Strony

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Od Cassandry C.D Ivana


Czy "ktoś" właśnie mnie "gdzieś" zaprosił? Zamrugałam kilkukrotnie żeby upewnić się, że nie zwariowałam. Perspektywa wyjścia z domu i wykonania czegokolwiek zrobiła na mnie duże wrażenie. Oczywiście, że chciałam pojechać, chociaż... Patrząc na to z drugiej strony oglądanie jak ludzie się tną a krew w najlepsze tryska dookoła nie było nigdy moim marzeniem. Zamyśliłam się na chwilę... nigdy nie byłam w Miami. A co jeśli się tam zgubię?!
- Hej, żyjesz?- zaśmiał się machając mi dłonią przed oczami, podniosłam głowę
- A myślisz, że mogłabym tam pojechać, nie przeszkadzałabym za bardzo?- zapytałam wkładając dłonie do kieszeni dżinsów. Ivan wywrócił oczami
- Przecież sam ci to zaproponowałem- przypomniał, a ja z przyzwyczajenia przygryzłam wargę
- A więc z chęcią się tam z tobą zabiorę- uśmiechnęłam się niepewnie... - Mam nadzieję, że nie zabłądzę albo nie wpadnę pod jakiś autobus...- wymamrotałam nagłos, chociaż cale nie miałam zamiaru tego robić. Chłopak odpowiedział mi serdecznym śmiechem.
- Jesteś zbyt pesymistyczna, może znów pomaluj włosy na niebiesko?- zażartował, na co odchrząknęłam
Po śmierci taty postanowiłam doprowadzić się do porządku i z tego zrezygnować. Niestety jak się później okazało popadałam ze skrajności w skrajność. Teraz chyba jest ze mną gorzej niż teraz...
- Chyba zostanę przy blondzie, ale dzięki za radę- uśmiechnęłam się
Dopiero teraz zauważyłam jak blisko akademika się znajdujemy. Z jednej strony bardzo mnie to cieszyło, aczkolwiek nie chciałam się w tamtym momencie rozstawać z Ivanem. Zdawało mi się, że mogę w nim odnaleźć całkiem dobrego przyjaciela.
***
Po wejściu do budynku musiałam zajść jeszcze z chłopakiem do jego pokoju, ponieważ wcześniej zostawiłam tam swoje ciuchy, żeby nie dźwigać ich ze sobą po całej akademii. Po odebraniu ubrań pożegnałam się z Ivan'em i ruszyłam z powrotem pod pechowy pokój nr. 40... Nic nie zobrazuje tego jak bardzo nie chciałam tam wchodzić, wystarczyło mi to, że zaledwie kilka godzin temu zrobiłam z siebie idiotkę wchodząc do środka a następnie mamrocząc coś od rzeczy. Jęknęłam pod nosem i ponownie otworzyłam drzwi, zostawiając swoje ubrania w kącie pomieszczenia. Na szczęście nikogo tym razem nie było. Ku mojemu zdziwieniu bez problemu udało mi się zlokalizować moje łóżko i miejsce na rozpakowanie. Po kilkudziesięciu minutach mogłam po prostu się położyć. Postanowiłam nieco odpocząć, a w mojej głowie nadal krążyło setki myśli dotyczących tego, czym zajmę się jutro...
***
Ranek skończył się jeszcze szybciej niż zdążył się pojawić. Bieganie tu i tam... W międzyczasie udało mi się poznać moich współlokatorów, nie było aż tak źle jak się spodziewałam. Powoli zaczyna do mnie docierać, że wyolbrzymiam niektóre sytuacje... Około południa postanowiłam wybrać się do stajni, więc uprzednio chwytając swoją ulubioną czarną bluzę z kocimi uszami, wyruszyłam w stronę budynków.
Tuż przy padoku zauważyłam znajomą postać, Ivan rozmawiał z jakimś chłopakiem. Nie chciałam mu przeszkadzać, postanowiłam poczekać na swoją kolej a w tym czasie miałam zamiar odwiedzić Eldorado.
- O Cass! Chodź do nas!- mój znajomy odmienił wcześniejsze plany więc niepewnie spojrzałam w jego kierunku i uprzednio wzdychając, ruszyłam w jego stronę z lekkim uśmiechem. Postanowiłam, że zapytam czy nie zechce wybrać się ze mną w teren. W końcu sama mogę się zgubić...
- Cześć- przywitałam się cicho...
<Ivan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)