Strony

środa, 2 stycznia 2019

Od Harry'ego C.D Caroline

Spojrzałem na pełną ciekawości twarz Caroline, która w dalszym ciągu oczekiwała na moją odpowiedź. Mocno zaciskając zęby, wpatrywałem się w sylwetkę bruneta, który wyjątkowo szybkim krokiem opuścił budynek szkoły. Delikatnie rozluźniłem swoje ramiona, ponownie skupiłem się na osobie kobiety. Przewróciłem oczami i głęboko odetchnąłem, układając w miarę dobrze złożone zdanie.
- Czy to ważne? Teraz jest już spokój, mam nadzieję, że nie będzie cię zaczepiał, ani nic z tych rzeczy. - mruknąłem i zaczesałem niesforny kosmyk za ucho szatynki. Nastolatka burknęła coś pod swoim nosem i zacisnęła mocniej swoją dłoń, wywierając u mnie bardziej dyskomfort niż ból.
- Jeżeli mi nie powiesz, to nie odezwę się do ciebie ani jednym słowem przez najbliższy rok, Kochaniutki. - warknęła niemalże i wbiła we mnie swój oburzony wzrok, bawiąc się nieświadomie swoimi palcami.
- Powiedzmy, że po prostu wypowiadał się na mój temat, nie znając mnie w ogóle. Niezbyt przyjemnie słuchało mi się również wyzwisk rzucanych w twój wizerunek. Należało mu się, jak widzisz. - odchyliłem głowę, wtapiając swój wzrok w biały jak śnieg sufit. Nabrałem dużej dawki powietrza i posłałem lekki uśmiech do dziewczyny, która nie odpowiedziała mi żadnym słowem, a raczej zagłębiła się w dłuższą analizę nad moją wypowiedzią. Delikatnie pociągnąłem dłoń nastolatki za sobą, wiedząc, że basen aktualnie jest najmniej obleganym przez uczniów miejscem. Ruszyła za mną bez wyrazu, grzebiąc w kieszeniach, szukając zapewne paczki papierosów. Jak się nie myliłem, wyjęła zgrabny czerwony kartonik, częstując mnie zaraz po tym jak w wargi złapała białą bibułkę. Bez zastanowienia chwyciłem za jedną sztukę i odpaliłem, wypuszczając szare kłębowiska dymu. Szliśmy obok siebie, nie racząc siebie ani jednym dźwiękiem naszych głosów. Zagłębieni byliśmy raczej we własnych myślach, które u mnie krążyły głównie po wydarzeniach z naszego pokoju, wspominając je niezwykle dobrze. Przypominałem sobie każdą rysę sylwetki kobiety, każdą rysę twarzy, która była zaraz obok, ale coś onieśmielało mnie, gdy tylko miałem się na nią spojrzeć. Fascynowała mnie coraz bardziej, była cudowna, jej każdy krok wywoływał u mnie przyjemny dreszcz podniecenia. Wyrzuciłem niedopałek w śnieg leżący tuż obok chodnika, słyszalny był lekki syk śniegu pod wpływem gorąca resztki tytoniu. Wplotłem jeszcze mocniej swoje palce w zimną dłoń nastolatki, delikatnie ją pocierając. Zauważyłem nieśmiały uśmiech na twarzy szatynki, która starała się ukryć go za pasującym kolorystycznie do płaszcza szalikiem. Przystanąłem tuż przed wejściem do akademika, zatrzymując przy tym współlokatorkę, która posłała mi zaskoczone spojrzenie. Nachyliłem się nad jej ustami, splatając nasze wargi w delikatnym, nastoletnim pocałunku. Gdy tylko od niej odstąpiłem, spojrzałem prosto w jej oczy, widząc te zawsze widoczne płomyczki, które przyciągały mnie najbardziej.
- Kocham cię, wiesz? - mruknąłem prosto do jej ucha. - Najmocniej na świecie. - dodałem i ponownie pocałowałem nastolatkę, która z chęcią oddawała się w moje objęcia.
- Też cię kocham, bardzo mocno. - uśmiechnęła się, a po chwili delikatnie odchyliła się od mojego torsu. - Chodź, bo zamkną nam basen. - zaśmiała się i weszła do budynku. Przewróciłem oczyma i ruszyłem za nią, praktycznie biegnąc na piętro. Niemalże w mgnieniu oka znaleźliśmy się w swoim pokoju, kopiąc w poszukiwaniach naszych strojów. Przebraliśmy się w ekspresowym tempie, dziewczyna zajmując łazienkę zdążyła ogarnąć cały swój wizerunek. Wyszła z drugiego pomieszczenia bez koszulki, odsłaniając górną część swojego kostiumu. Uniosłem prawą brew, podchodząc do współlokatorki. Moje usta zawędrowały na jej szyję, całując ją tak samo zachłannie, jak dzisiejszego ranku. Cała delikatna skóra tej części ciała pokryta była w drobnych, bezbolesnych siniakach. Zaśmiałem się pod nosem, wracając do wilgotnych, pełnych warg szatynki, która zarzuciła swoje ręce na mój kark.
- Co mam powiedzieć, gdy ktoś zapyta o twoje arcydzieła? - prychnęła, zarzucając na ramiona luźną, czarną koszulkę, którą zaraz przykryła rzuconym na łóżko płaszczem.
- Dasz kontakt i powiesz, że sprzedaję niesamowite obrazy. - zaśmiałem się, zarzucając na barki dresową bluzę, której kaptur spoczął na mojej głowie, zakrywając nieułożone włosy. Caroline zdzieliła mnie po głowie za mój komentarz i posłała mi pełne wrogości spojrzenie.
- Jesteś bardzo zabawny, wiesz? - mruknęła i wyszła z pokoju. Wystawiłem jej język i również opuściłem nasze lokum, zatrzaskując drzwi. Ruszyliśmy do budynku zajęć, gdzie szybko odnaleźliśmy drzwi prowadzące na pływalnię. Rozdzieliliśmy się jedynie w momencie wejścia do szatni, gdzie szybko zrzuciłem wszystkie ubrania, aż do kąpielówek i ruszyłem na przestronną halę z jednym dużym basenem i jacuzzi, które znajdywało się w rogu przy oknach, które odsłaniały ośnieżone padoki. Z damskiej szatni wyszła uśmiechnięta Caroline, ubrana w mocno wycięty, dwuczęściowy strój kąpielowy. Radośnie stwierdziliśmy, że jedynym towarzyszem na hali jest ratownik, przysypiający na swoim krześle.

