piątek, 14 kwietnia 2017

Od Marceline - pisanka pierwsza

Rozejrzałam się po półkach sklepowych, ze zmartwieniem szukając jajek. Za plecami słyszałam, jak Lucien burkliwe obraża innych ludzi, co mu sprzed nosa zabrali ostatnią puszkę kajmaku.
- I jak tu człowiek ma upiec cholernego mazurka, jak nawet składników nigdzie nie ma?!
Wolałam się nie odzywać, aby go jeszcze bardziej nie zezłościć. Weszłam w głąb sklepu, trzymając kurczowo w dłoniach metalowy koszyk na zakupy, penetrując dokładnie wzrokiem każdą półkę. Z lekko przechyloną głową na prawą stronę i z delikatnie przymrużonymi oczyma, nagle wydałam z siebie zadowolony okrzyk.
- Jest!
Lekko przyspieszyłam, widząc na najwyższej półce okazałą, kartonową wytłoczkę pełną bialutkich jajek. Z uśmiechem na twarzy już zbierałam się do wyciągnięcia dłoni po karton, gdy nagle ktoś z premedytacją odepchnął mnie na bok i jak gdyby nigdy nic odszedł z jajkami, które miały być na mazurka Luciena, a także na moje pisanki. Westchnęłam i miałam już grzecznie poprosić niskiego jegomościa, który kaczym chodem począł kierować się w stronę kas, aby oddał te jajka, gdy kątem oka zauważyłam, jak czerwony Lucy pędzi w stronę staruszka.
- Lucien… - zaczęłam spanikowana, jednak nim zdążyłam skończyć zdanie, chłopak trzymał już nieznajomego za frak i zaczął nim tagresywnie potrząsać.
- Co ty sobie myślisz, co? – jego oczy zaczęły iskrzyć, a policzki stały się jeszcze bardziej purpurowe – Oddawaj te jajka. Marcy pierwsza je zauważyła!
- Nie wiem, o co ci chodzi, synu – wychrypiał w twarz Lucienowi, uśmiechając się złośliwie – Ale jeśli mnie zaraz nie puścisz, będę zmuszony zawołać ochronę.
- Ja ci dam ochronę… - z przerażeniem zaczęłam obserwować, jak wzburzony chłopak wznosi pięść do góry. Rzuciłam koszyk na podłogę i paroma susami dobiegłam do chłopaka, chcąc zatrzymać Lucy’ego przed zrobieniem ogromnego głupstwa. Podniosłam dłoń, mając nadzieję, że będę mieć wystraczająco dużo siły, aby móc zatrzymać jego pięść przed zderzeniem z pomarszczoną twarzą staruszka, kiedy ktoś gwałtownie szarpnął za moją kurtkę, przesunął przed chłopaka i… Upadłam, a gwiazdki zaczęły latać tuż przed moimi oczyma. Wszystko dookoła wirowało z zawrotną prędkością, a Lucy zaczął co i rusz powtarzać:
- Chole ra jasna, Marcy, nie chciałem… – jego głos był przytłumiony, jakby dolatywał zza szyby.
- C-co? – zapytałam, patrząc na niego ogłupiała.
- Już ja mu pokażę – chłopak zagryzł zęby i już miał wstać, jednak zatrzymałam go, łapiąc za rękaw koszuli. Zrozumiałam, że staruszek musiał wykorzystać okazję i osłonił się mną, aby samemu zwinnie czmychnąć z paczką jajek, jednak nie miałam już siły na kolejne kłótnie.
- Poczekaj…
- On już kupił te jajka – krzyknął rozeźlony, jednak nie ruszył się z miejsca, spoglądając na mnie niepewnie.
