Dobre że mieliśmy pielęgniarkę, bo sama bym nie dała sobie rady z rannym
ramieniem! Kobieta kazała mi uważać zwłaszcza na nadgarstek, bo był
jakoś tak uszkodzony, że mogłam mieć problemy z unoszeniem rzeczy w
niej. Idąc korytarzem patrzyłam na swój zabandażowany nadgarstek. Ręka
bardzo bolała, tak samo jak ramię, więc musiałam wrócić się do swojego
pokoju czyli numer 35, bo tam miałam wszystkie rzeczy. Gdy się tam
znalazłam, od razu znaczyłam zbitą lampę i przewrócone meble.
Przypomniałam sobie jak walczyłam o życie tamtej nocy... Przeszły mi
ciarki. Wzięłam szybko leki przeciwbólowe i po dwudziestu minutach mi
przeszło. Był przy mnie cały czas Jonathan, który pomagał mi w
odkładaniu wszystkiego na miejsce.
- Może przeprowadziła byś się na stałe do mojego pokoju?-zaproponował n
co się zdziwiłam i to jeszcze jak! Czułam się przy chłopaku bezpiecznie a
poza tym go kochałam, więc mimo wszystko zrobiło mi się ciepło na
sercu.
- Nie przeszkadzałabym Ci?- spytałam dość niepewnie.
- Gdybyś miała mi przeszkadzać, to bym Ci tego nie proponował - odezwał się żartobliwie.
- Chciałabym... Jeśli nadal tego chcesz... - odparłam.
- Nie zmieniłem swojego zdania w ciągu tych dwóch minut - powiedział z ciepłym uśmiechem.
Chłopak pomógł mi przenieść rzeczy do mojego nowego "pokoju" numer 80 i
podpisałam dokumenty w recepcji, że zmieniłam pokój. Na szczęście nikt
nie sprawdzał że miała tam zamieszkać z chłopakiem, bo była by jatka...
Gdy weszłam z chłopakiem z powrotem do naszego wspólnego pokoju,
stanęłam przed nim.
- Dziękuję za wszystko! - powiedziałam i odważyłam się pocałować
chłopaka w usta. Po moim ciele po raz kolejny przeszedł przyjemny
dreszcz.
< Jonathan? wybacz że krótkie ale wena chwilowo odeszła >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)