Kolejne październikowe dni = kolejne dni... Nudy. Niczego innego. Im dalej w las, tym wydawałoby się być coraz gorzej. I właściwie było, nie oszukujmy się. Melancholijna pogoda nie skłaniała do robienia czegoś ambitniejszego niż latanie z miotłą po stajniach, więc i tym się zająłem. Sprzątanie dróżek chyba opanowałem już w dosyć dobry sposób, bo tylko jak się kładłem spać, rozmyślałem nad słomą, która niewątpliwie będzie porozrzucana rano, po karmieniu.
Jak to zawsze u mnie bywa, nastąpił przełom. Co prawda nic wielkiego do mojego życia nie wniósł, oprócz zabrania mi kilku godzin roboty. No ale, lepszy rydz niż nic, jak to mówią.
Przechodząc do sedna - było już kilka 'edycji' mini-wystaw, organizowanych w naszej Akademii. Na kilku mi się udało znaleźć, zazwyczaj przez przypadek, czy za namową. I tym razem nie mogło być inaczej - na tymże "Konkursie Piękności" znalazłem się nawet o tym nie wiedząc, wręcz postawiony przed faktem dokonanym.
Po śniadaniu i nakarmieniu koni, jak zwykle udałem się do rozpiski, aby zobaczyć, z kim mam przydzielone zajęcia. Nie ukrywane zdziwienie malowało się na mojej twarzy, kiedy zaobserwowałem swoje nazwisko przy liście zgłoszeń do wystawy, która się miała odbyć... Tego samego dnia. Już miałem załamać ręce i iść prostować sprawę, z perspektywą pewnej przegranej, kiedy coś jeszcze bardziej mnie dobiło - podpis, wręcz wyrwany spod mojej dłoni, wyglądał jak na autentyczny. Szybkie powiązanie faktów, w głowie zebranie rysopisów potencjalnych winowajców... Aż w końcu moje prywatne śledztwo dobiegło końca. Byłem pewien oprawcy, który choć niekoniecznie miał motyw, był wstanie to zrobić. Dowcipnisiem na pewno była Lily, unikająca mnie od czasu powieszenia magicznej karteczki, przed którą właśnie stałem jak wryty. Jeszcze bardziej upewnił mnie w całym tym przekonaniu jej śmiech, kiedy próbowałem wyjaśnić sprawę z organizującą konkurs kadrą. Przy przedstawieniu jej kłujących w oczy faktów, oczywiście wyparła się, choć wciąż z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
No dobra - nie będę w końcu robił z tego afery, toż to nie koniec świata. Szybka decyzja - udział biorę, tylko wypadałoby się jako - tako przygotować.
Pierwszy punkt poszukiwań - koń. Dosyć istotne, nieprawdaż? W końcu nie idę tam sprzedać ani siebie, ani swojego wyglądu, choć sądzę, że ktoś by mnie kiedyś kupił - wyglądam jak wielki dywan, obszyty, albo raczej wydziarany, w różnorodne wzory.
Tak czy inaczej, konia trzeba znaleźć. Choć początkowo byłem pewny zaangażowania w całe przedsięwzięcie Melissy, którą ponownie mam od opieką, dosyć szybko z tego zrezygnowałem. Mogę spokojnie rzec, że równie szybko, co sam pomysł przyszedł mi do głowy. Jakoś nie specjalnie wyobrażałem sobie mnie, uganiającego się za klaczą, która stwierdziła, że czysta i pachnąca wytarza się w piasku... Obstawiałem na nieco inny typ wierzchowca. Jej temperament na pewno kiedyś wykorzystam, choć w ciut inny sposób.
Ostatecznie skończyłem czyszcząc Power. Głównym powodem, dla którego zdecydowałem się na wybór arabki, był jej chód - pełen gracji i wdzięku, pomimo, że niczym był w porównaniu do Vivian pod wpływem. Spodobał mi się też jej ogólny wygląd, co również było moim asem w rękawie.
Jak wspomniałem - maść klaczy była wprost cudowna, ale tylko wtedy, kiedy była czysta. Zastałem ją okrytą błotem, pojedynczymi źdźbłami słomy, piachem i drobnymi kamyczkami w kopytach. Wszystko składało się na milion zaklejek i pierdyliardu innych gówien. Przeszła mi przez głowę myśl - może jednak odnieść ją do boksu i postawić na inną przedstawicielkę czystej krwi? Nie wiem, co ostatecznie było powodem pozostania przy Power, ale to z nią wziąłem udział. Stawiam mimo wszystko na lenistwo, które znowóż zwalam na pogodę... Ale dobra, wracając do prawidłowego tematu.
Ułatwieniem podczas czyszczenia było to, że klacz postanowiła ułatwić mi ciut robotę - pomijając fakt, że po drodze do koniowiązu zgubiła połowę zawartości kopyt, to jeszcze stała w miarę grzecznie, nie próbując podgryzać czy w jakikolwiek inny sposób utrudniać mi życia.
Gdy była już prawie czysta, dobiła mnie godzina - zostało mi zaledwie czterdzieści kilka minut, aby spłukać z klaczy brązowe przebarwienia, przebrać obuwie na oficerki i założyć jej hackamore. Ku mojemu rosnącemu zadowoleniu udało nam się dobrnąć na plac punktualnie, robiąc po drodze wszystkie wymienione czynności. Choć miałem co do tego wątpliwości, nawet to specyficzne kiełzno, jakim jest hackamore, udało mi się założyć poprawnie.
Choć była delikatna mżawka, wszystko odbyło się tak, jak to zaplanowano - na dworze. Po cichu cieszyłem się z tego drobnego deszczyku, gdyż pomógł mi spłukać resztki brudnej warstwy z grzbietu mego wierzchowca.
Potem wszystko odbyło się z górki - nawet nie zauważyłem, kiedy przyszła na nas kolei, gdyż zajmowałem się ocieplaniem nieokrytych niczym dłoni.
Komisja, składająca się ze znanych mi już na wylot instruktorów (i vice versa) oceniła doprowadzenie do ładu i składu Power, o dziwo wiedząc, w jakim stanie znajdowała się wcześniej. Zwrócili też uwagę na niekoniecznie umiejętnie zaplecony warkocz na jej ogonie, robiony jak zwykle w niezdrowym pośpiechu. Odetchnąłem z wyraźną ulgą, kiedy zwrócili się do kolejnych kandydatów.
Reszta uczestników była także spięta - choć w wyraźnie większym stopniu, niż było to widać u mnie. Słuchałem na przemian pochwal i kilku słownych krytyk, skierowanych do kolejnych osób. Jak zwykle, przeważało damskie grono w tymże konkursie - a właściwie tylko ja miałem 'coś więcej' w spodniach.
Niedługo potem, robiąc jeszcze niewielką przerwę na konsultacje między kadrą spostrzeżeń, nadeszło ogłoszenie wyników. Bardzo miło się zaskoczyłem, widząc Power, zajmującą ostatnie miejsce na podium. Pierwsze zajęła Kiara, startująca z Bellą Mafią, natomiast drugie - Luna, prezentująca Cortesa C. Poza podium znalazła się Lily z Moonlight oraz Estriella z Toskanią. Otrzymane fioletowo - niebieskie flo zawisło u wejścia do boksu klaczy, coby przypominało mi o wspólnym sukcesie, odniesionym z klaczą.
dostajesz 45p i 20$
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)