- Trudno… Pójdziemy poszukać gdzie indziej… - odpowiadałam ślamazarnie, bo w głowie nadal mi nieco ćmiło. Lucy wziął mnie pod rękę i razem, powoli, skierowaliśmy się do kas, by móc kupić chociaż resztę potrzebnych produktów. Następnie, już nieco raźniej, ruszyliśmy w stronę parku, aby odpocząć. Po drodze usłyszałam całą wiązankę przekleństw w stronę niecnych staruszków, a także co i rusz chłopak wplątywał między wulgaryzmy słowa przeprosin. Usiedliśmy na ławeczce, ciesząc się ciepłymi promieniami słońca. Po pewnym czasie odważyłam się otworzyć kieszonkowe lusterko i spojrzeć na fioletowego siniaka, który zdobił mój prawy policzek. Westchnęłam i przyłożyłam plecy do oparcia zielonej ławki. Nie zniknie raczej zbyt szybko, jednak miałam w kosmetyczce puder, który powinien zatuszować śliwę. Lucy w końcu przestał narzekać, a gdy tylko ujrzał budkę z wielkanocnymi, czekoladowymi lizakami, pobiegł w tamtą stronę. Starałam się go zatrzymać, jednak on uparcie twierdził, że musi jakoś zadośćuczynić swój czyn. Wybrał dla mnie największe, czekoladowe jajo, które w środku wypełnione było nugatowym nadzieniem. Z wielkimi oczyma wgryzłam się w nie, a słodki smak rozlał się po moich ustach.
- Masz, spróbuj kawałek. Jest przepyszne! – podsunęłam chłopakowi pod nos czekoladę. Nie musiałam dwa razy prosić – od razu wziął kęs, po czym stwierdził, że i dla siebie kupi jednego. Po czekoladowej uczcie skierowaliśmy się w stronę targowiska, gdzie mieliśmy nadzieję znaleźć ostatnie potrzebne składniki, jakimi były jajka. Zewsząd dobiegał mnie ogromny hałas, a zamęt, jakie tworzyły przekupki, nie dało się opisać słowami. Z ulgą zauważyliśmy stragan z pisankami i kupiliśmy nie jedną, nie dwie, a trzy wytłoczki pełne okrąglutkich jajek. Z zadowoleniem, a także już porządnie zmęczeni, zawróciliśmy w stronę przystanku, by móc nareszcie wrócić do Akademii. W autobusie zdrzemnęłam się chwilkę, opierając głowę na ramieniu chłopaka. Kiedy dotarliśmy na miejsce, słońce było już w zenicie, a ptasi trel odbijał się echem wśród drzew. Wesoło gawędziliśmy, śmiejąc się i tworząc plany dotyczące konkursu kulinarnego, jaki odbywał się w Akademii. Ja miałam zamiar nie tylko ozdobić pisanki, lecz także ugotować Mämmi, finlandzki pudding, słodzony żytnią owsianką, serwowany z cukrem, mlekiem lub śmietaną, który przygotowuje się w moim rodzinnym domu na święta Wielkanocne. Lucy zaczął po kolei przypominać sobie przepis na mazurka, który był już od pokoleń przygotowywany w jego rodzinie przez najstarsze dziecko. Wydawał mi się strasznie skomplikowany, więc już przy kolejnym etapie produkcji ciasta przestałam się przysłuchiwać chłopakowi, a z większą uwagą zaczęłam przyglądać się otoczeniu. Było na tyle ciepło, że ściągnęłam z ramion wiatrówkę i przewiesiłam ją przez ramię. Pogoda całkowicie różniła się od tej, do jakiej przywykłam w Finlandii. Ptaszki śpiewały, liście szeleściły na delikatnym wietrze i nawet zauważyłam odbicia stóp zajęczych w ziemi. Kiedy w końcu dotarliśmy do dormitoriów, rozdzieliliśmy się na chwilę, aby móc przebrać się w wygodniejsze ubrania do gotowania. Szybko nałożyłam na siebie wełniany sweterek, plisowaną spódnicę i ruszyłam z torbą pełną jedzenia i farbek w stronę kuchni. Krzątało się tam już parę osób, ale było na tyle wcześnie, że znaleźliśmy dla siebie kącik, w którym rozłożyliśmy własne rzeczy.
- Zaczniemy od jedzenia. Pisanki możemy zrobić na końcu w pokojach – oznajmił Lucien, po czym zabrał się do roboty. Ja także nie zostawałam w tyle, podkasałam rękawy i zaczęłam pichcić. Spędziliśmy w kuchni blisko cztery godziny. Dookoła nas zrobił się niemały tłok, jednak kiedy inni dopiero brali się do gotowania, my już prawie kończyliśmy. Musieliśmy zdążyć przed nadejściem popołudnia, gdyż wtedy miało odbyć się oficjalne próbowanie świątecznego jedzenia, werdykt, a następnie poczęstunek. Ukradkiem, podczas układania puddingu na talerzach, przyglądałam się innym. Iris wraz z Mathildą męczyły się z babką drożdżową, która utknęła w foremce. Abel z Tomasem i Micheal’em kłócili się o jakiś rondel, a Bianca ze znudzeniem przyglądała się im, jednocześnie podjadając owsiane ciasteczka. Gdzieś w tłumie mignęła mi także brązowa czupryna Vivi, a także wytatuowane ramiona Noah’a.
