Strony

piątek, 25 listopada 2016

Od Irmy C.D Jonathana

Obudziłam się gdzieś po dziesiątej. Najchętniej nadal bym spała, ale trzeba było iść na zajęcia! Dobrze że chociaż jutro jest sobota, bo będę mieć okazje do wyspania się… Leniwie wstałam z łóżka i przebrałam się w nowe ciuchy, bo te w których spałam, były całe w sianie z boksu Alkatrasa. Zjadłam na szybko tosta i gdy już miałam wychodzić z kuchni, zatrzymałam się i postanowiłam, że zrobię jeszcze jednego dla chłopaka, gdyż on zapewne też teraz spał i nic nie jadł! Wróciłam się więc, zrobiłam tosta i poszłam do jego pokoju. Zapukałam ostrożnie w drzwi, a po chwili zobaczyłam w nich zaspanego Jonathana.
- Hej! Wstawaj, bo spóźnimy się na zajęcia! – powiedziałam również z lekka zaspana i podałam tu tosta na talerzu – Masz! Nie wiem czy lubisz tosty ale musisz coś zjeść przed zajęciami… - powiedziałam i poszłam powrotem do swojego pokoju. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam na zajęcia.
Na zajęciach mnie i Jonathanowi nie za dobrze szło… Byliśmy tak zmęczeni, że nie mogliśmy się na niczym skupić! Żałowałam, że wyszłam z łóżka! W sumie bycie na tych zajęciach i tak niewiele mi dało, bo prawie całe byłam niemal nieobecna. Popołudniu, gdy w końcu męczarnie się skończyły, poszłam do stajni zobaczyć Alkatrasa. Koń miał zakaz trenowania przez tydzień, bo musiał odzyskać siły. Co prawda mogłam na nim jeździć ale nie za wiele.
Poszłam do siodlarni wzięłam cały jego sprzęt. Osiodłałam konia i postanowiłam, że pojadę stępem po okolicy. Co prawda robiło się już powoli ciemno ale chciałam być jak najdalej od akademii w tym momencie. Chciałam się wyciszyć! Odpocząć…
Pojechałam spokojnie w kierunku lasu. Znałam pewne świetne miejsce z kąt było widać jezioro oraz las. Stamtąd najlepiej było widać gwiazdy na niebie! Na niebie zaczynały się powoli pojawiać pierwsze gwiazdy lecz towarzyszył im też księżyc. Spojrzałam w niebo i zobaczyłam jedną, samotną spadającą gwiazdę. Pomyślałam na szybko życzenie zamykając na chwilę oczy, by po chwili je znowu otworzyć i spojrzeć w niebo.
 

Po około piętnastu minutach dotarłam na miejsce. Widok stamtąd był przepiękny! Wyglądał tak:

 
Widok zapierał dech w piersiach! Chciałam tam zostać na zawsze! Zsiadłam powoli z konia, przywiązałam go o gałęzi tak by mógł się spokojnie paść, a sama usiadłam pod wielką wierzba płaczącą i podziwiałam widok. Nie wiem ile tam się działam! może z pół godziny? Może dłużej… Zaczęłam nucić cicho pod nosem piosenkę, która zawsze śpiewała mi moja mama przed snem jak jeszcze żyła.
„Bierz to, co chcesz,
ja mogę ci dać moich błękitnych oczu blask.
Bierz, co chcesz - ja mogę ci dać zapachy nocy, lśnienie gwiazd.
Wciąż czekam na znak, więc pozwól mi zostać [pozwól zostać],
bo trudno mi tak, tak trudno się rozstać.
Daj mi tę jedną szansę:

Powiedz mi, powiedz coś,
czy przyjmujesz miłość tą, którą niesie tobie los.
Powiedz mi, powiedz wprost,
czy nie słyszysz tego, jak wołam ciebie poprzez noc”.

Nuciłam spokojnie tę piosenkę i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam ją śpiewać nieco głośniej i bardziej rytmicznie. Moja mama kochała gwiazdy tak jak ja! Zawsze gdy tylko było widać gwiazdy, brała mnie na kolana, siadałyśmy na ganku i patrzyłyśmy w niebo… Patrzyłam w niebo i śpiewałam tak jak w duszy mi grało… Może fałszowałam! Tego nie wiem…ale gdy śpiewałam tą piosenkę, to miałam wrażenie, że mam jest wtedy przy mnie!

< Jonathan? Znajdziesz Irmę? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)