Strony

niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Luke'a C.D Adeline

Nim zdążyłem się obejrzeć, Adeline bez większego wytłumaczenia przyspieszyła kroku, ciągnąc mnie szybciej w stronę zaparkowanego samochodu. Tłumaczyłem to tym, że jak najszybciej znaleźć chciała się w studio, by ustalić swój upragniony termin - nie wiedziałem jednak wtedy, jak bardzo się myliłem. Gdy już niemalże mieliśmy pojazd na wyciągnięcie ręki, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałem - jednym, szybkim ruchem odciągnięty zostałem od dziewczyny, zupełnie nie rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi. Zszokowany, nie przypuszczając w ogóle takiego obrotu spraw, nie zauważyłem, gdy mężczyzna wziął spory zamach, pięścią trafiając prosto w mój nos. Dziękując sobie w duchu za to, że w porę się obudziłem, dzięki czemu nie poleciałem całkowicie do tyłu, poczułem silne łupnięcie w czaszce, spowodowane promieniowaniem bólu prosto z krwawiącego nosa.
- Co Ty tu robisz? - dziewczyna, spoglądająca na całą sytuację z przestrachem w oczach, wymierzyła oskarżycielskie spojrzenie w stronę mężczyzny, który ledwo sekundę wcześniej oddał pierwszy cios skierowany w moim kierunku. Wyglądało na to, że obydwoje doskonale się znali, a co więcej - Adeline dla tego ciągnęła mnie w stronę samochodu, by uniknąć uciążliwej konfrontacji. Szybko kojarząc fakty, przypomniałem sobie o wiadomościach, po których szatynka zachowywała się ewidentnie inaczej. Wzdrygała się za każdym razem, gdy na czyjąś komórkę przychodziło powiadomienie, a ona sama ze strachem w oczach świdrowała ekran swego telefonu, gdy słyszała charakterystycznych dźwięk dostarczonej wiadomości. Zresztą, zamierzałem z nią o tym porozmawiać, wyciągnąć z niej, czy aby na pewno wszystko jest w porządku - chciałem to zrobić jednak w dogodnym momencie, a ten do takich nie należał. Byłem jednak pewien, że sprawa sama właśnie się rozwiązała.
Potem wszystko potoczyło się już bardziej szybko. Nie byłem brunetowi dłużny za cios, który zmasakrował mój nos - sam pozwoliłem sobie trwale podbić jego oko, nie zapominając o tym, by z serdecznym uśmiechem mocno zamachnąć się zwiniętą pięścią prosto w jego zęby, pamiętając o tym, jak długo przeklinałem chłopaka, po bójce z którym nie tylko straciłem kawałek honoru, ale i dobry wygląd okolic, które leżały najbliżej warg. Pomijając, że ból towarzyszący temu wszystkiemu był wprost nie do zniesienia.
Oczywiście, mężczyzna nie chciał zostawać w tyle, widocznie sądząc, że swoją napakowaną posturą wzbudzi we mnie respekt - rzeczywiście, był nieco bardziej zbudowany ode mnie, jednak nie przeszkadzało mi to w tym, żeby rzucić się na niego za każdym razem, gdy posunął się o kolejny krok za daleko. A zrobił to znowu, gdy uniósł rękę na Adeline, ciągle próbującą odciągnąć mnie od prawdopodobnie jej byłego, co całkowicie zignorowałem. Widząc jednak, gdy szykuje się do tego, by bez większych skrupułów pobić szatynkę, gwałtownie szarpnąłem go do tyłu, czego ewidentnie się nie spodziewał, lądując na masce jakiegoś samochodu. W amoku, pełen całkowitej złości, jak i zazdrosny o moją ukochaną Adeline, nie przestawałem okładać go ciosami do momentu, w którym poczułem, jak dziewczyna błagalnie szepcze mi coś uspokajającego do ucha, co dopiero wtedy wybudziło mnie z transu. Dopiero wtedy poczułem krew, która spływała już nie tylko z mojego nosa, ale i łuku brwiowego i policzka, także zmasakrowanego chwilę wcześniej.
- Ty podła s*ko... - ryknął mężczyzna, podnosząc się z auta, do którego został przygwożdżony. Już miałem ponownie rzucić się w jego kierunku, by zareagować na określenie, które skierował w stronę szatynki, jednak ta skutecznie mnie powstrzymała, mocno trzymając za moje ramię. Jej były jednak, równie szybko odszedł, co i się pojawił, wycierając po drodze krew, którą właściwie wypełniona była cała jego twarz, bez większych wyjątków.
- Nie masz mi niczego do powiedzenia? - burknąłem w stronę dziewczyny, gdy odczuwany przeze mnie ból stał się łatwiejszy do zniesienia.
- Luke... - szepnęła, unosząc lekko dłoń, by pogłaskać mnie po policzku. Wciąż jednak, targany złością, odwróciłem głowę w drugą stronę, wzdrygając się pod wpływem jej dotyku.
- Wsiadaj do samochodu - rzuciłem, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu papierosów, które jak nigdy dotąd, zamierzałem wypalić jednym, długim hurtem. Ciemnooka w tym czasie, biorąc ode mnie kluczyki, otworzyła sobie pojazd, wsiadając do środka, jak zwykle po stronie pasażera. W międzyczasie, gdy kończyłem palenie już chyba szóstego papierosa, zadzwonił Noah, przypominając mi o kolejnych zawodach, na które wyjechać mieliśmy już jutro. Oznaczało to nieprzespaną noc, z wyjazdem o samym świcie.
Gdy już obydwoje siedzieliśmy w samochodzie, jedynym czego nam brakowało do wyjazdu, był mój telefon, który upadł pod moje nogi. Sięgając po niego, zauważyłem idącego w naszą stronę policjanta, pukającego w delikatnie uchyloną szybę. W oddali ujrzałem radiowóz, gdzie stał drugi policjant, rozmawiając z byłym Adeline, który jak na to wszystko wskazywało, zadzwonił po policję. Ledwo co ukrywając złość, która ponownie pojawiła się we mnie, gdy przypomniałem sobie minione wydarzenia, odpowiadałem na wszystkie pytania mężczyzny, starając nie pokazać po sobie tego, jak mocno wiedziony byłem furią.
- Pan pojedzie z nami. Zresztą, pani też, jako świadek zdarzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)