Upiłem łyk ciepłej, aromatycznej herbaty, w której wyczuć można było
cały bukiet owoców. Mieszanka była zdecydowanie jedną z tych leśnych.
Można było wyczuć w niej dziką różę, malinę i jeżyny. Musiałem
przyznać, że choć ciężko mi było sobie przypomnieć kiedy ostatni raz
piłem podobny napar, herbata bardzo mi smakowała. Sam nie często
kwapiłem się do parzenia sobie herbaty. Jeżeli już ruszałem do kuchni i
nastawiałem wodę, to tylko po to, żeby w moich dłoniach wylądował spory
kubek mocnej kawy, bez której nie wyobrażałem sobie poranka. Bez
solidnej dawki kofeiny czułem się jak chodzące, nie do końca odgrzane,
zwłoki.
Najbardziej zastanawiający był jednak fakt tego, jaka zmiana zaszła w
mojej blond towarzyszce podczas czynności tak prozaicznej jak robienie
herbaty. Nagle rozluźniła się, uspokoiła. Zupełnie jakby na chwilkę
zszedł z jej barków ten ciężar, jaki na nich nosiła. Możliwe, że zbyt
mądre to nie było, ale w tym momencie naprawdę nie miałem nic przeciwko
wypadkowi, jaki mnie spotkał.
We wszystkim należało widzieć jakiś plus. Zawsze starałem się tym
kierować. Inaczej życie potrafiło być nie do zniesienia, jeżeli widziało
się je tylko w tych ciemnych barwach. Każdy miewał gorsze dni, nad
każdym zbierały się ciężkie chmury, a życiowe decyzja nigdy nie wydawały
się do końca dobre jeżeli miało się czas nad nimi poważnie zastanowić.
Naprawdę łatwo można było dać się zwyczajnie przytłoczyć codziennym
trudnościom i niesprawiedliwością życia. Prawda była jednak taka, że
zawsze, choćby i po największej burzy, wychodziło zza chmur słońce.
Choćby i kilka jego promyków, tylko tyle, żeby przypomnieć, że ono tam
jest. Moim, małym kawałkiem słońca, okazała się Jade, która stała teraz
obok mnie i marszczyła nosek, jakby myśląc nad czymś intensywnie.
- Lubisz… gryzonie? – spytała po chwili, odwracając się z moją stronę i
spoglądając mi w oczy z lekkim wahaniem. – No wiesz… skoro z końmi nie
wypaliło…
- Raczej nie postanowią mnie zjeść – zaśmiałem się lekko, a ona
rozpromieniła się bardziej jakby kolejna cegiełka ciężaru opadła.
- W razie czego znów będę cię opatrywać – skwitowała i ruszyła przodem,
prowadząc mnie ubitą dróżką, żeby za chwilę skręcić an tyły sporego
budynku.
To miejsce było naprawdę ogromne. Nie przeszkadzało mi to jednak w
najmniejszym stopniu. Lubiłem otwarte przestrzenie. Mnogość miejsc, w
których można było usiąść i nieco skryć się przed otaczającym światem, a
z tego co wiedziałem niedaleko znajdowała się nie tylko wieś, ale i
jezioro oraz plaża. Był jeszcze oczywiście las, który już miałem okazję
mijać podczas dojazdu tutaj. Nie trudno tu było o chwilę spokoju, nawet
mimo tego, że było tu mnóstwo osób. Akademia była jednak na tyle
prestiżowym miejscem, że zjeżdżały tu nie małe tłumy.
- Króliczki raczej cię nie zjedzą – stwierdziła blondynka i usiadła na
trawie, żeby lekko postukać w siatkę odgradzającą ją od futrzanych
kulek. Zwierzaki oczywiście zbiegły się w jej stronę, czekając
najwidoczniej na jakiś smakołyk lub pieszczotę.
Dołączyłem do niej i już po chwili popijałem herbatę, siedząc wygodnie na miękkim, zielonym kocu niewysokiej trawki.
- W razie czego zostanę pierwszym człowiekiem zagryzionym przez króliki.
– Mój głos brzmiał niemal całkowicie poważnie, kontrastując z
uśmiechem, którego nie miałem zamiaru ukrywać.
- Duży jesteś, dasz radę uciec zanim ogryzą cię do kości – posłała mi
uśmiech i upiła spory łyk swojego napoju. – Więc… Jak ci się podoba
akademia? – zagaiła po chwili ciszy.
- Jest imponująca… - rzuciłem.
- … ale? – Jade spojrzała na mnie widocznie widząc, że moja odpowiedź
jest wyjątkowo wymijająca i nie brak jej drugiego dna, którego ukrywanie
nie szło mi zbyt dobrze.
- Ale nie koniecznie tu pasuję – skończyłem więc i lekko westchnąłem.
- Dlaczego niby? Jest tu mnóstwo osób. Niektórzy nie koniecznie mieli wcześniej styczność z końmi, a mimo to dobrze im idzie.
- To dość długa historia, ale sprowadza się do tego, że niezbyt radzę
sobie z końmi. Pierwszy raz w siodle siedziałem mając chyba ze cztery
lata, a mimo to moje umiejętności dalej stoją na poziomie podstaw –
westchnąłem ciężko. – Nawet to, że miałem niemal pięcioletnią przerwę od
jazdy tego nie tłumaczy.
Widać było, że blondynka miała jeszcze inne pytania. Nie zdziwiłbym się,
gdyby chciała wiedzieć dlaczego w takim razie jestem w takim miejscu. W
końcu to, że ktoś, komu z końmi nie po drodze ma zamiar uczyć się w
akademii tego typu, nie jest częste, ani nawet do końca normalne. Mimo
to pohamowała swoją ciekawość, przynajmniej póki co.
- A ty… Długo jeździsz? - spytałem, sądząc, że ona ma w tym temacie więcej do powiedzenia ode mnie.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)