wtorek, 3 stycznia 2017

Od Aleksandra C.D Jade

Upiłem łyk ciepłej, aromatycznej herbaty, w której wyczuć można było cały bukiet owoców. Mieszanka była zdecydowanie jedną z tych leśnych. Można było wyczuć w niej dziką różę, malinę i jeżyny. Musiałem przyznać, że choć ciężko mi było sobie przypomnieć kiedy ostatni raz piłem podobny napar, herbata bardzo mi smakowała. Sam nie często kwapiłem się do parzenia sobie herbaty. Jeżeli już ruszałem do kuchni i nastawiałem wodę, to tylko po to, żeby w moich dłoniach wylądował spory kubek mocnej kawy, bez której nie wyobrażałem sobie poranka. Bez solidnej dawki kofeiny czułem się jak chodzące, nie do końca odgrzane, zwłoki.
Najbardziej zastanawiający był jednak fakt tego, jaka zmiana zaszła w mojej blond towarzyszce podczas czynności tak prozaicznej jak robienie herbaty. Nagle rozluźniła się, uspokoiła. Zupełnie jakby na chwilkę zszedł z jej barków ten ciężar, jaki na nich nosiła. Możliwe, że zbyt mądre to nie było, ale w tym momencie naprawdę nie miałem nic przeciwko wypadkowi, jaki mnie spotkał.
We wszystkim należało widzieć jakiś plus. Zawsze starałem się tym kierować. Inaczej życie potrafiło być nie do zniesienia, jeżeli widziało się je tylko w tych ciemnych barwach. Każdy miewał gorsze dni, nad każdym zbierały się ciężkie chmury, a życiowe decyzja nigdy nie wydawały się do końca dobre jeżeli miało się czas nad nimi poważnie zastanowić. Naprawdę łatwo można było dać się zwyczajnie przytłoczyć codziennym trudnościom i niesprawiedliwością życia. Prawda była jednak taka, że zawsze, choćby i po największej burzy, wychodziło zza chmur słońce. Choćby i kilka jego promyków, tylko tyle, żeby przypomnieć, że ono tam jest. Moim, małym kawałkiem słońca, okazała się Jade, która stała teraz obok mnie i marszczyła nosek, jakby myśląc nad czymś intensywnie.
- Lubisz… gryzonie? – spytała po chwili, odwracając się z moją stronę i spoglądając mi w oczy z lekkim wahaniem. – No wiesz… skoro z końmi nie wypaliło…
- Raczej nie postanowią mnie zjeść – zaśmiałem się lekko, a ona rozpromieniła się bardziej jakby kolejna cegiełka ciężaru opadła.
- W razie czego znów będę cię opatrywać – skwitowała i ruszyła przodem, prowadząc mnie ubitą dróżką, żeby za chwilę skręcić an tyły sporego budynku.
To miejsce było naprawdę ogromne. Nie przeszkadzało mi to jednak w najmniejszym stopniu. Lubiłem otwarte przestrzenie. Mnogość miejsc, w których można było usiąść i nieco skryć się przed otaczającym światem, a z tego co wiedziałem niedaleko znajdowała się nie tylko wieś, ale i jezioro oraz plaża. Był jeszcze oczywiście las, który już miałem okazję mijać podczas dojazdu tutaj. Nie trudno tu było o chwilę spokoju, nawet mimo tego, że było tu mnóstwo osób. Akademia była jednak na tyle prestiżowym miejscem, że zjeżdżały tu nie małe tłumy.
- Króliczki raczej cię nie zjedzą – stwierdziła blondynka i usiadła na trawie, żeby lekko postukać w siatkę odgradzającą ją od futrzanych kulek. Zwierzaki oczywiście zbiegły się w jej stronę, czekając najwidoczniej na jakiś smakołyk lub pieszczotę.
Dołączyłem do niej i już po chwili popijałem herbatę, siedząc wygodnie na miękkim, zielonym kocu niewysokiej trawki.
- W razie czego zostanę pierwszym człowiekiem zagryzionym przez króliki. – Mój głos brzmiał niemal całkowicie poważnie, kontrastując z uśmiechem, którego nie miałem zamiaru ukrywać.
- Duży jesteś, dasz radę uciec zanim ogryzą cię do kości – posłała mi uśmiech i upiła spory łyk swojego napoju. – Więc… Jak ci się podoba akademia? – zagaiła po chwili ciszy.
- Jest imponująca… - rzuciłem.
- … ale? – Jade spojrzała na mnie widocznie widząc, że moja odpowiedź jest wyjątkowo wymijająca i nie brak jej drugiego dna, którego ukrywanie nie szło mi zbyt dobrze.
- Ale nie koniecznie tu pasuję – skończyłem więc i lekko westchnąłem.
- Dlaczego niby? Jest tu mnóstwo osób. Niektórzy nie koniecznie mieli wcześniej styczność z końmi, a mimo to dobrze im idzie.
- To dość długa historia, ale sprowadza się do tego, że niezbyt radzę sobie z końmi. Pierwszy raz w siodle siedziałem mając chyba ze cztery lata, a mimo to moje umiejętności dalej stoją na poziomie podstaw – westchnąłem ciężko. – Nawet to, że miałem niemal pięcioletnią przerwę od jazdy tego nie tłumaczy.
Widać było, że blondynka miała jeszcze inne pytania. Nie zdziwiłbym się, gdyby chciała wiedzieć dlaczego w takim razie jestem w takim miejscu. W końcu to, że ktoś, komu z końmi nie po drodze ma zamiar uczyć się w akademii tego typu, nie jest częste, ani nawet do końca normalne. Mimo to pohamowała swoją ciekawość, przynajmniej póki co.
- A ty… Długo jeździsz? - spytałem, sądząc, że ona ma w tym temacie więcej do powiedzenia ode mnie.

<Jade?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)