Nieco zdenerwowana przebiegłam przez korytarz. Moim porannym celem od razu stała się konsultacja z Riley, gdyż to ona ostatnio była świadkiem wyjmowania mojego telefonu, a jako iż przesiedziałam w jej pokoju wczorajszy wieczór, było to jedyne miejsce, gdzie mogłam znaleźć moje wartościowe urządzenie. Mimo wczesnej godziny postanowiłam zapukać do drzwi pokoju numer dwadzieścia dwa, praktycznie bez powitania wparować do pokoju, zabrać telefon i wyjść, dziękując za wszystko. Przyszykowana na postać dziewczyny w drzwiach, z momentem ich otworzenia ruszyłam do środka, jednakże niemal rąbnęłam o kant, spostrzegając, iż to nie była dziewczyna.
-Jest Riley?- zapytałam szybko, nie siląc się na uprzejmość.
-Jeśli Ci powiem, to co będę z tego miał?- mężczyzna zagrodził wejście do pokoju, na co wywróciłam oczyma, rzucając mu zirytowane spojrzenie.
-Błagam Cię, wpuść mnie, zaraz wyjdę.- mruknęłam cicho, jednakże nie wykonałam najmniejszego ruchu w stronę drzwi.
Brunet na moje szczęście ustąpił, na co podrygując, doskoczyłam do komody brunetki, zaraz obok niej dostrzegając dobrze znany mi telefon. Pod nosem mruknęłam parę niewartych uwagi słówek w stronę złotego urządzenia, po czym z nieukrywaną radością schowałam je do kieszeni czarnych bryczesów.
-Eska, co ty tu robisz tak wcześnie?- brunetka wypruła z łazienki, częstując mnie zdziwionym spojrzeniem.
-Ciebie też miło widzieć, Kluczyku.- uśmiechnęłam się szeroko, na pokaz wyjmując telefon z kieszeni i demonstracyjnie pomachałam jej nim przed oczami.- Zostawiłam to u Ciebie, już się zmywam, wybacz za najście.- wycofałam się parę kroków w tył, momentalnie zatrzaskując za sobą drzwi.
Ściągnęłam w dół kremowy sweter, do własnego pokoju wstępując tylko po kurtkę, którą natychmiastowo na siebie nałożyłam, w rękawie znajdując granatowe nakrycie głowy, a z kolei w nim ukryte rękawiczki tego samego koloru. Z kieszeni wymuskałam telefon, bezproblemowo go odblokowując, by następnie przeglądnąć się nieco w aparacie, co przyszło szybciutko, dzięki silikonowi pokrywającemu wewnętrzną część rękawiczek. Dzisiejszy dzień miał przepłynąć spokojnie, chociaż nieco pracowicie, ze względu na to, iż musiałam dopracować jeszcze plan ponownego pokazania Divinovi, kto tu rządzi, na co nie widziałam innego sposobu, jak join up. Spoglądając z niepokojem na zegarek, stwierdziłam, iż spokojnie zdążę wypuścić konie na pastwisko, jeszcze przed tym podając im śniadanie. Miałam szczerą nadzieję, iż wysłodki w trakcie nocy nie skisły, bo byłabym w kropce, tak więc od razu swoje kroki skierowałam do paszarni, gdzie w wiaderku czekało sobie żarełko. Odlałam nadmiar wody, po czym pociągnęłam wiadro za sobą do boksów koni.
-Witaj Jaskółko! Co u Ciebie leniuchu?- z radosnym uśmiechem na ustach przesunęłam żłób na zewnątrz boksu, po chwili wkładając tam dwie miarki porannego pożywienia, następnie z pojemnika przy jej boksie wsypałam garść granulek witaminowych, po czym ostrzegając kasztankę o tym, iż zaraz dostanie jedzenie, wsunęłam żłob ponownie w szynę i przemieściłam do klaczy. Podobne mieszanki sporządziłam dla innych koni, jedynie Ząbka częstując czym innym, usiadłam sobie w siodlarni, robiąc sobie zaległą herbatę. Podczas gdy wpadłam na stołówkę o szóstej czterdzieści pięć, nie miałam czasu, by wypić gorącą herbatę, a teraz, gdy konie pożerały śniadanie, dane mi było przeglądnąć media społecznościowe.
*~*
Kiedy myślałam, że gorzej już dziś być nie może, przyszedł czas na stosunkowo lubianą przeze mnie informatykę. Błąd. Drogi Pan Novak postanowił nam urozmaicić nasze ponoć nudne życie projektami wykonywanymi w parach, co nieco mnie zdziwiło, gdyż po raz pierwszy coś takiego mieliśmy robić, przynajmniej na jego zajęciach.
-Dobrze, czwartą parą będzie... panna Müller oraz pan Leith, wasz temat to "Konflikty". Sporządzicie ankietę na stronie Akademii, później oczekuję wykresu, prezentacji, wyliczeń oraz jeszcze jednej dowolnej rzeczy. Jak wszyscy macie na to dwa tygodnie.- siwy mężczyzna rzucił spojrzenie w stronę jakiegoś chłopaka, po chwili spojrzał na mnie.
Oczywiście z nieukrywaną ciekawością spoglądnęłam za wzrokiem nauczyciela, po czym niemal zadławiłam się swoim soczkiem, gdy zobaczyłam bruneta z drzwi, cholera. Zajęcia po chwili dobiegły końca, a ja stanęłam przed klasą, z niecierpliwością oczekując niejakiego pana Leith.
-Esmeralda Müller. Będziemy musieli się znosić przez następne dwa tygodnie.- starałam się wyglądać na zadowoloną z tego powodu, jednak widząc pogardliwe spojrzenie bruneta, szybko odrzuciłam na bok wielkie uśmiechy, a jedynie westchnęłam ciężko, do torby chowając nadal wyjęty zeszyt.
-Brendon Leith.- młody mężczyzna szybko odparł, ściskając lekko moją dłoń.
Gabriel? :D
667 słów = 3p.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)