- Pomogę ci – zaoferowałem i sięgnąłem po drugą szczotkę,
żeby również móc uczestniczyć w pielęgnacji kuca.
Nie byłem jednak w stanie całkowicie skupić się na tym
zajęciu. Co chwilę zerkałem w stronę Jade, która omiatała otoczenie pełnym
zamyślenia spojrzeniem. Jej oczy byłby jakby zamglone, wpatrywały się bowiem w
punkt, który dostrzec mogły tylko i wyłącznie one. Zastanawiałem się o czym
myśli. Pragnąłem ją przy tym zrozumieć, rozgryźć i jakoś nieco jej ulżyć, bo
widać było, że coś ja męczy, boli. Nie była to tylko i wyłącznie strzaskana
kostka.
Tak, zauważyłem jak niefortunnie wylądowała i jak się
męczyła, ale nie chciała pomocy. Nie do końca wiedziałem dlaczego, przecież
ochoczo oferował swoją chociażby mnie. Silna i niezależna kobieta, co? Ciężką
rolę sobie obrała, ale nie miałem zamiaru na nic nalegać, no może jedynie
trochę.
- No mały, już po wszystkim – powiedziała do szetlanda i z
czułością poklepała go po muskularnym karku. Zaraz wstał i rozejrzał się za
przyborami, których użyliśmy do pielęgnacji wierzchowca. Byłem jednak szybszy.
- Gdzie to odnieść? – spytałem.
- Chodź, pokażę ci – wyprostowała się i powoli, starając się
nie opierać ciężaru na uszkodzonej kończynie, przeszła do pomieszczenia, w
którym poukładane były najróżniejsze przedmioty pomagające w codziennej opiece
nad zwierzętami.
Stopniowo poznawałem coraz więcej miejsc i nawet jeżeli
ciężko było mi mówić o zadomowieniu się tutaj, to przynajmniej zaczynałem się
orientować i była szansa, że nie zginę pewnego dnia.
- Chyba powinien to ktoś obejrzeć – skwitowałem, widząc jak
Jade przysiadła i sięgnęła do kostki, żeby ją rozmasować. Chciała to zrobić
dyskretnie, nie dać po sobie znać, że coś sprawia jej ból.
- Nie trzeba, to nic takiego – wzruszyła ramionami. – Co ci
tak spieszno do tego, co?
- Ja mam już opatrunek od ciebie. Pasuje, żebyś i ty miała
coś ode mnie – powiedziałem. – To tylko przysługa, za przysługę, dbam o swój
honor, więc twoja niezależność nie ucierpi, obiecuję.
- Dlaczego mam wrażenie, że bierzesz mnie podstępem? –
spytała, mrużąc oczka i wpatrując się we mnie.
- Ja? No coś ty! – uśmiechnąłem się i podtrzymałem
dziewczynę gdy ta wstawała.
- Dobra… Uznajmy, ze tym razem pozwalam, ale chcę do pokoju.
Dam tam sobie radę – stwierdziła i pozwoliła żebym podtrzymał ją w talii, ułatwiając
jej tym samym poruszanie się. Widać było, że kostka lekko spuchła.
<Jade, nie bij, ja tylko pomaga, i obiecuję nie łapać cię
za tyłeczek (przynajmniej póki co… xd)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)