Strony

sobota, 20 października 2018

Od Any C.D Petera

O dziwo, udało mi się trafić na odpowiednią szafkę za pierwszym podejściem. Z tyłu, za makaronami, stało pudełko ciasteczek maślanych. Położyłam zdobycz na blacie, od razu otworzyłam drugą szafkę i przebiwszy się przez paczki mało interesującej mąki, cukru, ryżu i kasz, w końcu wyciągnęłam z niej skrzętnie ukryty kiedyś przeze mnie słoik Nutelli.
- Mam nadzieję, że mnie nie wydasz - mrugnęłam porozumiewawczo do chłopaka, zgarniając przekąski z blatu.
Usiedliśmy we w miarę pustej o tej porze stołówce (było już po obiedzie), racząc się przepyszną, aromatyczną kawą i krakersami z Nutellą. W międzyczasie przybiegły do nas nasze psy. Gdy tylko Ghost zobaczył na stole ciastka maślane, natychmiast wskoczył przednimi łapami na moje kolana, patrząc na mnie błagalnie.
- Zejdź - poleciłam. Gdy husky wykonał polecenie rzuciłam mu ciastko. - Masz jakieś plany na popołudnie? - zwróciłam się do chłopaka, otrzepując ręce z okruszków.
- Raczej nie - odpowiedział. - Pytasz z jakiegoś konkretnego powodu?
Wzruszyłam ramionami, wstałam i zgarnęłam nasze, puste już, szklanki, po czym ruszyłam do kuchni, żeby je umyć. Ghost, a za nim nowo poznany przyjaciel, podążyli za mną.
- Muszę dzisiaj objeździć trzy konie - rzuciłam przez ramię do chłopaka, odkręcając kran. - Swojego i dwa stajenne, jednego, bo dawno nie chodził, a mam go mieć na jazdę w poniedziałek, a drugiego po wczorajszych zawodach dla grupy średniozaawansowanej, żeby rozchodził zakwasy - poprosiła mnie o to koleżanka, która go miała; sama nie może bo musiała wyjechać na weekend. Na upartego pewnie dałabym radę, ewentualnie na tego na poniedziałkową jazdę wsiadłabym jutro, ale nie wiem, czy ogarnęłabym to czasowo, bo chciałam jeszcze znaleźć jutro chwilę nasu na wypad do miasta - wytarłam szklanki i odłożyłam je do szafki, po czym wróciłam do stolika, przy którym czekał na mnie chłopak. - To jak?
- Ale że... miałbym pomóc ci... - zaciął się, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Dokładnie - zaśmiałam się, chcąc dodać mu pewności siebie. - Co powiesz na Paris? Zazwyczaj jest potulna, a po tych zawodach będzie dodatkowo padnięta, więc nie powinna sprawiać problemów. Dla pewności możemy wsiąść razem - ty na nią, a ja na Storma. Pasowałoby ci za dwie godziny?
- Chyba tak...
- To super. Spotkajmy się na dużej hali. Teraz wsiadam jeszcze na Mon Cherie, więc jakbym się spóźniła, możesz zacząć stępować.
~•~
Zaraz po wejściu do stajni podeszłam do boksu Storma, stajennego wałacha fryzyjskiego, żeby wyczyścić go i przyszykować wszystko przed jazdą, aby po treningu z Charliem już tylko założyć na niego sprzęt. Potem poszłam po Charliego, wyszykowałam go, po czym wyprowadziłam z boksu na halę.
Wpuściłam Ghosta, który mi towarzyszył, przede mną, potem dopiero weszłam ja z Siwym. Pies natychmiast zajął przypisane mu miejsce w jednym z narożników, a ja podeszłam do specjalnych schodków, żeby wsiąść na ogiera.
