poniedziałek, 16 października 2017

Od Esmeraldy C.D Leny

-Jeśli ona nie może zjeść, to ja ją sobie zjem.- zgrabnym ruchem wytrąciłam czekoladę z rąk Leny, po czym odłamując rząd ślicznych kosteczek, oddałam ją w ręce prawowitej właścicielki.
Po około 69 (1 godzina 9 minut) minutach (zbieg okoliczności? Nie sądzę!) wyszyłyśmy ze sterylnie czystego pomieszczenia, następnie biegiem ruszyłyśmy w stronę ruchomych drzwi. Gadając w najlepsze, zapakowałyśmy się do auta, po czym z akompaniamentem trąbiących aut - które swoją drogą stały w nieziemsko długich korkach - przemierzałyśmy drogę z Miami, którą znałam na pamięć. Szkoda tylko, że tym razem mój niezawodny instynkt ZAWIÓDŁ i tak oto wylądowałyśmy na jakiejś tajemniczej, wyboistej drodze. Dość często z moich ust wydobywały się krótkie okrzyki złości niekiedy połączone z westchnieniami bólu, gdy koło auta wpadało w jakąś dziurę, a później gwałtownie z niej wyjeżdżało.
-Esma, ty na pewno wiesz, gdzie my jesteśmy?- zapytała Katniss, zaniepokojona odludziem, na jakie dotarłyśmy. - I trzymasz na odwrót mapę.- dodała po chwili.
-Wiem, to jest jedno z miliona zjazdów od drogi głównej. Spoko, gdzieś o 20 dotrzemy do Akademii...- wrednie odparłam, wręcz niewidocznie odwracając mapę. Wizja dotarcia do akademika o 20 przeraziła nie tylko Kat, również Lena popatrzyła na mnie z nutką strachu we wzroku, zwłaszcza że ledwo godzina 16 dochodziła.
*******
Kilkanaście minut po 17 udało nam się dotrzeć do akademickiej bramy. W mgnieniu oka odstawiłam samochód do garażu i wraz z Leną udałyśmy się do jej pokoju, gdyż Kat musiała zostać jeszcze u Toffi i odpracować lekcję ujeżdżenia z p. Blythem. Tak więc we dwójkę rozsiadłyśmy się na kanapie w pokoju Leny, po czym szybko odpaliłyśmy telewizor. Chwilę kłóciłyśmy się jaki film wybrać, aż stanęło na którymś odcinku meksykańskiej telenoweli „Amor” czy jakieś inne meksykańska komedia o dziwnym chłopcu i walniętej dziewczynce, którzy kupują mleko, a później je wylewają na siebie.
-Lena, czy myślisz, że Gilbert jest taki zły? Ja wiem, że jest zły, choć czasami bywa fajny, ale może ty masz inną opinię. - powiedziałam, gdy na ekranie wyskoczył z pisanki czy tam laleczki wudu jaskrawy, żółty napis informujący o reklamie.
-Powiem tak... lekcje z nim miewam dość rzadko, choć na moich lekcjach jest całkiem miły...- stwierdziła dziewczyna, poprawiając poduszkę za plecami.
Przed moimi oczami przemknął bliżej niezidentyfikowany obiekt, po czym z łatwością wdrapał się na kanapę.
- O cholera! Szczur!- z przerażeniem wstałam, lecz po chwili znów usiadłam na dawnym miejscu.- Sorry, przypływ energii i adrenaliny w jednym.- rzekłam, jakby nigdy nic, po czym uśmiechnęłam się, widząc ten sam uśmiech na twarzy brunetki.

Lena? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)