Strony

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Od Camille'a C.D Any

- Aj, co ty masz do tych pulpetów? - zażartowałem.
Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że nie należały one do jedzenia z wyższej półki ani nie odznaczały się wykwintnym smakiem godnym restauracji. Szczerze mówiąc, jedzenie na stołówce było jedną z tych rzeczy, których obawiałem się najbardziej po przyjeździe tutaj.
- Uważaj, bo w pokoju zafunduję ci scones i dopiero będzie. - Zawtórowała mi pogodnym chichotem.
Skubana! Znała moje najbardziej znienawidzone ciastka szkockiego pochodzenia!
- Chodźmy na tę stołówkę, aby przekonać się, czy tym razem serwują coś, co zadowoli podniebienia nas obu - mruknąłem po chwili i zacząłem iść w stronę miejscowej świątyni jedzenia-niespodzianki, a Ana za mną.
Przy drzwiach przyjrzałem się zmiętolonej kartce. Kiedyś było to menu na dzień, ale to już przeszłość.
- Tamten rok? - powiedziałem cicho, przejeżdżając palcem po wyblakłych od zjawisk atmosferycznych literach.
- Stąd się raczej nie dowiemy, co zastaniemy w środku - stwierdziła Ana.
Momentalnie pociągnęła mnie za sobą na drugą stronę drzwi. Zajęliśmy miejsce przy oknie. Poszedłem do lady, żeby zameldować, że czekamy na dwie porcje obiadowe. Po drodze próbowałem zapuścić żurawia do talerzy innych obywateli, jednak było ich niewielu, a większość kończyła jedzenie, więc trudno było określić rodzaj serwowanego dzisiaj posiłku.
Wziąłem dwa kompoty malinowe i wróciłem do stolika.
- Zaraz przyniosą - mruknąłem i postawiłem jedną ze szklanek przed koleżanką.
Ona posmakowała czerwonego kompotu.
- Picie akurat podają niezłe - stwierdziła. - A co do smaku... Dzwoniłeś w święta z podziękowaniami za prezent, ale nie wspomniałeś na temat wrażeń twoich kubków smakowych. Wyszło zjadliwe?
Kiwnąłem głową, uśmiechając się.
- Książka pyszna. - Zaśmiałem się subtelnie, przekręcając w dłoniach szklankę. -A jedzenie sprawiło, że poczułem się jak w domu. Jak najbardziej dobry wybór! Dziękuję, teraz twarzą w twarz.
- Cieszę się, że smakowało - odparła.
Wtedy do stolika podeszła stołówkowa kelnerka z zupą. Skrzywiłem się, czując jej brzydki zapach.
- Co to za zupa? - spytała Ana.
Widziałem po jej gestach, że pierwszego wrażenia również nie wywarła na niej pozytywnego.
- Chyba zupa z trupa - parsknąłem i zamieszałem breję.
Nabrałem trochę na łyżkę. Powoli zbliżyłem ją do ust, a dziewczyna z niecierpliwością czekała na moje wrażenia z jedzenia tego czegoś.

Ana?

360 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)