Zgodziłyśmy się bez chwili wahania, po czym nie tracąc czasu, przystąpiłyśmy do dzielenia paszy. Po kilkudziesięciu minutach wszystkie konie zajadały swoje posiłki ze smakiem.
- Chyba im smakuje... - Nao uśmiechnęła się, spoglądając na Wogatti, który ze spokojem przeżuwał pokarm.
Zamyśliłam się przez moment, wbijając wzrok w glebę.
- Riley, wszystko ok? - zapytała dziewczyna, zerknąwszy na mnie nieco zaskoczona.
- Tak, tylko... - przygryzłam lekko wargę - Myślę o wyjeździe z akademii. Z jednej strony bardzo chciałabym zobaczyć rodzinę, ale z drugiej mam świadomość, że strasznie będzie mi was wszystkich brakować, zwłaszcza ciebie, Esmy, Ady, Katniss...
- Spoko, to przecież raptem kilka dni.
- No właśnie. Tylko kilka dni, które teoretycznie powinny szybko zlecieć. Dlaczego więc mam wrażenie, że czeka mnie cała wieczność? - westchnąwszy, podniosłam wzrok na twarz dziewczyny - Będę tęsknić.
***
Przerwa świąteczna. Strasznie mi było żal, gdy opuszczałam tereny akademii, a jeszcze bardziej, kiedy musiałam się ze wszystkimi po kolei żegnać. Napełniwszy walizkę do granic możliwości, z trudem zapięłam suwak. Dziwne. Przed przyjazdem do akademii, jakoś nie miałam problemu z pomieszczeniem swoich rzeczy. Jeszcze ostatni raz rozejrzałam się po mym aktualnie prawie pustym pokoju. Był on teraz taki… Bez życia. Jednak nie czas, rozwodzić się nad tym. Szybko wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz, który następnie poszłam odnieść do sekretariatu, żegnając się przy okazji z panią Rose.
***
Temperatura na zewnątrz nieoczekiwanie wzrosła, przez co biały puch momentalnie stopniał, przeistaczając się w szaro-brązową breję. Ładne mi święta bez śniegu. Wszedłszy po kamiennych schodach na peron, usiadłam na ławce. Do przyjazdu pociągu pozostało niecałe dziesięć minut, ale mimo to, stacja świeciła pustkami. Nilay jakby nigdy nic, spacerował sobie w deszczu, rozglądając się w poszukiwaniu dżdżownic, których praktycznie nie jadł. Wszelkie owady i bezkręgowce traktował, raczej jak żywe zabawki (w sumie to mu się nie dziwię, ciekawsze niż dzwoneczek).
- Nilay... - pokręciłam głową, spoglądając na kruka z politowaniem - Choćbyś nie wiem jak dokładnie sprawdzał zakamarki tego chodnika, robaków i tak nie znajdziesz w środku zimy.
Rzecz jasna pupil zignorował moją wypowiedź, toteż niedługo potem musiałam go zabrać pod zadaszenie, bo wyglądał jeszcze gorzej ode mnie, gdy się wykąpię.
- Jesteś cały mokry... - sięgnąwszy do kieszeni, wyjęłam z niej chusteczkę i przetarłam pióra ptaka z kropli wody - Już niedługo wrócimy do domu. Babcia się bardzo za nami bardzo stęskniła, wiesz? - po tych słowach schowałam chusteczkę z powrotem w otchłań kieszeni, a Nilay wskoczył na moje ramię.
W tej oto chwili coś przemknęło mi przez myśl. No jasne! Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Ostatnim razem, gdy rozmawiałam przez telefon z babcią, wspominała mi, że prawdopodobnie nie będzie organizować świąt u siebie. Że też dopiero teraz sobie o tym przypominam! Masz ci los... Jedyne co mogę w obecnej sytuacji zrobić, to zadzwonić do niej i zapytać, czy jest w domu. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że nie będzie mi dane pocałować klamki.
Bez chwili wahania, chwyciłam komórkę i pospiesznie wbiłam numer.
- No odbierz... - mruknęłam pod nosem, zaciskając zęby.
***
Będąc już w pociągu, wciąż próbowałam się połączyć z Bellą.
- Dobrze, do sześciu razy sztuka... - burknąwszy bez entuzjazmu, oparłam twarz na nadgarstku, po raz kolejny nasłuchując sygnału.
Oczywiście babcia jak zwykle nie odbierała. Dochodziła godzina dziesiąta. Zapewne udała się na zakupy. Co za felerny zbieg okoliczności.
- Nadal cisza... - westchnęłam ze zrezygnowaniem w głosie, zerkając kątem oka na Nilaya siedzącego na plastikowej rączce walizki.
Droga dłużyła mi się w milczeniu, jakby czasoprzestrzeń uległa całkowitemu zatrzymaniu. Niespodziewanie z mojej torebki dobiegła melodia, sygnalizująca, że ktoś dzwoni. Otworzyłam szerzej oczy niedowierzając w to, co zobaczyłam na ekranie telefonu.
- Tak babciu?! - wykrzyknęłam, nie mogąc powstrzymać pozytywnych emocji.
- Riley? Dziecko, coś się stało? - z urządzenia odezwał się znajomy głos, który od razu ukoił mój niepokój.
