Strony

piątek, 5 sierpnia 2016

Od Aaron'a do Lily

Więc nastał ten dzień w którym dostałem się do Akademii Magic Horse.
Podróż była bardzo krótka, mieszkam jakieś siedemdziesiąt kilometrów od tego miejsca. Szczęśliwy i pełen entuzjazmu wyszedłem z auta. Za mną wyskoczył Hades i mały potwór. Ośmioletnia istota o brązowych długich lokowanych kłakach, potocznie zwana Nina. Nie wiem jakim cudem możemy być spokrewnieni. Sięgnąłem do samochodu i wyciągnąłem z niego kaganiec. Założyłem go psu i przypiąłem smycz do kolczatki. Jakoś nie uśmiechało mi się znowu jechać na policję i płacić za pogryzienie.
- To tu teraz będziesz się uczył? - Zapytała.
- A jak myślisz? - Mruknąłem.
- Bądź milszy dla siostry. - Pouczyła mnie mama wysiadająca z auta.
- Witajcie w Akademii. - Przerwał nam męski głos. Cała nasza trójka odwróciła się i spojrzała w stronę podchodzącego starszego bruneta.
- Dzień dobry. - Przywitałem się, tak samo jak reszta. Pociągnąłem w tył smycz Hadesa.
- Jestem James Rose. Razem z żoną Elizabeth jesteśmy założycielem tego wszystkiego. - Pokazał gestem dłoni tereny wokół nas. - Ty musisz być Aaron.
- Tak. - Pokiwałem głową. - To moja mama. - Wskazałem wolną dłonią na kobietę obok. - I potw... Moja siostra, Nina. - Westchnąłem niechętnie. Dziecko było wręcz w siódmym niebie. Uwielbiała kiedy ktoś był do czegoś zmuszany.
- Twój pokój to 23, jak na razie będziesz mieszkał sam.
Załatwiliśmy kilka papierkowych spraw i moja rodzinka pojechała zostawiając mnie z bagażami w nowych czterech ścianach. Z nudów rozpakowałem się i zająłem jedno z dolnych łóżek.
- Chcesz wyjść? - Spojrzałem na pupila. Ten jedynie zaczął merdać swoim przyciętym ogonem. - Chodź. -Przypiąłem smycz i zamorzyłem mu kaganiec. Wychodząc naciągnąłem buty i czarną bluzę.
Na zewnątrz od razu udałem się w stronę stajni. W środku spotkałem kilka krzątających się przy końskich boksach osób. Stanąłem przy jednym gdzie stał kary ogier, przedstawiciel rasy Shire. Wyciągnąłem do niego rękę, ten nie był za bardzo ufny. Powąchał ją delikatnie i odsunął się rżąc. Hades nie pozostawał dłużny, oparł się przednimi łapami o drzwi boksu i warkną na konia. Odciągnąłem go szybko.
- Nie można. - Skarciłem psa.
- Chyba nie lubi koni. - Nieznajomy damski głos dobiegł do moich uszu. Odwróciłem głowę, kawałek dalej stała dziewczyna.
- Lubi ale uległe. - Zaśmiałem się. - Zresztą jak wszystko co może sobie podporządkować.
- Nowy? - Zapytała. - Czy na kogoś czekasz?
- Nowy. - Przytaknąłem. - Aaron Poe, a to Hades. - Wskazałem na dobermana.
Lily?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)