Wchodząc do akademika przepuściłem trzęsącą się z zimna Caroline, która zmarznięta, zaczęła wolniutko wchodzić na górę. Po krótkim wysiłku stanęliśmy przed pokojem, patrząc się na siebie, wyczekując, aż w końcu któreś wyciągnie z kieszeni kartę.
- Na prawdę nie masz karty? - zapytałem. Głośno wypuściłem powietrze, przypatrując się masywnym drzwiom, które z całą pewnością nie ustąpią byle jakiemu naciskowi.
- Nie, myślałam, że ty ją zabierzesz. - burknęła i podrapała się po głowie. Zacisnąłem zęby, starając się wymyślić jakiś plan. Nawiedzenie recepcjonistki, na tą chwilę nie wchodziło w grę, bowiem bylibyśmy zjechani od góry do dołu. Nastolatka zsunęła się po ścianie, zajmując miejsce tuż przy drzwiach. Oparła się o swoją dłoń i zagłębiła się w wymyślaniu jakiegokolwiek sensownego rozwiązania. Mój mózg odmawiał jakiejkolwiek zachęcie do pracy, woląc myśleć raczej o słodkich zwierzątkach, czy też siedzącej naprzeciw mnie szatynce. Złapałem za dłoń nastolatki, wpatrując się głęboko w jej brązowe oczy, niemalże się w nich topiąc. Zaśmiałem się, gdy doszło do mnie w jak patowej sytuacji się znaleźliśmy.
- Jesteśmy głupkami. - zachichotała dziewczyna, przenosząc się na podłogę tuż obok mnie. Oparła swoją głowę o moje ramię i zaczęła bawić się moimi palcami.
- Jesteśmy. - szepnąłem i pocałowałem czubek głowy Caroline. Siedzieliśmy tak bez słowa, aż w końcu uniosłem się do pionu i poderwałem nastolatkę do góry.
- Idziemy do tej recepcjonistki po zapasową kartę, nie mam ochoty dłużej tu siedzieć.
- Już lepiej zadzwonić do pana Rose i go o to poprosić, będzie łatwiej i mniej krzykliwie. - wywróciła oczami, i przytuliła się bez słowa do mnie.  Z przyjemnością splotłem swoje palce na plecach szatynki, która złączyła nasze usta w przepełnionym namiętnością pocałunku. Zebrałem s sobie resztki odwagi i nabrałem większej dawki powietrza.
- Caroline, wiem, że nie znamy się jakoś bardzo długo. Wiem też. że rzeczy, które pomiędzy nami zaszły, często nie zachodzą wśród dłużej znających się ludzi. Oczarowałaś mnie całą sobą, od samego początku i myślę, że to co zadziało się i dzisiaj, i wczoraj, miało kluczowe znaczenie w mojej decyzji. Czy zachciałabyś zostać moją dziewczyną?  

Caroline? Skarbie?

1043 słowa = 6 punktów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)