- Nie, nie. Nic takiego. - odparłam już nieco mniej podekscytowanym tonem - Dzwoniłam do ciebie, bo chciałam wiedzieć, czy jesteś w domu...
- Oczywiście, że tak, ale dlaczego o to pytasz? Zaraz, czy ty?...
- Tak! Tak, przyjeżdżam! - rozpromieniłam się, przekazując tę radosną nowinę - Właśnie jadę pociągiem. Za jakieś dwie godziny powinnam być na miejscu.
***
Przemierzyłam oblodzony chodnik, spoglądając na dom. Tak dawno go nie widziałam. Nic się tutaj nie zmieniło.
- Kurcz... Kur... Kur... Kurcz... - mamrotał Nilay, strosząc pióra na głowie.
- Tak, wiem, wiem. Dostaniesz kurczaka, jak wejdziemy... - zachichotałam cicho.
Przystanąwszy na ganku, skierowałam wzrok na starą wycieraczkę, spod której wyjęłam kluczyk. Gdy tylko otworzyłam drzwi, dotarł do mnie intensywny zapach mięty. Tak, tego właśnie mi brakowało.
- Riley? Jesteś? - zamykając drzwi, usłyszałam kobiecy głos dobiegający z drugiego pokoju.
- Cześć babciu! - przytuliłam się do Belli.
- Aleś ty się zmieniła, kochanie... - babcia uśmiechnęła się do mnie promiennie, podając mi kubek gorącej herbaty - Chodźmy do kuchni. Właśnie robię obiad. Po posiłku wszystko mi dokładnie opowiesz.
- Oj, nawet nie wiem, od czego zacząć! - roześmiałam się, wyjmując z szuflady nóż, a następnie krojąc warzywa - Dużo się wydarzyło, odkąd zawitałam w Akademii Magic Horse. Poznałam sporo ludzi...
- Niech zgadnę, ktoś podbił twoje serce, hm?... - babcia zerknęła na mnie kątem oka.
- Powiedzmy... - lekko przygryzłam wargę, zastanawiając się jak wybrnąć z tej, nieco niezręcznej sytuacji - Ma na imię...
Bella słuchała z zainteresowaniem - Jak ma na imię?
- Dancing Star. - wysiliłam się na sztuczny uśmiech, choć wcale nie miał taki być.
- Dancing Star?
- Tak. To koń, którym od jakiegoś czasu się opiekuję... - wyjaśniłam, już trochę mniej zakłopotana.
- Acha... - babcia z powrotem wbiła wzrok w garnek, wrzucając kolejno kluski do gotującej się wody - A oprócz koni, poznałaś tam jakieś koleżanki?
Odetchnęłam z ulgą. Na szczęście udało mi się w porę zakończyć temat chłopców, a tym samym, wymigać się od kolejnych porad w sprawach damsko-męskich.
- Tak, poznałam kilka bardzo miłych dziewczyn. Jest Esma, Nao, Ada, Katniss... - nie zdążyłam dokończyć, bo babcia mi przerwała.
- A więc znalazłaś sobie towarzystwo. To całe szczęście, bo... - kobieta przez moment zamilkła.
- Bo?...
- Cóż, martwiłam się o ciebie. Bałam się, że nie znajdziesz sobie tylu koleżanek. Ja niestety nie miałam w młodości tyle szczęścia, co ty... - westchnęła Bella.
- Wiem, babciu... - spojrzałam na kobietę, posyłając jej pogodny uśmiech - Prawdę mówiąc, też się na początku panicznie bałam, ale jak się później okazało; zupełnie niesłusznie. Wszyscy są tam bardzo sympatyczni.
Przez moment zapadła martwa cisza, którą postanowiłam przerwać pytaniem dotyczącym pozostałej części rodziny.
- A Alice przyjedzie na święta? - zapytałam z nadzieją w głosie.
W głębi serca już cieszyłam się na spotkanie z kuzynką, nie widziałyśmy się tak dawno...
- Tak. Ma się zjawić u nas niebawem. - babcia odwzajemniła mój uśmiech.
***
Święta, święta i po świętach. To zdanie musi paść co najmniej raz podczas rodzinnych zgromadzeń. Cały pobyt w domu upłynął stosunkowo szybko. Było mi bardzo przyjemnie w gronie bliskich, co wcale nie oznaczało, że w tym czasie nie wędrowałam myślami po akademii. Chyba zżyłam się z tym miejscem zbyt mocno... Ale cóż, nic na to nie poradzę. Cieszyłam się jak dziecko, gdy mogłam znów się spakować. Rzecz jasna ani trochę nie żałowałam, że mogłam wreszcie porozmawiać z babcią, Alice, ciocią Sally i wujkiem Freddym, ale i tak brakowało mi Magic Horse.
***
Wysiadłszy z pociągu, wolnym krokiem skierowałam się na ośnieżoną ścieżkę, prowadzącą do akademika. Nilay chyba odebrał moją pozytywną energię, bo tego dnia krakał jak nakręcony. Zauważyłam konia galopującego w oddali. Od razu rozpoznałam osobę siedzącą na jego grzbiecie.
- Hej, Naomi! - zawołałam, biegnąc z walizką w stronę dziewczyny, żeby się przywitać.
Naomi? Wiem, trochę dziwny ten opek XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)