masz okazję. – uśmiechnęłam się.
- Nie na długo, zaraz przecież wyjeżdżasz.
- W takim razie trzeba ten czas rozsądnie wykorzystać. – uśmiechnął się, po czym otworzył drzwi na znak, żebym weszła. – Poczekaj chwilkę, muszę wziąć walizkę. – odwróciłam się i zobaczyłam Sama wyciągającego ją z bagażnika. Zaczęła podchodzić do samochodu.
- Dobra, ja już to zrobię. – Powiedział.
- Dziękuje. – powiedziałam po czym wróciłam do przyjaciela. Weszłam do domu, a on tuż za mną. – No, trzeba przyznać, że ładnie tu macie.
- Mama urządzała.
- Widać, dziewczyny tylko mogą mieć tak dobry gust. – uśmiechnęłam się.
- Spadaj. – odwzajemnił uśmiech. W tamtym momencie Sam wszedł do domu z moją walizką, po czym zamknął wcześniej otwarte drzwi.
- Cass, tutaj Ci ją zostawiam. – powiedział, po czym odstawił przy błękitnej kanapie.
- Obiad czeka w kuchni, sam robiłem. Idziecie? – wtrącił się Alec.
- Nadal gotujesz tak źle? – spytałam.
- Sama oceń. – posłał mi ironiczny uśmieszek.
- Obym tego nie pożałowała. . .
Weszliśmy do jadalni. Jedzenie wyglądało ładnie, przyznam. Zawsze jego jedzenie wyglądało ładnie! W smaku trochę gorzej. Szkoda, że Alec przeprowadził do Miami wraz z rodzicami. Był z nas niezły duet. Codziennie do siebie piszemy, ale to nie to samo. Teraz mam okazję go znowu zobaczyć. Ostatni rok wydawał się wiecznością. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy konsumować de volaille z ogórkiem kiszonym w środku, purre oraz smażone buraczki.
- I co? Smakuję? – spytał chłopak.
- Zdziwiłeś mnie. Jest pyszne. Musiałeś dużo trenować.
- Trenować?
- Może mi powiesz, że za pierwszym razem coś takiego ugotowałeś?
- Aj tam. – uśmiechnął się.
- Cassie, po obiedzie jedziemy złożyć papiery. – oznajmił Sam.
- Dobrze. – odparłam.
- Ile Was nie będzie?
- Zależy, droga w jedną stronę trwa pół godziny.
- Uch, okay. Tylko wróć cała, Cass!
- Obiecuję. – posłałam „oczko”.

****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)