Trening rozpoczęłam ćwiczeniami w stępie na długiej wodzy. Tradycyjne wolty w narożnikach i na środku długiej ściany, serpentyna, zatrzymania w poszczególnych literach... Gdy Charlie wykonywał już wszystkie moje polecenia natychmiast, gdy dawałam ku temu sygnał, zebrałam wodze na kontakt i dałam znak łydkami do przejścia do kłusa. Kilka pierwszych okrążeń zrobiliśmy po ścianie, w ramach rozprężenia, potem przeszliśmy do prostych ćwiczeń uczulających na działanie łydki i dosiadu, żeby ostatecznie przejść do ćwiczenia trudniejszych figur.
Na pierwszy ogień poszły ciągi, najpierw w stępie, dalej po kilku udanych - w kłusie. Gdy po tych ćwiczeniach spojrzałam na zegarek, zostało nam około 20 min. treningu, żebym się wyrobiła na ten umówiony z Peterem. Delikatnie zatrzymałam Charlesa z powrotem do stępa, poluźniając nieco wodze, żeby mógł wyciągnąć szyję. Po całym jednym okrążeniu, na powrót zebrałam wodze. I skończył się miły trening. Charlie momentalnie, bez żadnego gestu z mojej strony ku temu, ruszył z miejsca galopem. Niemal natychmiast udało mi się go zatrzymać, ale już się nakręcił. Strzygł uszami, cały się spiął i tylko czekał na mój choćby najdelikatniejszy gest mogący być dla niego przyzwoleniem, żeby ruszyć galopem. Westchnęłam, nieco już poirytowana tym, że nie dam rady z nim zrobić żadnego konstruktywnego ćwiczenia w galopie, co najwyżej wolty, o ile udałoby mi się go na tyle zebrać...
Odczekałam całe okrążenie, zanim Charles się w miarę ogarnął i przestał w każdym narożniku wyrywać jak głupi. Gdy ponownie zaczął mnie słuchać, a nie wymyślać, o co mi będzie zaraz chodziło, w najbliższym narożniku dałam znak do zagalopowania. Bezproblemowo przeszedł od razu ze stępa do galopu, co prawda pośredniego, ale przynajmniej poczekał, aż go do tego pokierowałam. Przeleciał w zawrotnym tempie kilka okrążeń, aż się nie zmachał na tyle, by łaskawie zauważyć, że jakiś ciężar na jego grzbiecie dociąża jego zad, starając się go spowolnić. O dziwo płynnie przeszedł do galopu zebranego, podporządkował się moim pomocom i udało nam się zrobić kilka ładnych wolt oraz parę ósemek z lotną zmianą nogi na jej środku. Na koniec, chcąc wykorzystać ładne zebranie Siwego, pokusiłam się na zmianę kierunku po skosie, z lotną co drugą foule. Ostatecznie wyszło co trzecią, czwartą, przy drugim i trzecim powtórzeniu podobnie, ale lepsze to, niż nic - w końcu to już jakiś postęp.
Na koniec zrobiłam kilka ósemek w kłusie na długiej wodzy, w ramach rozprężenia. W momencie, w którym przechodziłam do stępa, przy bramie na halę pojawił się Peter z Paris. Charlie zarżał na widok klaczy i natychmiast zadarł wysoko głowę, zerkając na towarzyszkę, jednak szturchnięty przeze mnie łydką w ramach upomnienia ruszył posłusznie stępem roboczym przed siebie.
- Nie przejmuj się nim, jest kulturalnym ogierem - rzuciłam do chłopaka ze śmiechem pobrzmiewającym w głosie. - Zaraz schodzę, tylko muszę go jeszcze przestępować.
Chłopak pokiwał głową i niepewnie wszedł na ujeżdżalnię. Powitał go Ghost, który do tej pory drzemał w swoim kącie.
Jak obiecałam, kilka minut później zeskoczyłam zgrabnie z Charliego i ruszyłam odprowadzić go do boksu.
- Zaraz wracam! - krzyknęłam jeszcze do chłopaka, zanim zniknęłam z Siwym w przejściu do stajni prywatnej.

Peter? ^^

926 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)