Kiedy jadłam śniadanie czułam czyjś wzrok. Spojrzałam i ujrzałam Cavana, który też na mnie spoglądał był taki przystojny... Anabell! Stop! Skończyłam jeść śniadanie i czekałam aż chłopak skończy.
- No to co jedziemy? - Zapytał chłopak, który już skończył jeść.
- Na przejażdżkę? - Zapytałam.
- Oczywiście, że tak.
Oboje wstaliśmy i chłopak zabrał moją miskę gdzie były płatki i zaniósł. Poszliśmy przed mój pokój bym zabrała szkicownik.
*Polana.*
Nadal jechaliśmy konno na polanę. Chłopak jechał przede mną, a ja za nim. Minęło całkiem sporo czasu kiedy dotarliśmy na miejsce. Cavan pierwszy zszedł z konia, a ja po nim. Chłopak zabrał swój plecak i przywiązał konie do drzewa by nie uciekły, a sam odszedł kawałek i wyjął z plecaka koc? Czy on mnie zabrał na piknik. Rozłożył koc na ziemi i usiadł. Poklepał miejsce gdzie sama mam usiąść. Podeszłam i usiadłam. Spoglądałam na krajobraz, w którym byłam.
- Jeszcze nigdy tutaj nie byłam... - Powiedziałam cicho.
- To teraz jesteś pierwszy raz ze mną. - Uśmiechnął się.
Wyjęłam szkicownik i zaczęłam rysować całe otoczenie w ciszy. Chłopak patrzył jak ja rysuję.
Cavan? ;-; sory, że tak mało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)