Strony

sobota, 3 grudnia 2016

Od Lydii do Esmeraldy

Spoglądałam na mijane drzewa:
- Nie chce tam jechać! - wybuchnęłam
Pierwszy raz w życiu rodzice postawili na swoim. Zazwyczaj mogłam robić co chciałam, ale nie teraz.
- To Ci dobrze zrobi - powiedział ojciec
Spróbowałam innej taktyki:
- Ale tam na pewno będzie śmierdziało... I nie będę miała własnej łazienki - łzy popłynęły mi po twarzy
- To Ci dobrze zrobi - powtórzył ojciec
Resztę drogi przebyłam naburmuszona.

~~*~~

Gdy samochód się zatrzymał, wysiadłam nawet nie patrząc na ojca.
Rozejrzałam się po podwórzu. Błoto. Zerknęłam na moje lśniące obcasy i aż jęknęłam. Ledwo postawiłam stopę na ziemi już byłam brudna. Po prostu świetnie. Zapowiadał się piękny rok.
Podeszłam do przyczepy i wyprowadziłam Cesse. Kalcza z niezadowoleniem spojrzała na swoje brudne kopyta. W naszym kierunku zmierzał jakiś koleś, chyba stajenny.
- Lydia, prawda? - spytał
Bez słowa podałam mu uwiąz.
- Zaprowadź Cesse do stajni. Później do niej wpadnę
Zadziwiony zmarszczył brwi, ale zrobił o co go poprosiłam.
Wyciągnęłam walizki z bagażnika i stąpając między kałużami ruszyłam do podniszczonego budynku. Gdyby go odremontować byłby niczego sobie. Jakaś dziewczyna wyszła przez drzwi i skierowała się w moją stronę. Gdy była już blisko zaczęła:
- Lydia Tames, prawda?
Pokiwałam głową i wręczyłam jej walizki.
- Słabą macie obsługę, musiałam na Ciebie czekać. Na pewno to zgłoszę. Lokaj musi być punktualny.
Dziewczyna patrzyła na mnie skonsternowana.
- No już, idziemy. Zaprowadź mnie do mojego pokoju.

<Esma? Wybacz jej, ona taka jest>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)