- Nie szkodzi – stwierdziłem i uśmiechnąłem się do Jade najcieplej jak
potrafiłem, nawet jeżeli sytuacja temu nie sprzyjała i niespecjalnie
było mi do śmiechu.
Dziewczyna była widocznie spięta i nie trudno było wyczuć, że zaistniała sytuacja jest dla niej stresująca.
Nie tylko ona się denerwowała, choć u mnie było to raczej czyste
przygnębienie. Chyba tylko ja mogłem mieć takie szczęście. Pierwszy
dzień, w nowym miejscu, które było mi zdecydowanie nie na rękę i już
wypadek. Najwidoczniej konie tak mnie kochały, że tylko się pojawiłem, z
miejsca postanowiły mnie utłuc. Czekać tylko aż coś mnie zagryzie, a
meteor prosto z nieba dobije…
Syknąłem mimowolnie i zmrużyłem oczy, bo łuk brwiowy zapiekł niemiłosiernie.
- Wybacz… Ostrzegałam – dziewczyna skrzywiła się, zupełnie jakby to jej
działa się krzywda. – Już kończę, więc wytrzymaj jeszcze, dobrze?
Skinąłem lekko, a dziewczyna wróciła do opatrywania mnie. Mogłem się jej
teraz dokładniej przyjrzeć. Moją niewątpliwą wybawicielką okazała się
szczupła blondynka, której włosy miękko opadały wokół ładnej buzi.
Spoglądała na mnie zatroskana, zielonymi, błyszczącymi oczkami.
Po chwili miałem już nad okiem spory, ale schludnie założony opatrunek.
- Już… - uśmiechnęła się i westchnęła z ulgą. - A jak ręka? – spytała jeszcze, widząc rozdartą koszulę.
- Wszystko dobrze – stwierdziłem po krótkich oględzinach. – Najbardziej ucierpiała moja garderoba i duma.
- Naprawdę przepraszam… Powinnam go lepiej trzymać – Jade znów się
skrzywiła, choć zaraz starała się zamaskować to uśmiechem pozbawionym
wesołości.
- Nic wielkiego się nie stało, więc nie ma strachu. Najwidoczniej dziś nie jest mój najlepszy dzień – wzruszyłem ramionami.
- Czyli nie tylko ja mam dziś słaby dzień… - westchnęła po czym
spłoszyła się nieco, zupełnie jakby to, co przed chwilą powiedziała
wyrwało jej się wbrew jej woli.
Dziewczyna zgarnęła luźne kosmyki za ucho i lekko potarła ramię, jakby chcąc sobie samej dodać tym otuchy.
– Może… może cię gdzieś odprowadzę, co? Tak, na wszelki wypadek – zaoferowała po chwili.
Jej troska była naprawdę ujmująca. Sprawiło to, że mimowolnie poczułem
do dziewczyny sympatię. Widać było, że jest tu już jakiś czas. Znała to
miejsce, a mimo to wydawała się równie zagubiona jak ja.
- Raczej mi się nie spieszy do pokoju. Chętnie bym się tu jednak nieco
rozejrzał – rzuciłem, zastanawiając się czy Jade postanowi mi
towarzyszyć. Nie chciałem jej oczywiście przeszkadzać i gdyby tylko
powiedziała, że ma coś do zrobienia pożegnałbym ją i ruszył w swoją
stronę. Szczerze jednak dowiedziałbym się co ją trapi. W końcu miałem u
niej dług, którego nie potrafiłbym nie spłacić.
<Znowu długość koszmar….>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)