- Dlaczego powiedziałeś, że nienawidziłeś swoich rodziców?-
spytała Cassandra na co się spiąłem.
Na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz zmieszania.
-Para durniów- burknąłem.- Nie widzieli świata poza forsą.
Matka zajmowała wysokie stanowisko w banku. Ojciec zaś miał firmę sprzedającą
samochody. Kiedy byłem mały i potrzebowałem ich opieki dawali mnie niańkom.
Choć nigdy mi tego nie mówili miałem wrażenie, że jestem niechcianym dzieckiem.
Gdy miałem 16 lat zmarli. Ja żywiąc do nich nienawiść wziąłem forsę i auto, a
potem pojechałem w świat nawet o nich nie myśląc.-wycedziłem przez zęby.
Cass widocznie zmieszała się moją odpowiedzią. Jechaliśmy
dłuższy czas w krępującej ciszy.
-Miała byś ochotę na chwilę kłusa?-spytałem.
Zdenerwowanie całkiem mnie opuściło.
-Yyyy...-zawahała się.
-Potraktujmy to jako tak-powiedziałem uśmiechając się.
Popędziłem Rudego do kłusa. Cass patrzyła ba mnie wzrokiem z
kategorii "zabiję cię", ale zakłusowała powołanie. Wyraźnie było
widać, po jej kłusie, że dawno nie siedziała w siodle. Miotała się po nim
bardzo. Udzieliłem jej kilka podstawowych rad. Nagle usłyszałem głos Cassandry:
-...
<Cass?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)