- Chyba podziękuje – odpowiedziałam na jej pytanie, które
wydawało mi się dziwne, pewnie dlatego, że ona nigdy nie dawała nikomu jeździć
na Mefiście. Sama go ujeżdżała, ale słuchał się tylko jej.. Taka prawda. Nie wiem
skąd oni mają taką więź.
- To bardzo dobrze – wyszczerzyła się, klepiąc Mefista po
szyi.
Przewróciłam zirytowana oczami.
- To po co proponowałaś?
- Chciałam zobaczyć
jak spadasz z tego „strasznie wysokiego konia” – narysowała cudzysłów w
powietrzu, machając przy tym zabawnie rękami.
Prychnęłam tylko.
Jechałyśmy ta pewnie jeszcze z20 minut w milczeniu, aż w
końcu się odezwałam.
- Wracamy do akademii?
Dziewczyna przytaknęła. Przez następne 20 minut jechałyśmy
wolnym galopem, aż w końcu wjechałyśmy na teren akademii, gdzie rozsiodłałyśmy
prędko konie. Po zajęciu się końmi Helen udała się do pokoju, ale ja zostałam
jeszcze w stajni. Zajęłam się Sydney, która wyczekiwała cały czas mojej
obecności. Pojeździłam na niej godzinę, oraz dobrze ją dopieściłam. Skończyło
się na tym, że siedziałam u niej godzinę do tego w boksie. Skierowałam się
korytarzem w kierunku pokoju.
Otworzyłam drzwi, ale w środku nie zastałam Helen. Po
wejściu po prostu rzuciłam się na łóżko i poszłam spać.
~~*~~
Obudziłam się jakąś godzinę po zaśnięciu. Ogarnęłam się
trochę, zadzwoniłam do mamy, po czym sięgnęłam tylko po książki [tak, to te,
które wypożyczyłam jakieś parę opowiadań temu, ale totalnie o nich zapomniałam],
po czym wyszłam z pokoju. Na korytarzu usłyszałam dziewczęcy głos.
- Dokąd się wybierasz? – zapytała Helen.
- Do biblioteki. Chcesz iść ze mną?
< Helen? Wybacz, że tak długo, ale skasowało mi się
wcześniej całe opowiadanie… >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)