Naprawdę nie słyszałam tego, że ktoś się zbliża… a raczej
słyszałam tętent kopyt, ale przecież wszędzie wokół było mnóstwo koni. Ludzki
głos, który dotarł do mych uszu szczerze mnie zaskoczył i… przeraził.
A wszystko było takie cudowne. Cisza, spokój, ja i zwierze
pode mną. Wielkie, silne, mogące zrobić ze mną co tylko chciało, a jednak takie
delikatne i słodko spokojne. Ogier był taki wspaniały, a do tego chyba podobały
mu się pieszczoty, bo wyprężał szyję, jakby pokazując mi, że mam go podrapać
jeszcze w kilku miejscach. Sądzę, że gdyby był kotem, to mruczałby teraz
słodziuchno. Tylko, że oczywiście musiał mnie ktoś nakryć.
- P-przepraszam – wymamrotałam.
Mój wielki przyjaciel wyczuł mój strach i obrócił się w
stronę nowoprzybyłej dziewczyny, lekko strzygąc uszami, jakby chcąc zasłonić
mnie przed jej wzrokiem. Ja zaś wtuliłam się niepewnie w jego bujną grzywę,
chłonąc jej zapach i ciepło.
- To twój koń? Ja… nie chciałam mu zrobić w żadnym razie nic
złego – zaczęłam się tłumaczyć. - Jest taki śliczny, chciałam go pogłaskać. Sam
do mnie przyszedł i sam pozwolił mi na sobie usiąść, nie zrobiłam nic wbrew
niemu. W życiu, ale to w życiu, nie skrzywdziłabym takiego słodkiego stworzenia
jak on. Jest cudowny. Wiem, że nie powinnam niczego robić bez zgody
właściciela, ale nie mogłam się oprzeć…. To było silniejsze ode mnie… Będę
miała przez to kłopoty? Naprawdę mi przykro…
- Spokojnie – wtrąciła mi się, a na jej ustach igrał
uśmiech, który zdezorientował mnie w pierwszej chwili. Zaraz go jednak
odwzajemniłam.
- Nie, to nie mój koń. Należy poniekąd do właścicieli
Akademii – wyjaśniła. – Jeżeli uśmiechniesz się do instruktorów to być może
pozwolą ci się nim zajmować.
- Naprawdę? Jest taka możliwość? To będę się uśmiechać! Tak
długo jak trzeba! – podekscytowana niemal podskoczyłam na grzbiecie mego nowego
przyjaciela.
Pogładziłam i utuliłam umięśnioną szyje jeszcze raz, po czym
zsunęłam się z grzbietu konia i opadłam miękko na ziemię.
- Do zobaczenia – powiedziałam do zwierzęcia i wspięłam się
na ogrodzenie, żeby znów przejść na stronę, po której powinnam być, a która
oddalała mnie od niego.
- Naprawdę się polubiliście – stwierdziła dziewczyna, kiedy
wierzchowiec zarżał jakby również się ze mną żegnając.
- Tak… - musiałam mieć w tym momencie oczy jak zakochany
szczeniak, bo moja towarzyszka zaśmiała się pod nosem. – A i wybacz… Jestem
Amarissa – przedstawiłam się z uśmiechem. – Jestem tu nowa… w gruncie rzeczy dopiero
przyjechałam. Wybrałam się na spacer i wylądowałam tutaj. Po drodze widziałam
mnóstwo rzeczy, wszystkie cudowne. Nie mogłam się zdecydować gdzie iść
najpierw. To miejsce jest naprawdę ogromne. Chciałabym już wszystko znać,
zacząć naukę, jazdę… – plotłam dalej.
<No to masz gadułę xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)