Strony

niedziela, 5 sierpnia 2018

Od Navarro C.D Winter

Przez krótki czas noszenia przez dziewczynę mej kurtki zauważyłem, iż kolor czerwony bardzo pasuje Winter, o zgrozo, nawet bardziej niż mi. Do reszty pozbieraliśmy produkty, które spadły na ziemię, po kilka razy sprawdzając, czy aby na pewno wszystko znalazło się w naszych ramionach i nic nie zostało na parkingowym asfalcie. Miauk Tośki nie polepszał sprawy, oznajmiała tylko, iż potrzebuje iść za krzaczek - naprawdę wybrała sobie idealną pogodę na to, gdyż znając ją zanim się załatwi to pięć razy obkręci smycz wokół jakiegoś pierdolonego drzewa. Tak jak powiedziałem, tak też było. Biała kocica rozgrzebała pół wysepki na parkingu w poszukiwaniu idealnej ziemi na złożenie swoich odpadów - lecz i tam przewędrowała na inną wysepkę i tak dopiero załatwiła swoje sprawy, przy okazji pofarbowała się na brązowo, bez zważania na moje błagania. Tak pięknie wystylizowaną w błoto kotkę zaprowadziłem do auta, już prawie otwierając drzwi , nie trzymałem mocno smyczki, tylko tak, by mi nie wypadła. W tym momencie niebo rozlśniło się milionem świetlnych płatów, a po chwili ultra głośno grom uderzył w słup wysokiego napięcia. Nim się spostrzegliśmy, kotki wystraszone hukiem spłoszyły się, gnając wprost na jadące auto.
-Tabaca!- głośno krzyknąłem, biegnąc za kotkami ciągnącymi smycze za sobą.
-Novis! Wracaj! - Winter ruszyła biegiem za mną, a tak dokładniej mówiąc za kotami, które czmychnęły pod niebieskie auto terenowe. Przynajmniej miał wysoką podłogę, więc bez problemu sięgnąłem neonowej smyczy mojej kotki oraz czarnej automatki Novis.
Zatrzasnąłem smycz na krótko, wyciągając farbowaną brunetkę spod auta oraz porządnie spłoszoną Czarnulkę. Przekazując Zimce smyczke Novis, specjalnie dłużej przytrzymałem jej dłoń. Czekajcie, what. Po chwili jednak mocno się speszyłem, szybko zbierając Tośke z ziemi.
-Dzięki...- Winter odpowiedziała cicho, prowadząc swoją kotkę.
Dziewczyna została daleko za mną, myślałem, że ma może jakieś problemy z chodzeniem czy może łapie szybko zadyszke, albo jest po prostu zmęczona, jednak patrząc na nią nie zauważałem oznak zmęczenia.
-Idziemy na kawę? Rozgrzejemy się trochę. Oraz Zimka, musisz sie przebrać, wyglądasz jak mokra kura. - zaśmiałem się sam z siebie, jednak odchrząknąłem i cicho przeprosiłem za porównanie jej do kury. - W bagażniku są jakieś damskie ciuchy, wybierz coś.
Szybko wcisnąłem logo firmy mojego auta, wtedy bagażnik otworzył się i ukazały sie ułożone ciuchy. Winter popatrzyła na mnie zdziwiona, jakbym pozabijał jakieś babki i zdjął z nich ubrania, lecz jednak nie, ubrania były mojej mamy.
-Nie trzeba...naprawdę...- Zimka wydawała się dość skonsternowana, jednak szybko wybrała czarny luźny sweter z białym kotem, sam pomyślałem, że będzie do niej pasował.
Wraz z kotkami powędrowaliśmy do auta i wsiedliśmy do niego. Zimka zajęła miejsce z tyłu wraz z kotami - sam poprosiłem by wytarła dwie uciekinierki jednym z koców, które leżały na siedzeniu za mną.  Szybko znaleźliśmy przytulną kawiarenke w wyjeździe z autostrady, więc zabraliśmy koty i w drogę.
