Strony

środa, 20 września 2017

Od Oriane C.D Will'a + zadanie 19

Pobiegłam czym prędzej do piekarnika, by uratować muffinki, trochę się podjarały, ale nie jest źle... chyba. Po przekazaniu muffin Esmeraldzie, która spojrzała na nas z miną zbitego psa, poszliśmy po kolejne zadania na dziś. Niestety lub stety do Akademi przyjeżdżają dziś dzieci i trzeba wszystko przygotować... wszystko to znaczy kucyki i mniejsze koniki rekreacyjne do oprowadzania.
Westchnęliśmy ciężko i postanowiliśmy zebrać paru typów do pomocy, niestety nikt nie chciał się zgłosić za bardzo, każdy robił wszystko a zarazem NIC. Nie powiem, było to dla mnie trochę irytujące... no bo co jeżeli dzieciaków będzie miliony, a nas tylko dwójka? Co ja mam teraz biedna począć... ale nagle przed moimi oczami śmignął mój głupi, starszy brat.
-Marcel! Nie próbuj uciekać! - Zawołałam, kiedy zaczął biec, wiedział już chyba co się kroi.- Stój FBI!- I sru za nim, moja mama pewnie byłaby ze mnie dumna widząc jak wyrywam mu kłaki, ach... ta rodzeństwo. Dajcie mi piłę albo motykę, to z chęcią odrąbie mu łeb to tak z czystej siostrzanej miłości.- Myślałeś że uciekniesz?! Co to to nie!
- Dobra, czego chcesz siostro?- Zmierzył mnie wzrokiem chłodnych tęczówek i otrzepał się z kurzu, oraz siana walającego się przed stajnią.
- Masz nam pomóc, inaczej zaraz walniesz iksy zamiast oczu.- Zagroziłam krzyżując ręce na piersiach. Wyjaśniłam o co chodzi i mój biedny brat się załamał, gdy tylko usłyszał słowo ,,dzieci”, bowiem strasznie nie lubił małych drących się bachorów. Ja zresztą też niezbyt, byłabym kiepską matką.
- Tak... po godzinie rzeczywiście walnę iksy zamiast oczu, ale już nawet nie będziesz musiała do tego przykładać ręki, Przenic.- Odparł z wyraźną nutką niechęci w głosie. Tak więc zaczęliśmy sprzątać, żeby dorośli nie mówili, że mamy syfiastą stajnię czy coś, chociaż moim zdaniem stajnia musi być syfiasta, no sorry taki mamy klimat. W końcu skończyliśmy i akurat dzieciaki przyjechały drąc japki na całą stajnie, aż ze stajni usłyszałam rżenie bardziej nerwowych koni. Moja Rose pasła się na pastwisku razem z Wirtuozem, który przyglądał się nieufnie krzyczącej ferajnie i stał schowany przy brzuchu mamy, na szczęście daleko od całego zdarzenia. Oczywiście bardziej spostrzegawcze dzieci od razu zauważyły małego, świeżo narodzonego źrebaka. Gwizdnęłam w trawę by spłoszyć konie i pobiegły w ciul daleko.
- Źrebaczka i mamusię zostawiamy w spokoju, tam w stajni czekają na was kucyki. - Odparłam, a małe człowieki odpowiedziały mi głośnym ,,yeeeey”. Niestety na mnie przypadły te „gorsze” przypadki bachorów, te bardziej rozpieszczone...
- Lola nie ciągnij Ametysta za grzywę, Brajanusz nie wkładaj mu palców do oka. USPOKÓJCIE SIĘ!- Wrzasnęłam, kiedy nagle usłyszałam płacz. Westchnęłam ciężko, żałowałam naprawdę, że się na to zgodziłam, ale być może wtedy dostanę za to jakieś wynagrodzenie w postaci chociaż czekoladowej babeczki. Udało mi się uspokoić dzieci, kiedy pokazałam im jak czyścić konia, obserwowałam je starając się nie denerwować, ale haflinger dzielnie wszystko wytrzymywał, podczas gdy trzy ,,tury” dzieci po dwie osoby pomagały nam przy oporządzaniu tak reszta wycieczki szła na zwiedzanie... Miałam tylko nadzieję, że nie wbiją nam do pokoju i nie zaczną grzebać mi w bieliźnie... no, ale wracając! Wreszcie chwyciłam siodło i zaczynałam siodłać biednego Ametysta, który chyba już miał dosyć... a to dopiero początek tej przygody. Poklepałam go po szyi kiedy wreszcie został osiodłany, dzielny z niego konik... naprawdę, na jego miejscu już dawno bym ich skopała i poszła sobie w ciul. Miałam jednak nadzieję, że nie przyjdzie mu to do głowy, potem będzie na mnie, że nie dopilnowałam, chociaż w sumie nie bardzo rozumiem sensu wycieczek do stajni. Przecież to żywe zwierze i nie wiadomo kiedy przekroczy się jego granice cierpliwości, zawsze jest jakieś ryzyko, że może się coś stać. Wyprowadziłam wałaszka na zewnątrz, pomagając dwójce wsiąść na jego grzbiet, dzieci oczywiście zaczęły się kłócić o to, kto będzie z przodu. Zirytowałam się, sama źle się poczułam, brzuch znów mnie zaczął boleć, nie powinnam się stresować. Will był gdzieś w korytarzu stajni, ale to wystarczyło by mnie zauważył i od razu do mnie podbiegł.
-Orcia... co się dzieje?- Zapytał przerażony, ignorując już drące japy bachory.
- Boli mnie brzuch.- Wyszeptałam cicho spoglądając na jego twarz.
-Musisz iść odpocząć... nie możesz się denerwować.- Powiedział mi cichutko do ucha, drgnęłam lekko.
- Nie... dokończę pracę i dopiero wtedy się położę.- Powiedziałam stanowczo i chwyciłam wodze konika, który cicho zarżał. Zaczęliśmy oprowadzankę po terenach Akademii... na szczęście, albo na nieszczęście to wszystko szybko się skończyło... upadłam ponownie na ziemię i zaczęłam krztusić się krwią. Mój jakże ukochany instruktor, Pan Gilbert akurat przejeżdżał ową leśną ścieżką, pół przytomna zauważyłam jak ku przerażeniu zsiada i kładzie mnie na pozycję bezpieczną, by krew wypływała mi na bok, tuż na ziemię. Krwioplucie po chwili ustąpiło, na moje szczęście... nie było to dość przyjemne uczucie, ani psychiczne, ani fizyczne.
- Oriane? Wszystko dobrze?- Zapytał uważnie mnie obserwując, jak cholernie ciężko oddycham.
-Tak, dziękuję... poradzę sobie.- Odpowiedziałam, ponownie wstając wycierając krew z ust i idąc dalej. Po kilku turach i po ostatniej z nich przy rozsiodływaniu haflingera, znów straciłam przytomność.
Obudziłam się w swoim pokoju, koło mnie leżał przerażony Will, gładząc mój chłodny policzek.
-Co się stało?- Zapytałam.
- Straciłaś przytomność... nie rób tego więcej.- Wyszeptał zmartwiony tuląc mnie do siebie.- W ogóle Gilbert Cię przyniósł do pokoju, wydawał się dziwnie miły...- Powiedział patrząc mi w oczy. Rzeczywiście... nie zdarzało się to codziennie, ale wypadałoby mu podziękować... zobaczymy czy jednak czegoś nie kombinuje... ale to już przyniosą mi następne dni.

<Will? :3>
Otrzymujesz 25 punktów za poprawne wykonanie zadania (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)