Następne kilka minut spędziłyśmy, wręcz szarpiąc się na drążkach z tymi małymi wariatami. Jak nie Blanca, to Ferro postanawiał w ostatnim momencie nawiać z przeszkody. Na ich nieszczęście, każdej z nas całkowita niesubordynacja ze strony kuców zdarzyła się może ze dwa razy, bo potem każdą próbę ucieczki skutecznie powstrzymywałyśmy odpowiednimi pomocami.
Pod koniec jazdy konie chodziły już jak w zegarku. Nawet za bardzo nie wyrywały do przodu, pewnie będąc znacznie bardziej zmęczone, niż zazwyczaj, przez noszenie na grzbietach dwóch prawie dwa razy większych od siebie dziewczyn. Miejmy nadzieję, że chcąc uniknąć kolejnego podobnego treningu, zaniechają na jakiś czas zbytniego kombinowania na jazdach pod osobami, które wysokościowo się dla nich nadają. Ułatwiając tym sprawę nie tylko sobie, ale również i nam, bo ostatecznie w niektórych momentach musiałyśmy "odpychać się nogami od ziemi".
Po męczącym treningu odprowadziłyśmy kuce do boksów i mogłyśmy w końcu wrócić do akademika.
- Co powiesz na świąteczną, gorącą czekoladę? - zaproponowałam, prawie pod samymi drzwiami wejściowymi. - U mnie. Będziemy pewnie musiały poczęstować też Camille'a, ale jeśli szczęście nam dopisze, to chłopak pomoże nam ją zrobić - uśmiechnęłam się do idącej obok mnie Ady.
- Super pomysł - odpowiedziała dziewczyna.
Skierowałyśmy się więc razem do pokoju nr 29, który dzieliłam z Camille'm. Już od progu oznajmiłam, że robimy czekoladę, na co chłopak podniósł na nas wzrok znad czytanej właśnie książki. Sądziłam, że zareaguje entuzjastycznie, ale tylko wzruszył ramionami i powiedział, że przeniesie się wobec tego do swojego pokoju.
- Nie chcesz czekolady? - zapytałam, zanim zamknęły się za nim drzwi.
- Może innym razem - odparł. I tyle go widziałyśmy.
Spojrzałyśmy po sobie z Adą, lekko zaskoczone zachowaniem Camille, ale ostatecznie wzruszyłyśmy tylko ramionami i zabrałyśmy się do pracy.
Owa "świąteczna czekolada", o której mówiłam, to prezent od mojego brata. To znaczy: kiedyś był to świąteczny prezent od niego, ta wersja, którą rozpuszczałyśmy teraz z Adą w mleku, była mieszanką mojej roboty, ale z przepisu, który znalazł Lore. Zawierała, oprócz kakao, nieco gorzkiej czekolady, cukier puder waniliowy i przyprawy (cynamon, kardamon, imbir, zmielone goździki i gałkę muszkatałową). Na koniec ozdobiłam nasze napoje bitą śmietaną, którą ubiłam na szybko, kiedy grzało się mleko.
Zasiadłyśmy obok siebie na kanapie, z kubkami w rękach i Ghostem w nogach (to po tym, jak zepchnęłyśmy go z kanapy, bo zaczął na nas włazić i omal nie wylał na siebie i na nas zawartości kubków).
- To co - wystawiłam kubek jak do toastu - za cudem przeżyty trening na kucach metr czterdzieści? - uśmiechnęłam się do dziewczyny promiennie.
Aduś? Wybacz za liczne zdania-tasiemce, ale nie potrafiłam ich skrócić... 😅
405 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)