Strony

sobota, 26 listopada 2016

Od Madeleine do Oriane

Nastał nowy dzień. Była stosunkowo wczesna pora. Jednak ja nie spałam. Nie mogłam przegapić takiego wspaniałego wydarzenia. Wolałam oglądać wschód słońca. Uwielbiałam ten widok. Urzekał mnie jednocześnie swoją prostotą jak i zawiłością. Siedziałam na płocie należącym do wybiegu gdzie zazwyczaj można spotkać osła. Podziwiałam piękną gamę kolorów malującą się na niebie. To zjawisko fascynowało mnie od kiedy tylko pamiętam. Po prostu zawsze kochałam wschody słońca. Były to takie moje małe, magiczne chwile. Wtedy byłam tylko ja i słońce powoli unoszące się nad horyzontem. Nigdy nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego to zjawisko jest dla mnie takie magiczne. Po prostu tak było i koniec. Westchnęłam. Zeszłam z płota i kucnęłam obok mojej torebki. Otworzyłam ją w poszukiwaniu książki, którą miałam tam schowaną aby w czasie wolnym mieć jakieś zajęcie. Po kilku minutach mogłam jednoznacznie stwierdzić, że jej tam nie było. Ale dlaczego? Wiedziałam jedno. Jak się dowiem kto ją zabrał to ta osoba gorzko tego pożałuje. Zarzuciłam torebkę na ramię i wstałam. Rozejrzałam się wokół. Nagle w oczy rzucił mi się osioł należący do stajni. Trzymał coś zębami. Przyjrzałam się dokładniej. To była moja książka! Szybkim krokiem podeszłam do zwierzęcia. Wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Oddawaj to - warknęłam.
Zwierzę jedynie spojrzało się na mnie. Po chwili szybko odbiegło na bok. Zirytowana ruszyłam za nim. Jednak kiedy już byłam przy nim, ten znowu uciekał. Prychnęłam i tym razem pobiegłam za nim. Kiedy tylko stanęłam obok niego chwyciłam książkę. Z jednej strony trzymał ją osioł, a z drugiej ja.
- Oddaj tą książkę! - krzyknęłam i pociągnęłam za przedmiot.
W tym momencie zwierzę puściło książkę. Spowodowało to to, że przez szarpnięcie poleciałam do tyłu i upadłam na ziemię. Oddychałam szybko, a usta miałam zaciśnięte. Zamknęłam oczy i po chwili otworzyłam je. Powoli się podniosłam. Stanęłam przed osłem i po prostu wybuchłam.
- Jakie tępe zwierzę! Jak ktoś może tutaj trzymać to coś! Przez ciebie mogło mi się coś stać! - krzyczałam.
- Mogłabyś tak nie wydzierać się na Marey’a? - usłyszałam nagle czyjś głos.
Odwróciłam się szybko. Przede mną stała jakaś dziewczyna. Jej włosy były czarno-białe, a jej oczy srebrne. Ubrana była w jakąś dziwną suknię. Wywróciłam oczami i prychnęłam.
- Nic ci do tego co robię. Nie twoja sprawa to się nie wtrącaj - warknęłam.

<Oriane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)