czwartek, 5 stycznia 2017

Od Cavana C.D Anabell

Leżałem właśnie w łóżku i czytając książkę, która Holiday pożyczyła mi parę godzin temu. Jednak błogą ciszę, przerwał dźwięk mojego telefonu.
A: Hej Cavan, jak tam?
C: Dobrze. Lekarze powiedzieli, że mogę wrócić za parę dni do akademii, jeśli będę się lepiej czuł.
Chwilę później, mój telefon znowu zadzwonił.
A: To świetnie.
Odłożyłem telefon na stolik nocny, zagłębiłem się dalej w książkę. Jednak po chwili telefon znowu zadzwonił, myśląc, że to Anabell odebrałem. Jednak po drugiej stronie odezwał się głos mojego ojca.
- Halo? - zapytał.
- Cześć.
- Robisz coś teraz?
- Chwilowo nie robię nic szczególnego.
- To dobrze. Zaraz będę.
Przez słuchawkę słychać było szum otwieranych drzwi. Tata rozłączył się.
Poszedłem dalej czytać, ale nie dane mi było, ponieważ ktoś wszedł do mojego pokoiku.
- Cześć - tata uśmiechnął się - Dobrze się czujesz?
- Bardzo. Lekarze wypuszczą mnie prawdopodobnie za parę dni.
- Dobre wieści - po tych słowach zamilkł na chwilę.
Postanowiłem się odezwać.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz tak szybko.
- Akurat przechodziłem i postanowiłem zajrzeć. Poza tym mam teraz pół godziny na obiad - przerwałem mu.
- To idź coś zjedz - zaproponowałem.
- Nie jestem głodny.
- Może chcesz trochę jedzenia ze szpitala.
Tata się roześmiał. Nawet on wiedział, że jedzenie ze szpitala było okropne. Posiłek, który dostawałem codziennie, zazwyczaj tylko ruszałem. Czasami jadłem połowę, ale całe nigdy nie wchodziło. Od samego patrzenia - chciało się wymiotować. Nie pachniało za ładnie, a wygląd odstraszał. Cóż... a smak? Smak był w tym wszystkim najgorszy. Niewątpliwie.
Tata wyszedł po 10 minutach, odstraszony moją ofertą jedzenia. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, kiedy powieki zaczęły mi ciążyć i ułożyłem się do spania.
Nie minęło dużo czasu, kiedy oddałem się w objęcia Morfeusza.

~*~

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które łaskotały moją twarz. Owinąłem się szczelniej ciepłą kołdrą i usadowiłem na niewygodnym materacu. Był twardy i wbijał mi się nieprzyjemnie w plecy, przez co mogło się nabawić bólu pleców. Szpital powinien pomagać. Kolejne bóle na pewno nie pomagają.
Otworzyłem oczy, ale zaraz je zamknąłem, kiedy poraziło mnie światło.

~Parę dni później~

- Ile razy zdawałaś na prawko? - zapytałem siostrę, która skupiona na drodze, nie odpowiadała prawie na wszystkie moje komentarze.
Przewróciła oczami.
- Nie ważne ile, ważne,że zdałam.
Rzuciłem jej karcące spojrzenie.
- Osiem razy.
Prychnąłem śmiechem, na tą odpowiedź.
- Może lepiej, żebym ja prowadził.
- Ty też nie zdałeś za pierwszym razem - uśmiechnęła się tryumfalnie.
Reszta drogi minęła nam w ciszy. Podziwiałem w tym czasie widoki, nie patrząc na siostrę.
Dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Wyszedłem z samochodu, żegnając się z siostrą i pomknąłem w kierunku akademii. Kiedy wchodziłem do stajni, zobaczyłem Anabell, która stała przy boksie Rosy, kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Cześć.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Hej.

Anabell? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)