- Mógłbyś mi chociaż użyczyć tych paru centymetrów... - wywróciłam oczami, hamując kolejny atak śmiechu. Luke wygodnie usadowił się na siedzeniu. Niestety jego komfort nie potrwał zbyt długo, gdyż po wyprostowaniu się uderzył się w sufit samochodu.
- Może ma Pan otwierany dach? - było to naturalnie pytanie retoryczne. I ja i blondas... no dobra, ja, blondas i taksówkarz doskonale wiedzieliśmy, że sufit taksówki nie mógłby być otwierany. Oczywiście - skończyło się na tym, że Luke siedział zgarbiony przez całą drogę. Praktycznie przez cały czas śmiałam się z jego starań przybrania wygodnej pozycji.
~*~
Z uniesioną brwią czekałam, aż chłopak wyciągnie z plecaka portfel. Na darmo. Siedział nieruchomo. Po chwili na mnie spojrzał.
- No co? Nie płacę. Koniec i kropka. - i to mówiąc wyszedł z samochodu, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
- Cham. - skwitowałam z rozbawieniem. Moja brew nadal była w niewygodnej pozycji. - Najmocniej przepraszam za mojego kolegę. - dołożyłam nacisk na ostatnie słowo. Powiedziałam to tylko, dlatego żeby zaplusować w oczach kierowcy. - Czasami... przepraszam, zawsze zachowuje się jak skończony debil. - facet nie odezwał się do mnie, tylko spojrzał wilkiem na Luke'a stojącego przy drzewie. Podałam mężczyźnie odliczoną kwotę na dłoni i wyszłam, zabierając nasze bagaże. Celeste zaczęła wiercić się w swoim "opakowaniu".
- Coś ty mu naopowiadała? - podszedł do mnie, przejmując swoją walizkę i kotkę.
- Powiedziałam mu tylko, że jesteś naprawdę kochanym człowie...
- Właśnie dlatego patrzy na mnie jakbym zabił mu chomika. - odwrócił się ode mnie i ruszył przed siebie.
- Czy ty masz okres, czy co? - spytałam rozbawiona. Zachłysnął się powietrzem, ale nie odpowiedział. - Mamusia nie nauczyła Cię, że na pytania powinno się odpowiadać? - nadal milczał. - Serio? Teraz będziesz mnie ignorować? - jego kąciki ust się uniosły.
- Właśnie dowiodłaś, że Ciebie nie da się ignorować więcej niż dwadzieścia sekund. Tak swoją drogą to wszyscy w twojej rodzinie to takie krasnale jak ty? - pisnęłam oburzona na jego słowa. Było już wiele osób, które nabijały się z mojego niskiego wzrostu, ale takiego określenia jeszcze nie usłyszałam. Moja najlepsza przyjaciółka Yvonne, z którą chodziłam przez dwa lata do liceum zanim nie przeprowadziła się do Europy miała zwyczaj mówienia do mnie 'lilipucie'. Miałam także przyjaciółkę we Francji, która mówiła do mnie zwyczajnie 'kleines mädchen' [Nie łudźcie się, wujek Google pod względem wszelkich tłumaczeń jest całkowicie ułomny, hahaha. Z niemieckiego oznacza to 'mała dziewczynka]. To były jedyne słowa, które zapamiętała ze swoich zajęć dodatkowych, z czego nie raz miała ubaw.
- Nie, Sydney i Justin są całkiem wysocy, siostra ma około sto siedemdziesiąt centymetrów, a braciszek trochę więcej. Mama jest ode mnie o cztery centymetry wyższa, a ojciec ma prawie metr osiemdziesiąt. - nim się obejrzałam znajdowaliśmy się już w korytarzu i podążaliśmy w stronę mojego pokoju. Sporo czasu zajęło mi namówienie go, żeby nie szedł do siebie.
Pierwsze co zrobiłam będąc z powrotem w własnym przytulnym pokoju to wypuściłem moją kotkę. Miałam wrażenie, że zaraz zajęczy się na śmierć. Celeste ochoczo wyszła z klatki i pobiegła od razu do swojej miski. Prędko nalałam jej wody i karmy, a ona w szybkim tempie zaczęła to pochłaniać. W tym czasie usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy. Druga część kanapy ugięła się z cichym zgrzytem, co świadczyło o tym, że zasiadł tam Luke. Bez zastanowienia przesunęłam się trochę do niego i wtuliłam się w jego bok. Przez chwilę był zdziwiony, ale potem objął mnie lewym ramieniem. Przez parę minut leżałam tak z zamkniętymi oczami, rozkoszując się jego ciepłem. Oczywiście potem musiało mi coś przeszkodzić. Jedna książka z trzaskiem upadła na podłogę, przez co poderwałam się na równe nogi. Biała kotka stała nad książką zupełnie niewzruszona. Często zapominałam, że jest prawie głucha.
- Na starość będę miała słaby słuch przez ciebie… - jęknęłam, pocierając bolące ucho. Chwilę siedziała przede mną z poważną miną, jakby zastanawiała się, czy nie zrzucić jeszcze paru tomów, ale po dokonaniu obserwacji (które ponadto musiały okazać się niezwykle ciekawe) czmychnęła w kierunku drzwi. Spojrzałam za nią, ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. - Stój! Wracaj, moje dziecko! Kurde.
Blondasku~
Czy zechcesz mi odpisać?
No nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)