Poklepałem klacz po łopatce i rozprostowałem kości. Była druga popołudniu a ja jeszcze niczego konkretnego nie zrobiłem, oprócz obmyciu kopyt Jutrzenki i wypastowaniu osprzętu. Był środek wiosny co na Florydzie graniczyło z już i tak ogromnymi stopniami na niebie. Jeszcze kilka tygodni i będę musiał przekładać treningi na siódmą by zdążyć przed upałem.
Jakimś cudem wywiązałem się z pierwszej porannej lekcji, pod pretekstem karnego sprzątania stołówki, jednak dzisiejsze treningi były z Gilbertem Blyth`em więc na bank jeśli nie pójdę na kolejny, to będzie mnie ścigał do końca życia. Ostatnio jednak lepiej radziliśmy sobie w ujeżdżeniu, więc może nie będzie aż tak źle.
Skończyłem dopinanie popręgu klaczy i ruszyłem na plac na którym miały odbywać się zajęcia. Widziałem z oddali jak rozpręża się reszta mojej grupy - Noah, Alex, Esma i Naomi. Na szczęście instruktora jeszcze nie było więc miałem jeszcze szansę uratować swój tyłek. Wsiadłem szybko na rozochoconą Jutrzenkę, która widząc kłusujących przyjaciół od razu zagrzała się do pracy. Ruszyliśmy szybkim tempem po czworoboku, ale miałem wrażenie że ledwo co weszliśmy a nadszedł Gilbert.
Wszyscy nagle zrobili się nieco bardziej spięci sprawdzając czy przypadkiem nie mają źle ułożonej nogi czy nie podciągniętych popręgów. Trener tylko z wyniosłą miną obrzucił wszystkich zniechęconym wzrokiem, stanął na środku, poprawił nieskazitelnie czyste bryczesy i zaczął:
- Dziś jak zauważyliście, jazda płaska. - mruknął łypiąc na nas spojrzeniem typu: "Ktoś ośmieli się sprzeciwić?". Kiedy jednak wszyscy potulnie stępowali, ciągnął dalej: - Podam wam serię ćwiczeń którą będziecie musieli wykonać, a ja wszystko ocenię. Mam nadzieję że tym razem wykorzystacie nieco więcej energii a nie jak zawsze - tylko jęczycie i kulicie się na tych koniach jak worki ziemniaków. Ma się rozumieć?
Nie było mowy o jakimś sprzeciwie, więc każdy gorączkowo zajął własny kąt placu. Z początku nieźle mi szło, jednak po dłuższej chwili oboje z Jutrzenką się znudziliśmy i po prostu skończyło się na robieniu na odwal; "Ta wolta bardziej jak kwadrat wyszła... a zresztą, może nie patrzył".
- Edwardzie! - zakrzyknął Blythe przez co gwałtownie zatrzymałem konia, w mało delikatny sposób. Rozejrzał się po innych którzy nagle zaczęli bardzo interesować się tym co właśnie robią, aż w końcu dodał: - Esme-raldo!
Dziewczyna przeklęła cicho pod nosem, ale uśmiechnęła się niewinnie i również zwróciła całą uwagę na mężczyznę, klepiącego niecierpliwie palcatem o swojego buta.
- Jeszcze raz zrobicie mi taką woltę to zawrócę was do grupy początkującej! - uniósł ręce w wyrazie furii. - Jesteście okropni! Jak w ogóle trafiliście na taki poziom!? Toż to po prostu wstyd dla akademii!
Spojrzeliśmy po sobie z Esmą ze zrezygnowaniem, ale staraliśmy się wydawać poruszeni jego zdaniem.
- Za karę posprzątacie każdą stajnię, tak długo aż wam ręce nie odpadną, choćby to miało trwać do szóstej następnego dnia! - przyzwyczailiśmy się do braku sprawiedliwości i cierpliwości Gilberta ale to przechodziło wszelkie granice. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale ten, widząc to, skierował palcat w moją stronę.
- Ani mi się waż protestować! Proszę bardzo - dzięki temu kawalerowi, zaczniecie już teraz! - uniosłem brew z zażenowania, jednakże nie mieliśmy z dziewczyną za wielkiego wyboru. Gdybym jeszcze raz kiwnął palcem w złą stronę musiałbym przez następne kilka dni polerować wszystkim stajennym koniom siodła.
Zsunąłem się więc z siodła Jutrzenki, która również była nieco zaskoczona tym jak ta jazda trwała krótko. Gdy wychodziłem z placu, zerknąłem na Alex która rzuciła mi pełne współczucia spojrzenie.
- No nic. - mruknęła Esma. - Następnym razem tego pożałuje. Tak mu przywalę tym jego palcacikiem w łeb że się następnego dnia nie obudzi.
