Strony

niedziela, 21 maja 2017

Od Holiday C.D Luke'a

- Nie chcę nic mówić, ale to ty prezentujesz się na głupszego w naszym towarzystwie. - mruknęłam, jakby od niechcenia. Puścił tę uwagę mimo uszu. Oparł się tylko mocniej o drzwiczki boksu, prawdopodobnie zatapiając się w myślach. Nie spodziewając się już żadnej reakcji, otworzywszy drzwi wyszłam, aby skierować się z powrotem do siodlarni. Westchnęłam z rezygnacją, wiedząc, że w przypadku pomocy raczej nie będę mogła liczyć na swojego przyjaciela.
Postanowiłam nie poddawać się tak łatwo. W końcu co mogą nam zrobić za nie spełnianie poleceń nauczycieli? Raczej nas na egzekucję nie skażą, bo byłoby to fizycznie niemożliwe. W końcu po długim namyśle, pedząc do boksu, w którym jak mniemam ukrywał się Luke, dosłownie zmusiłam go do wyjścia z niego. Całą operacja oczywiście, nie odbyła się bez głośnych protestów Luke'a jak i gróźb, które wysypywał z siebie z ogromną prędkością, w ogóle mnie nie szczędząc. Wykręciłam mu nadgarstek, dlatego przez chwilę droga była bardziej możliwa.
- No to dokąd mnie znów ciągniesz?
Zastanowiłam się.
- Pójdziemy się wykąpać w jeziorze. - uśmiechnęłam się szeroko. Wytrzeszczył oczy.
- Żartujesz teraz, prawda? - spytał z zrozpaczeniem w oczach.
- A czemu miałabym żartować? - wzruszyłam ramionami, zaszłam go od tyłu i wskoczyłam na plecy.
- Ponieważ jest 10 stopni, lekko pada deszcz, wieje wiatr... - zasłoniłam mu ręką usta. Faktycznie, dopiero teraz zauważyłam, że krople leniwie bębnią o dach. Uniosłam wysoko brew.
- Naprawdę? Tylko to Cię powstrzymuje? - prychnęłam cicho. Nie odpowiedział. Nawet nie czekałam, aż to zrobi. Najwyraźniej opracował nowy plan na nie zwracanie na mnie uwagi, co musiało być trudne, ale skoro jemu się udało... Wbiłam mu łydkę w bok. - Tu by się przydało Cię jeszcze osiodłać i najlepiej sięgnąć po bata, ale nie chcę mi się zawracać. Idziemy? - niechętnie ruszył przed siebie.
~*~
Po parunastu minutach nudy z krzywą miną chłopaka doszliśmy na miejsce. Zapamiętałam je dość dobrze po naszym ostatnim spotkaniu tu, kiedy zostałam wepchnięta bez mojej aprobaty. Teraz, na reszcie będzie moment, w którym będę mogła się zemścić. I chociaż minęły od tego długie tygodnie, nadal o tym pamiętałam.
Nad jeziorem dość ostro wiało, choć na szczęście deszcz przestał padać.
Zeskoczyłam lekko z pleców przyjaciela i weszłam na pomost, aby zamoczyć nogi. Kątem oka obserwowałam wysoką postać, zmierzającą w moim kierunku. Po chwili Luke dosiadł się do mnie. Na chwilę zamyśliłam się, żeby w myślach dopracować jeszcze mój kolejny głupi plan. To wystarczyło. Poczułam, jak ktoś mocno łapie mnie w pasie i wykonuje zamaszysty ruch ręką. Ktoś rzucił mną, jak szmacianą lalką, prosto do wody. Przez chwilę nie byłam w stanie wziąć oddechu. Byłam pewna, że minęło parę minut, zanim udało mi się wynurzyć nad taflę wody. Musiałam to przyznać. Nigdy nie byłam za dobrym pływakiem. Było to dla mnie kolejną umiejętnością nie do okiełznania.
Wynurzyłam się prosto pod pomostem, aby wziąć parę urywanych oddechów. Zaraz potem znów zanurkowałam, żeby wziąć z zaskoczenia Luke'a i złapać go spod wody za kostki. Niczego nie spodziewający się chłopak, próbował chwycić się ostatniej deski ratunku, ale bez skutku, ponieważ deski z pomostu zostały ochlapane przeze mnie, przez co jego dłonie się ześlizgnęły, a on wylądował w wodzie, tuż obok mnie. Rzucił się na mnie, żeby podtopić mnie w wodzie, ale nie było tak łatwo.
Stoczyliśmy zażartą walkę. Co jakiś czas tryumfowałam ja, czasem blondyn, który miał nade mną dużą przewagę, ponieważ nie miałam tyle siły co on. Koniec końców musiałam przestać, ponieważ straciły już wszystkie siły. Wyszłam na trawiasty brzeg. Kawałek za mną zasiadł Luke, który zdawał się być prawie w ogóle niezmęczony, kiedy ja dosłownie umierałam tam z zimna i wysiłku.
Przez chwilę nie ruszałam się, mając nadzieję na dość szybkie zregenerowanie sił. Tak też było. Po chwili przestałam już tak szybko oddychać, a ból w moich nogach już prawie mi nie dokuczał.
Doczołgałam się do Luke'a i pochyliłam się nad nim. Uśmiechnęłam się szeroko i złożyłam lekki jak piórko pocałunek w policzek.
- Jesteśmy strasznie głupi, wiesz? - po czym odwróciłam się, żeby ukryć rumieniec na moich policzkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)