-Lena! Czekaj!- usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się w stronę Esmy idącej z Queen w naszym kierunku. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk pocierania kamienia o kamień, kiedy mama z jej chłopakiem odkręcili się również w tamtym kierunku.
- Cześć - powiedziałam.
Skrzywiłam się trochę na myśl o przedłużonym pobycie tegoż faceta w akademii. Lecz wysiliłam się na uśmiech.
- Któż to jest? - zapytał Raphael.
- Jestem Esmeralda, miło mi.
- Ah tak, Lena wiele mi o tobie mówiła - powiedziała mama.
Najwidoczniej miałyśmy dwie różne definicje słowa 'wiele'.
Spojrzałam na dziewczynę porozumiewawczo.
- Oh, naprawdę? Zatem zna pani pewnie moją Desert - stwierdziła dziewczyna, spoglądając na klacz stojącą obok niej.
- Śliczna - zachwyciła się mama - Powiedz, skąd ją wzięłaś? Jeśli jest tam więcej takich cudownych koni, to już chyba wiem, gdzie kupię konia dla córki!
Założyłabym się, że gdyby konie potrafiłyby się zarumienić, właśnie to zrobiłaby w tamtym momencie Samba.
- Mamo, sądzę, że to mało możliwe - powiedziałam, przerywając Esmie, która właśnie zaczerpnęła powietrza, żeby coś powiedzieć.
- Szkoda. Ale może pójdziemy już do twojego pokoju? - zapytał Raphael, jakby mu się gdzieś strasznie śpieszyło.
<Esma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)