Szczęśliwa i z entuzjastycznym nastawieniem szybko
popędziłam do mojego pokoju.
Na mój widok Lollipop wykonała trzy, wysokie i sprężyste
skoki, machając przy tym energicznie ogonkiem. Bez chwili zastanowienia wzięłam
ją pod pachę i wyszłam z nią na jej ostatni, dzisiejszy spacer.
Gdy wróciłam moja współlokatorka już była. Siedziała na
fotelu i przeglądała jakąś książkę.
Szybkimi ruchami zgarnęłam potrzebne mi rzeczy i
powiedziałam tylko ,,cześć'' do Eve, a potem szybko pomknęłam do łazienki.
W dłoni znowu zabrzęczał mi telefon - od Mirandy. Odebrałam
bym, ale po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, potrzebowałam wreszcie
czasu dla siebie. Byłam pewna, że pękłaby z ciekawości jak wygląda chłopak,
którego dzisiaj poznałam i miałam z nim pojechać jutro do tej szkoły tanecznej.
Zapewne nie dałaby mi z tym spokoju, a do tego ja gdybym się rozkręciła to bym
gadała z nią w tej łazience do rana. Pół godziny później stałam pod prysznicem.
Nałożyłam szampon na włosy, namydliłam skórę, a potem wszystko to spłukałam.
Następnie zaczęłam się wycierać i nakładać krem. Lubiłam delikatny uścisk moich
rąk na skórze, poza tym mama podarowała mi na pożegnanie fajne masło do ciała,
które pięknie pachniało ananasem.
Nałożyłam odrobinę balsamu na wargi, owinęłam mokre włosy
ogrzewanym ręcznikiem i wskoczyłam w mięciutki szlafrok, a następnie umyłam
zęby.
Słońce już dawno zaszło. Za oknem było ciemno jak oko wykol,
na niebie nie świeciła nawet najmniejsza gwiazda, a i morze także można było z
trudem rozpoznać.
Cicho wzdychając, założyłam piżamę i wyszłam z łazienki, po
czym wskoczyłam do łóżka. Eve także się położyła i zgasiła światło. Momentalnie
ogarnęła mnie głęboka senność. A kiedy już na dobre zaczęłam zasypiać, w mojej
głowie odtwarzał się obraz Lamberta...
***
Tej nocy nie śniłam, co w pierwszej linii było związane z
tym, że nie zmrużyłam oka. Myśli niemiłosiernie kłębiły się w mojej głowie, z
powodu dzisiejszego dnia i krótko przed ósmą następnego ranka miałam już dość.
Usiadłam na łóżku i zerknęłam w stronę okna. Myliłam się, czy też przez wąskie
szparki w żaluzji zaglądało do środka światło dnia?
Ziewając, wstałam z łóżka i skierowałam się do małego okna.
Powoli, kawałek, po kawałku podciągnęłam do góry żaluzje. Przytłumione światło
padło najpierw na drewnianą podłogę i na moje stopy. Faza słońca chyba minęła
albo się przerwała, bo niebo było zasnute chmurami, a morze prawie tak ciemne
jak klify, które padały stromo do wody.
***
-Dobrze wyglądasz - powitał mnie Lambert, kiedy tylko do
niego podeszłam. - Dobrze spałaś?
-Na odmianę dzisiaj wcale nie spałam - powiedziałam
przytomnie.
-Och. - uniósł prawą brew i spojrzał na mnie przenikliwym
wzrokiem. - A czemuż to?
-Hmm... Nieważne - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Yyy... W takim razie... W jaki sposób pojedziemy do tej
szkoły?
W prawej dłoni pomachałam kluczami od samochodu.
-Pojedziemy moim samochodem.
-Myślałem, że będziesz chciała tam dojechać komunikacją
miejską, czy coś... Gdybym wiedział...
Przerwałam mu gwałtownie.
-Lambert! Przestań, tak będzie szybciej i... wygodniej.
Lambert zamilkł i spokojnym krokiem ruszył za mną.
Roześmiałam się cicho do siebie, kiedy szliśmy obok siebie
przez trawnik przed akademią. Lambert jest bardzo intrygującą osobą, mimo, że
jest zamknięty w sobie i bardzo małomówny. Przez co musiałam się zmusić do
tego, żeby się na niego przez cały czas nie gapić.
Czułam niepewność, albo raczej nerwowość. Nie tylko z powodu
jego "zimna", ale po prostu wszystkiego!
Sposób, w jaki trzymał głowę, sprężystość, z jaką się
poruszał, ten niemal magiczny błysk w jego oczach... Stop! Valerie, Stop! Znasz
go dopiero jeden dzień!
Przyśpieszyłam kroku i podeszłam do ciemnoniebieskiego
rozklekotanego Chevroleta Caprice Classic.
-Wiem, może to nie jest Jaguar, ale też da się tym jeździć.
- uśmiechnęłam się.
-Nie, nie, podoba mi się, a po za tym to nie ma znaczenia -
odwzajemnił niepewnie uśmiech.
Wsiedliśmy i zapieliśmy pasy. Włączyłam silnik i energicznie
wyjechałam z żwirowego podjazdu akademii.
-A więc... Od jak dawna tańczysz? - spróbowałam nawiązać
kontakt.
-Od najmłodszych lat balet - powiedział tylko.
-Wow! Wiesz to nawet do ciebie pasuje! Ale super i co?
Tańczyłeś już w jakimś spektaklu baletowym? -wybuchłam, zbyt zaskoczona, aby
kontrolować to, co mówię.
Chłopak spojrzał na mnie lekko zmieszany.
-Przepraszam za moją zbyt głośną uwagę. Po prostu zawsze
fascynował mnie balet. Gdy byłam młodsza to lubiłam chodzić na spektakle
baletowe - powiedziałam to tym razem o wiele spokojniej.
-Nie, nic się nie stało - odparł uprzejmie. - Nie
wiedziałem, że kogoś to tak zaintryguje.
Wrzuciłam pierwszy bieg, przepuściłam nadjeżdżające z
przeciwnej strony samochody i ruszyłam dalej.
-Skąd pochodzisz Lambercie?
Nie liczyłam już na tę informację i dlatego odparłam tylko:
-No tak, właściwie to nie takie ważne.
Lambert obdarzył mnie spojrzeniem, które w sekundę
przyprawiło mnie o zastój krwi między uszami.
(Lambet? Brak weny i do tego przepraszam, że tak długo nie
odpisywałam ;/)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)