Strony

sobota, 7 stycznia 2017

Od Irmy C.D Jonathana

Nie odrywałam się od Jonathana ani na trochę. Z oczu leciały mi łzy ze strachu i szoku. Czego on ode nie chciał?! Co on chciał mi zrobić?! Dlaczego ktoś chce mi zrobić krzywdę?! Przecież nic złego nie zrobiłam! Stałam i patrzyłam jak policjanci biorą nieprzytomnego mężczyznę i zakuwają go w kajdanki, by następnie z nim wyjść. Odnotowali coś w swoich notesach i wyszli życząc nam spokojnej nocy. Ta... Dla mnie to ona już taka spokojna nie będzie!
Podziękowałam chłopakom za pomoc i uratowanie i wyszli z pokoju. Zostałam sama z chłopakiem. Dopiero teraz wtuliłam się w niego bardziej i schowałam głowę w jego ramionach i cała drżałam ze strachu.
- Czego oni ode mnie chcą?! - powiedziałam łkając z przerażenia.
- Nie wiem… ale nie pozwolę Cię skrzywdzić! - powiedział żeby mnie pocieszyć – Nie bój się...
Staliśmy tak może z pięć minut, gdy do mojego pokoju wparowali pan Rose z panią Rose. Jak widać dowiedzieli się już o całym zajściu.
- Wszystko dobrze?! - spytali przejęci i zdenerwowani.
- Teraz tak, choć Irma jest w szoku – odezwał się za mnie Jonathan, a ja nawet na nich nie spojrzałam. Po prostu stałam sparaliżowana, wtulając się w chłopaka.
- Jutro zatrudnię ochronę i zmienimy zamki na cyfrowe kody dostępu, żeby nikt obcy nie mógł wejść ani wyjść – powiedział poważnie pan Rose.
- Mogę ją zabrać do siebie? - odezwał się nagle chłopak – Nie chcę jej zostawiać w takim stanie – dodał jeszcze.
- Niech będzie! Nie powinna teraz być sama – odezwała się pani Rose – Zamykamy drzwi na klucz i nikt nie wyjdzie z akademika przed samymi zajęciami. Póki zamki nie zostaną zmienione na cyfrowe i nie będzie ochrony, to my będziemy otwierać i zamykać drzwi – dodała jeszcze wychodząc z pokoju, bo słyszałam po krokach.
- Wszystko będzie dobrze! - rzucił jeszcze pan Rose i wyszli.
- Choć Irmo! - zachęcił mnie.
Poszłam z nim do jego pokoju. Jak się okazało, nie mieszkał już w pokoju nr.18 tylko 80! Byłam w niemałym szoku ale cieszyłam się, że jesteśmy wyżej, bo nie tak łatwo się było dostać na górne piętra. Chłopak musiał mnie podtrzymywać, bo co jakiś czas nogi odmawiały mi posłuszeństwa i uginały się pode mną. Weszliśmy do jego pokoju i od razu zobaczyłam ,ze jest dwuosobowy, ale chłopak mieszkał sam. Pokój był nawet ładny! Właściwie to ładniejszy od mojego… Nie było w nim tyle kolorów co u mnie, tylko było wszystko bardzo dopasowane, lecz przytulnie. Usiadłam na łóżku a chłopak otarł mi łzy z od oczu.
- Zmieniałaś dzisiaj opatrunek? - spytał i spojrzał na moje ranne ramię.
- Nie… - odparłam – Lekarz kazał mi to zrobić rano – dodałam, gdy zobaczyłam zdziwioną minę chłopaka. Przytaknął skinieniem głowy na znak iż rozumie i pomógł mi się położyć na łóżku. Przykrył mnie i usiadł obok mnie.
- Śpij! Dopóki nie zaśniesz, będę przy Tobie czuwał – powiedział spokojnie i pogładził mnie po policzku.
- Boję się…. Nie chcę! - powiedziałam przerażona, gdy przypomniałam sobie ponownie jak próbowano mnie uprowadzić, albo nawet zabić!
- Już nic Ci nie grozi! - powiedział łagodnie i złapał mnie za rękę – No już! Śpij…
Po jego słowach zamknęłam oczy i o dziwo zasnęłam po kilku minutach. Byłam wyczerpana i zszokowana tym co zaszło, lecz teraz czułam się bezpieczniej, bo nie byłam w pokoju sama!
**
- Dorwali go! - odezwał się męski głos.
- Jakim cudem go złapali?! Nie potrafi złapać i unieszkodliwić jednej małej smarkuli?! - wykrzyczał drugi męski głos, po drugiej stronie telefonu.
- Ciężej ją unieszkodliwić niż myśleliśmy – odezwał się znowu pierwszy mężczyzna.
- Nie obchodzi mnie jak, ale ona ma zginąć! - warknął po drugiej stronie słuchawki zniecierpliwiony mężczyzna i się po chwili rozłączył.
Mężczyzna, który poinformował swojego szefa, patrzył jeszcze na wyświetlacz ze zmarszczonymi brwiami. Nie podobało mu się zabicie niewinnej dziewczyny, która nawet nie wiedziała dlaczego ktoś chce ją unieszkodliwić. Owszem był płatnym zabójcą, ale przeważnie zabijał gnidy, które nie powinny żyć! Pozbywał się tych, co stwarzali zagrożenia dla innych! Ta dziewczyna natomiast nikomu nie groziła… Miał swoje kontakty i był niczym podwójny agent. Podrapał się w tył głowy i wykonał kolejny telefon. Tym razem nie mógł pozwolić, żeby dziewczynie stała się krzywda! Lecz musiał to załatwić dyskretnie, żeby nikt się o tym nie dowiedział, a zwłaszcza jego głupi szef…
**
Obudziło mnie śpiewanie ptaków. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Jonathana nie było, więc pewnie na chwilę gdzieś wyszedł… Przeciągnęłam się i podniosłam się do pozycji siedzącej. Złapałam się jednak na bolący nadgarstek. Spojrzałam na niego i zobaczyłam że mam wielkiego siniaka wokoło nadgarstka! To musiało się stać, gdy szamotałam się z tamtym mężczyzną… Dotknęłam bolącego miejsca i aż syknęłam z bólu. Był lekko spuchnięty ale mogłam ruszać na szczęście ręką. Nagle usłyszałam jak drzwi się otworzyły, więc aż podskoczyłam ze strachu, patrząc się przerażona w kierunku drzwi. Po chwili jednak cały strach ze mnie zszedł, bo zobaczyłam, że w progu stoi zdziwiony moją reakcją Jonathan.

< Jonathan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)