Gdy czyściłam konia na jazdę podszedł do mnie jakiś chłopak. Spojrzałam mu w oczy i posłała ciepły uśmiech. A on zapytał.
- Jedziesz na tym koniu?
- Tak, jeśli chcesz możemy razem pojechać w teren.
- Dobrze to za pół godzinki przed stajnią.
- Spoczko
Chłopak odszedł w stronę boksu Szafira, a ja wróciłam do czyszczenia Eldorado. Gdy skończyłam przeszłam do kopytek. W jednym znalazłam kamyk. Troszkę się z nim siłowam. Udało się.
Puściłam kopyto i się wyprostowałam. Podniosłam kolejne kopytko i wyczyściłam je. Potem zarzuciłam czaprak z siodłem na jego czysty grzbiet. Po czym złapałam popręg pod brzuszkiem i zapiełam go na pierwsze dziurki.
- Przytyło ci się chłopcze.
Roześmiałam się i zabrałam za ogłowie. Gdy skończyłam odpiełam go od rozpinek. I wyprowadziłam ze stajni. Czekał tam na mnie Patrick.
- To jedziemy?
- Tak
Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy.
- To gdzie jedziemy?
Patrick? Sorka że ci konia zwinęłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)