Gdy skończyłam jazdę, Castiel'a nie było. Zaniepokoiłam się lekko i zdusiłam wyrzuty sumienia, że nawet nie zauważyłam jak poszedł. Po rozsiodłaniu moich koni, ruszyłam do naszego pokoju. Nadal nie wierzyłam, że możemy razem mieszkać. Zastałam Castiel'a czekającego przy stole. Od razu zauważyłam, że coś z nim nie tak, ale wolałam na razie nie zgłębiać tematu.
- Cześć skarbie - wstał i pocałował mnie w czubek głowy
Przytuliłam się do niego, a potem musnęłam wargami jego usta.
- Rozmyślałem nad imionami dla dzieci - wspomniał
- O - zainteresowałem się - Jakie wymyśliłeś?
- Dla chłopca Kadan, Jasper, James, Carlos, Connor, Eric, Ashito, Calerian, Nathaniel, Ithilien, Shay, Roshan, Dihren, Damon, Damos, Nicolas, Zayn, Mike, Shaka, Milo, Rafael, Astaroth, Ethan, Luke... Natomiast dla dziewczynki Jessica, Sasha, Mikaela, Elizabeth, Hope, Katherine, Rebecca, Diana, Rachela, Rhean...
Zastanowiłam się chwilkę.
- Dla chłopczyka niezłe. Ale dla dziewczynki mi się nie podobają. Ja myślałam nad Isabel, Jasmine, Rosemary, Violet, Madison, Alyssa. Z tych Twoich dla chłopców najlepsze... - pomyślałam chwilę - Nathaniel, Damon, Ethan, Shay...
- Coś wybierzemy - powiedział cicho i znów mnie pocałował
Pociągnął mnie na kanapę, a ja usiadłam mu na kolanach.
Całowaliśmy się przez jakiś czas, ale czułam, że jest zmartwiony.
Po chwili postanowiłam go spytać:
- Cas... Co się stało...? Wiem, że coś jest nie tak...
Popatrzył na mnie chwilę, a potem schował twarz w dłoniach.
- Cas...
<Castiel? Powiedz jej o co chodzi...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)