Strony

piątek, 22 września 2017

Od Lily C.D Noah'a

Mój krótki śmiech przyprawił go o głośne wyrażenie swych emocji w postaci westchnienia, które równie dobrze mogło być słyszalne na drugim końcu korytarza. Wesoło się poderwałam z szorstkiego materiału wycieraczki, wprawiając swe nogi w krótki bieg i obierając za cel schody, tuż obok chłopaka. Układające się w zgrabne stopnie, dawały jedyny powód istnienia połyskującym metalicznie poręczom. Klucze, zapewne nie tylko do pokoju, radośnie pobrzękiwały w całym zamieszaniu w poszukiwaniach, pojedynczego praktycznie niczym się niewyróżniającym. Drugie piętro, oznaczone również jako pokoje płci męskiej, praktycznie niczym się nie różniło od naszego i jak podejrzewam, na trzecim również nie było specjalnych powodów, dlaczego by miało być inaczej. Dębowe drzwi nawet nie drgnęły po tym, jak jednej klucz nieudolnie próbował się przekręcić w zamku.
— Wiesz, nie ma specjalnej różnicy, czy będziemy spać na Twojej wycieraczce, czy na mojej — rzuciłam, nadal zachowując wytłumiony głos. W odpowiedzi otrzymałam jedynie kpiący uśmiech, kiedy drugi klucz zgrabnie otworzył wrota do nieznanego mi królestwa, jednak tym razem nie mojego. Pomieszczenie o barwach zbliżonych do bladożółtego kremu i pozbawione w szczególności tych żywych kolorów. Oczami wodziłam po zakątkach pokoju, jakby nie mogąc się nacieszyć swoją obecnością w tym miejscu.
— Łał, pierwszy raz widzę u Ciebie taki porządek — przyznałam z ręką na sercu, nie mogłam w żaden sposób porównać stanu jego pokoju, do tego, w którym jeszcze miałam okazję rzucić skarpetą w twarz Noah'a.
— Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności? — nagle jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu, tuż po tym, jak spora lampa zwisająca bezwładnie z sufitu nagle obudziła się, rozświetlając pomieszczenie.

— Skądże — sarkazmem zapewniłam towarzysza o jego zwycięstwie nad wszelkim chaosem, zazwyczaj tu panującym. Pokój mieścił w sobie jedno, szerokie i mieszczące co najmniej cztery osoby łóżko, na którym o dziwo równiutki bez żadnej skazy koc, w odcieniu mniej więcej podobnym do zimnych ścian, przyozdobionych zaledwie zdjęciami stajennych ulubieńców.
— Skąd ta zmiana?— zaśmiałam się, jeszcze przypominając sobie o bałaganie. Teraz, nawet nie mogłam doszukać się choć jednej niedoskonałości, która obróciłaby jego zwycięstwo, w moje.
— Czasem warto się ogarnąć, Lil — odpowiedział, jakby właśnie zasugerował, że moja organizacja nie dorównuje mu do pięt... Owszem, nie dorównuje i nie ma sensu oszukiwać swojego umysłu, który i tak już ledwie pracuje w całym bałaganie. Prychnęłam pod nosem jakieś przypadkowe słowa na odczepne, choć nie miały one najmniejszego sensu, a co dopiero związku z tematem. Stojąca niedaleko wysoka półka z licznymi książkami chciała już całować chmury, jednak sufit jej to skutecznie utrudniał.
— Jak Ty tam dosięgasz?! — z nutą zdziwienia umiejętnościami Noah'a nabytymi w nowym pokoju, próbowałam choć dotknąć ostatniej półki.
— Istnieje tak zwane krzesło. W dzisiejszych czasach to zupełna rzadkość. — kolejnym sarkazmem przywrócił mnie do stanu zupełnego rozbudzenia, mimo iż zbliżała się trzecia godzina po północy.
— Zaprezentujesz?
Prychnął cicho pod nosem w pogardzie, jednak krzesło obrotowe od ciemnego biurka miało jeszcze parę właściwości, o których Noah raczej zapomniał, a ja nie zamierzałam obracać jego przekonań, że nie ma możliwości upadku. Nawet jak przesuwał siedzisko po podłodze, nie przypomniał sobie, że krzesło może równie dobrze się przesunąć, tylko z nim na sobie. Oparłam się ramieniem o lodowatą ścianę, upewniając się, że nie skończę tak jak na pastwisku - na glebie i podziwiałam z mizernie ukrywanym rozbawieniem, wyczyny chłopaka.

Powolnie rozprostowywał nogi, by jednak móc dosięgnąć jakiejkolwiek książki, mimo że był ode mnie dużo wyższy. Już dłonią jeździł po półce, by odszukać skarb, czyli jakąś sensowny utwór literacki. Jednak oparty ciężar górnej partii ciała na rękach, z kolei opartych na szafce. Krzesło od początku, tak jak przewidywałam, odskoczyło niczym wystraszony koń do tyłu, odejmując jedynie magiczne podwyższenie chłopakowi. Jeden trzask, a mogłabym być pewna, że obudził właśnie cały akademik. Przeciągły jęk jedynie sprowokował mnie do pomocy na chłopaku, leżącym na boku i wzdychającym ciężko z bólu.
— Dzisiaj raczej powinno się wiedzieć, jak funkcjonują krzesła obrotowe — uśmiechnęłam się delikatnie, przenosząc dość dużą głowę (ale raczej nie zawierającą za dużo) na swoje kolana.
— Zrobisz mi herbatkę? — błagalny, a jednocześnie wygięty w bólu wyraz twarzy rozczulił mnie do tego stopnia, że roześmiałam się.

Noaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)