- Co ci się stało? – czyiś zmartwiony, cieniutki głosik wyrwał mnie z zamyślenia. Malutka dziewczynka wskazywała na moja twarz, lekko marszcząc nosek. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że jest to siostra Abla, Coral, która od niedawna także zaczęła uczęszczać na zajęcia jeździeckie.
- Och, to? – wskazałam na swój policzek, po czym schyliłam nieco głowę i konspiracyjnym głosem wyszeptałam – Chciałam zjeść świąteczną potrawę przed czasem i spotkała mnie za to kara!
Dziewczynka zrobiła ogromne oczy, po czym spojrzała na Biancę, która tym razem zabrała się za podskubywanie czyjegoś ciasta. Pobiegła w jej stronę i zaczęła głośno strofować mulatkę. Dziewczyna spojrzała zmieszana na Coral, po czym przełknęła ostatni kęs ciasta i zaczęła się nieudolnie tłumaczyć. Chichotałam cicho pod nosem, wyłożyłam ostatnie porcje puddingu na talerzyki, po czym wraz z Lucienem udaliśmy się w stronę mojego pokoju. Tam zaczęliśmy na szybko tworzyć pisanki, a także rozprawiać o tym, czy lepiej najpierw poczęstować jury puddingiem czy też mazurkiem. Uwinęliśmy się w godzinę, po czym skierowaliśmy kroki w stronę łąki. Tam miał się odbyć cały konkurs – wszędzie porozstawiano stoły i stołki, porozwieszano papierowe jajka, zające i kurczaczki, a także gdzieniegdzie znalazły się i prawdziwe kury, które dziobały zawzięcie w ziemi. Rozstawiliśmy się na uboczu i wraz z upływem czasu zaczęło przybywać coraz więcej uczniów. Rozkoszny zapach jedzenie wisiał w powietrzu, więc już po chwili zaczęło burczeć mi brzuch. Nagle, podczas układania pisanek na stole, Mathilda podbiegła do mnie i przycisnęła mi kciuk do policzka.- Usłyszałam od małej Coralci, że zostałaś ukarana za podjadanie – roześmiała się – A także od Luciena, który skruszony tłumaczył się z siniaka na twojej twarzy. Dlatego naklejam ci różowego króliczka na policzek, aby nikt inny nie pytał się już, co się tobie przytrafiło.
- Dziękuję – odparła zmieszana, lecz ze szczerą wdzięcznością. Dziewczyna także uśmiechnęła się w odpowiedzi, po czym zaczęła rozdawać naklejki innym uczestnikom konkursu. Nagle wszyscy ucichli, tylko gdzieniegdzie dało się posłyszeć szmer ,,Już tu idą!”. Lekko zestresowana, przystanęłam przy naszym stoliku, a Lucien, równie niepewnie, zaczął poprawiać nerwowo ułożenie pisanek na talerzykach. Kiedy w końcu jury przybyło do nas, czułam, jak pot ścieka mi po czole. Podałam im najpierw pudding, co Lucy skwitował oburzonym wzrokiem w moją stronę. Następnie poczęstowali się mazurkiem, by potem pokiwać z uznaniem głową i udać się na dalszą degustację. Westchnęliśmy z Lucym jednocześnie z ulgą. Chłopak powiedział, że idzie do Pameli, która już wcześniej oznajmiła, że ma nadmiar czekoladowego ciasta. Pokiwałam głową na zgodę, a potem ruszyłam w stronę straganu Abla.
- I jak? – zapytałam pospiesznie.
- Pomijając fakt, że połowa białej kiełbasy spadła mi na ziemię, to chyba w porządku – odpowiedział zrezygnowany Abel, jednak już po chwili uśmiech zagościł na jego twarzy – Idziemy rozejrzeć się za czymś dobrym do jedzenie?
- Czekałam, aż o to zapytasz! – odparłam i razem zaczęliśmy kręcić się wzdłuż stoisk, pochłaniając łapczywie każdą babeczkę, każdy kawałek jedzenia. Zdążyłam zapomnieć, że jest to konkurs i zaczęłam przyjemnie spędzać czas wraz z przyjaciółmi.

Dostajesz jedną pisankę! Jako pierwsza! ^.^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)