Przyjechałam pełna obaw, a jednocześnie byłam podekscytowana nowym światem. Podróż do Ameryki trwała długo. Nie wiem, czy mój wybór był słuszny, ale bardzo chciałam się usamodzielnić. Pod wpływem impulsu wybrałam pierwszy – lepszy lot do USA. Nawet zapomniałam o swojej ulubionej książce, która była tak często czytana, że się praktycznie rozpadała. Przechowywałam ją w starym pudełku po ciastkach. Tęsknię za moim kotem, którego także zostawiłam w Anglii, a którego nie mogłam wziąć na pokład. Był on jedyną osobą, która cierpliwie mnie słuchała. Będąc już na miejscu, stałam przed bramę wejściową do Akademii i zastanawiałam się, czy to był dobry wybór. Czy powinnam tutaj zostać? Tak długo się wpatrywałam w bramę, że nawet słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Nie, to był zły wybór! Zawróciłam i z powrotem pojechałam na lotnisko. Przysiadłam na siedzeniach i zaczęłam płakać. Nie chcę tutaj zostać, ale nie mam dokąd wrócić… Po pewnym czasie jakiś miły strażnik podał mi coś do jedzenia, gdyż ostatnie pieniądze straciłam na bilet. Moja ciotka nie chciała mi dać ani grosza na moją wyprawę tutaj. Sama na wszystko zarobiłam. Po usłyszeniu, że chcę ją opuścić, zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, krzycząc ,,Jak chcesz, to jedź i nie wracaj!”. Teraz siedząc na opustoszałym lotnisku, nagle zauważyłam jakąś postać zbliżającą się w moją stronę. Miała ona na sobie długi płaszcz i zdawało mi się, że szła całkowicie bezszelestnie. Chciałam już uciekać, gdy nieznajoma osoba zwróciła się w moją stronę:
- Czy to ty jesteś Aline? Szukaliśmy cię w całym mieście!
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)