Nie powiem, byłam trochę zdziwiona. Ja zapewne wkrótce poznam wszystkich mieszkańców tej placówki (taki mój urok, hah). Jednak Lena nie jest mną, może jest nieśmiała?
Posłałam dziewczynie lekki uśmiech i odwróciłam głowę w kierunku Szafira, głaszcząc delikatnie jego pysk. Był taki mięciutki...
- Które konie są twoimi ulubieńcami? Polecasz jakieś? - powiedziałam, zerkając kątem oka na nastolatkę. Tamta ruszyła w kierunku pierwszych boksów, przystając przy jednym z boksów. Ruszyłam za nią, a moim oczom ukazała się niewysoka kasztanka, której imienia jeszcze nie zdążyłam zapamiętać.
- Bardzo lubię Rosabell. Świetnie się na niej jeździ, a siodło tej bogini to cudo. - Lena uniosła wyżej kąciki ust, gdy klacz podeszła do kraty i trąciła jej rękę.
Zachichotałam na to stwierdzenie, próbując zakodować sobie w pamięci imię ulubienicy szatynki, jednak wiedziałam, że to na marne (szybko zapominam takich rzeczy jak imiona, adresy czy numery telefonów).
- A jazdy? Instruktorzy są sympatyczni czy może wręcz przeciwnie? - zapytałam, spoglądając na radosną brązowowłosą. Widać było, że świetnie dogaduje się z końmi.
- Są dosyć mili, chociaż niektórzy bardzo surowi.
Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Pogładziłam łeb Rosabell i stanęłam przed sąsiednim pomieszczeniem, w którym znajdowała się tarantowata Wings. Klacz zaczęła skubać moje palce i rękaw, zapewne poszukując smakołyków. Nawet gdy niczego nie znalazła, nie zaprzestawała poszukiwań.
- Przykro mi mała, nie mam nic dla ciebie. - odezwałam się niej, po czym odwróciłam się do Leny z wielkim uśmiechem. - Co ty na to, żebyśmy razem poszukały innych mieszkańców akademii?
<Lena?>
Poszukajcie mnie, mnie! (no Esmusi xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)