Strony

poniedziałek, 21 listopada 2016

Od Claire C.D Wery

Oparłam czoło o szybę starając się wyłapać choć jedną białą chmurkę na tym wiecznie błękitnym niebie. Niestety moje poszukiwania skończyły się niepowodzeniem - jak zresztą zawsze - więc mogłam się jedynie modlić o cień pod nikłymi palmami w tą wiecznie gorącą pogodę, nawet jeśli wielkimi krokami zbliżał się grudzień.
Mijaliśmy piaszczyste plaże, oszklone centra handlowe i wieżowce, palmy i wysokiego poziomu sklepy które były tak znajome a jednocześnie z każdym krokiem się oddalały. Miałam zamieszkać na obrzeżach tego wielkiego miasta by posiąść ważną dla moich pasji wiedzę. Ale za to na długo opuścić piękne prerie Meksyku.
Nagle samochód szarpnął i zatrzymał się. Spojrzałam pytająco na matkę która zacisnęła palce aż jej knykcie zbielały i wpatrywała się tępo przed siebie. Westchnęłam cicho i potarłam zmęczoną twarz.
- Będę blisko. - szepnęłam i przytuliłam Antoinette. - Nie wyjechałam przecież za granicę a nawet nie do innego miasta.
Matka uśmiechnęła się blado, wyszła z samochodu i otworzyła bagażnik. Podążyłam za jej przykładem, więc po chwili stałam przed mosiężną bramą z walizką. Akademia nawet przez kraty płotu wyglądała imponująco - czułam że nie będzie łatwo, ale lubiłam ryzyko.
- Będziesz musiała poczekać chwilę by się zarejestrować. - powiedziała kobieta, nieludzko do mnie podobna. - Z tego co czytałam o piątej już większość jest na nogach.
Pomachałam jej delikatnie kiedy oddalała się do pojazdu i odprowadziłam ją spojrzeniem aż nie zniknęła za pierwszym zakrętem. Wtedy westchnęłam z rezygnacją i zwróciłam twarz ku wielkim budynkom.
Na szczęście furtka była otwarta więc ruszyłam pustym środkiem ośrodka. Nic dziwnego - mijała czwarta więc Miami bujało się w obłokach. Ja w tym czasie czułam się jak włamywacz próbujący okraść jakieś ważne biuro. Rozglądałam się wokoło próbując upolować jakąś ławkę kiedy coś zwróciło moją uwagę.
Przy budynku gołym okiem przypominającym stajnię leżały snopy siana. I nic dziwnego by w tym nie było gdyby nie to że leżała na nich dziewczyna. Zmarszczyłam brwi i zatrzymałam się w półkroku. Było wiele opcji na czekanie ale żeby zasnąć pod teoretycznie gołym niebem bez obawy że ktoś przyjdzie i cię nie wiem ... okradnie?
Nie mogłam się jednak oprzeć mojej ciekawości więc nie minęła chwila a znalazłam się przy tejże osóbce. Miała fioletowawe włosy ale to mnie najmniej zdziwiło - co u licha robi w zimowej kurtce, na sianie, na Florydzie, wystawiona na wzrok przechodni ... mam dalej wymieniać?
Szturchnęłam ją ostrożnie i odskoczyłam do tyłu kiedy gwałtownie wstała i rozejrzała się dookoła.
<Wera? Doczekałaś się xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)