Kawiarnia miała design starych czasów - drewno wszędzie, brązowo wszędzie, tylko drzwi i lada były białe - chwilę zastanawialiśmy się nad stolikami, wybrać stolik przy oknie czy przy ciepłym nadmuchu? Oczywiście stanęło na ciepłym nadmuchu, gdyż po deszczu zrobiło sie mokro i zimno. Wybór stolika przy nadmuchu okazał się trafny, mieliśmy do dyspozycji dwie sofy. Novis została ze mną, podczas gdy blondynka poleciała do toalety się przebrać. Na stoliku leżało menu, zainteresowałem się jego angielską wersją, gdyż chorwacki nie był mi jeszcze za dobrze znany. Bez zbędnego zastanawiania się nad rodzajem kawy, postanowiłem wziąć Caffe Latte oraz jakieś ciastko, tylko pytaniem było...jakie? Zimka po chwilce wróciła, a więc odstąpiłem jej kartę, by sama mogła wybrać sobie napój. Gdy tak przeglądała stronę, ja właściwie nieświadomie wpatrywałem się w nią, centralnie w jej twarz. Dziewczyna niespodziewanie podniosła oczy z karty dań, zauważając chyba mój głupi świdrujący ją  wzrok. Nie dostrzegł bym mężczyzny za nią, gdyby się nie ruszyła. Facet był raczej po 40 i wlepiał ślepia w plecy Winter, nie powiem, wyglądało to dziwnie, chociaż postanowiłem nie mówić tego dziewczynie, bo i tak nie wyglądała na zadowoloną ze swojego położenia. Chwilę później podszedł do nas kelner, przyjął zamówienie i odszedł. Oboje poprosiliśmy o wegetariańską tartę ze śliwek i kawę - ja o Caffe Latte, a Zimka Cappuccino.
-Właściwie...to na jakim poziomie jazdy jesteś? - zapytałem krótko, dziękując kelnerowi za przyniesioną kawę i resztę.
-Średniozaawansowany.- odparła krótko, popijając czarnym napojem.
Sam też zażyłem łyku mojej mlecznej kawy. Trzeba im przyznać, smak miała nieziemski.
-Ja na razie początkujący, galopuję i niedawno skoki trochę. - zaśmiałem sie krótko, znów spoglądając na mężczyznę za dziewczyną. - Obczaj dyskretnie faceta za tobą.- szepnąłem do niej, a ona obróciła sie w jego stronę i zagryzając wargę odwróciła sie do mnie.
-Nie znam go...- powiedziała cicho, drapiąc Novis za uchem.
-Na pewno? - ponownie zapytałem, wpatrując sie w faceta.
Wyglądał troche dziwnie. Znaczy oczywiście rozumiem, że wpatrywał się w Winter, bo to śliczna dziewczyna, ale jednak był dziwny. Czekajcie, co ja powiedziałem? Zrobiło mi się momentalnie gorąco i zakryłem ręką usta.
-Wpatruje sie w Ciebie...cały czas. - powiedziałem, siadając obok Winter. Otoczyłem ją ramieniem, na co mnie lekko odepchnęła. - Nie wariuj, proszę Cię.
Dziewczyna popiła kawę i skubnęła ciasta. Tarta śliwkowa wyglądała naprawdę smakowicie, więc z uśmiechem na twarzy pogryzłem kawałek, który ukroiłem. Szczerze ja również byłem strasznie skrępowany - przytulałem praktycznie nieznaną mi dziewczynę. Dokończyłem posiłek i poczekałem, aż Zimka też skończy. Zapłaciłem za nas oboje i dając wodę naszym towarzyszkom, wyszliśmy z lokalu.
*~*
Droga minęła sprawnie, zakupy doczołgaliśmy do pokoju. Winter poszła na wieczorną jazdę na halę, a ja siedziałem w stajni, obserwując konie. Chyba najbardziej urzekła mnie Pompeja - kasztanka została obdarowana przeze mnie kilkoma marchewkami. Wyczyściłem klacz tak bez powodu i przesiedziałem w jej boksie kilkanaście minut. Trudno było się z nią pożegnać, jednak co robić - chciałem popatrzeć jak jeździ Winter, więc wyszedłem ze stajni i w szybkim tempie doszedłem do hali.
-Wolne?- krzyknąłem, a gdy usłyszałem, że mogę wejść, od razu dostałem sie do środka.
Blondi właśnie robiła najazd na przeszkodę ładnie zebraną Paris. Dziewczyna zrobiła świetny półsiad, dała luz widzą siwej, przez co idealnie wyciągnęła szyję tak, jak potrzebowała. Lądowanie było miękkie i zgrabne, od razu po skoku przeszła do kłusa, a następnie zmieniła kierunek zgodnie z poleceniem Jamesa. Chyba zauważyła mnie i nieco za mocno pociągnęła klacz, która nerwowo strzeliła baranka.

Zimuś? 8))


1015 słów = 6 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)