- Lepiej nie, bo jeszcze złoży pismo żebyś do końca życia pracowała jako sprzątaczka na stołówce. - prychnąłem.
<Esma? Naprawdę nie pytaj, pisałam to na spontanie xd>
Jakimś cudem wywiązałem się z pierwszej porannej lekcji, pod pretekstem karnego sprzątania stołówki, jednak dzisiejsze treningi były z Gilbertem Blyth`em więc na bank jeśli nie pójdę na kolejny, to będzie mnie ścigał do końca życia. Ostatnio jednak lepiej radziliśmy sobie w ujeżdżeniu, więc może nie będzie aż tak źle.
Skończyłem dopinanie popręgu klaczy i ruszyłem na plac na którym miały odbywać się zajęcia. Widziałem z oddali jak rozpręża się reszta mojej grupy - Noah, Alex, Esma i Naomi. Na szczęście instruktora jeszcze nie było więc miałem jeszcze szansę uratować swój tyłek. Wsiadłem szybko na rozochoconą Jutrzenkę, która widząc kłusujących przyjaciół od razu zagrzała się do pracy. Ruszyliśmy szybkim tempem po czworoboku, ale miałem wrażenie że ledwo co weszliśmy a nadszedł Gilbert.
Wszyscy nagle zrobili się nieco bardziej spięci sprawdzając czy przypadkiem nie mają źle ułożonej nogi czy nie podciągniętych popręgów. Trener tylko z wyniosłą miną obrzucił wszystkich zniechęconym wzrokiem, stanął na środku, poprawił nieskazitelnie czyste bryczesy i zaczął:
- Dziś jak zauważyliście, jazda płaska. - mruknął łypiąc na nas spojrzeniem typu: "Ktoś ośmieli się sprzeciwić?". Kiedy jednak wszyscy potulnie stępowali, ciągnął dalej: - Podam wam serię ćwiczeń którą będziecie musieli wykonać, a ja wszystko ocenię. Mam nadzieję że tym razem wykorzystacie nieco więcej energii a nie jak zawsze - tylko jęczycie i kulicie się na tych koniach jak worki ziemniaków. Ma się rozumieć?
Nie było mowy o jakimś sprzeciwie, więc każdy gorączkowo zajął własny kąt placu. Z początku nieźle mi szło, jednak po dłuższej chwili oboje z Jutrzenką się znudziliśmy i po prostu skończyło się na robieniu na odwal; "Ta wolta bardziej jak kwadrat wyszła... a zresztą, może nie patrzył".
- Edwardzie! - zakrzyknął Blythe przez co gwałtownie zatrzymałem konia, w mało delikatny sposób. Rozejrzał się po innych którzy nagle zaczęli bardzo interesować się tym co właśnie robią, aż w końcu dodał: - Esme-raldo!
Dziewczyna przeklęła cicho pod nosem, ale uśmiechnęła się niewinnie i również zwróciła całą uwagę na mężczyznę, klepiącego niecierpliwie palcatem o swojego buta.
- Jeszcze raz zrobicie mi taką woltę to zawrócę was do grupy początkującej! - uniósł ręce w wyrazie furii. - Jesteście okropni! Jak w ogóle trafiliście na taki poziom!? Toż to po prostu wstyd dla akademii!
Spojrzeliśmy po sobie z Esmą ze zrezygnowaniem, ale staraliśmy się wydawać poruszeni jego zdaniem.
- Za karę posprzątacie każdą stajnię, tak długo aż wam ręce nie odpadną, choćby to miało trwać do szóstej następnego dnia! - przyzwyczailiśmy się do braku sprawiedliwości i cierpliwości Gilberta ale to przechodziło wszelkie granice. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale ten, widząc to, skierował palcat w moją stronę.
- Ani mi się waż protestować! Proszę bardzo - dzięki temu kawalerowi, zaczniecie już teraz! - uniosłem brew z zażenowania, jednakże nie mieliśmy z dziewczyną za wielkiego wyboru. Gdybym jeszcze raz kiwnął palcem w złą stronę musiałbym przez następne kilka dni polerować wszystkim stajennym koniom siodła.
Zsunąłem się więc z siodła Jutrzenki, która również była nieco zaskoczona tym jak ta jazda trwała krótko. Gdy wychodziłem z placu, zerknąłem na Alex która rzuciła mi pełne współczucia spojrzenie.
- No nic. - mruknęła Esma. - Następnym razem tego pożałuje. Tak mu przywalę tym jego palcacikiem w łeb że się następnego dnia nie obudzi.
- Lepiej nie, bo jeszcze złoży pismo żebyś do końca życia pracowała jako sprzątaczka na stołówce. - prychnąłem.
<Esma? Naprawdę nie pytaj, pisałam to na spontanie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)