Strony

piątek, 5 sierpnia 2016

Od Lily


"Kate"
Obudziłam się wcześnie rano. Była 4:00. Wyłączyłam budzik i wstałam. Spojrzałam na telefon. SMS od mamy.
-Kochanie, przyjadę do ciebie o 8 rano z niespodzianką. Bądź gotowa przed akademikiem.- przeczytałam na głos. Zdziwiło mnie to trochę. Niespodzianka? Czasami je lubiłam a czasami nienawidziłam. Chyba dziś stanęło na to drugie. Wyjęłam ubrania do jazdy z szafy i poszłam się ogarnąć. Weszłam pod prysznic. Piętnaście minut potem byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek. Była 4:30. Westchnęłam. Wyszłam z pokoju. Skierowałam się na padok. Lubiłam tam przesiadywać. Zaskoczyłam mnie obecność Meg i Rose koło mnie.
-Hej dziewczyny!- przywitałam się.
-Cześć- odparły.
-Nie za wcześnie dla was?- zapytałam się z uśmiechem.
-Jakoś. Dzisiaj wyjątkowo nie.- odwzajemniła Meg. Nastała chwila ciszy. Postanowiłam ją przerwać.
-Chłopcy jeszcze śpią?- uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Tak a co?- zapytała Rose. Ale później chyba zrozumiała o co mi chodzi.
-To do dzieła!- odezwała się Meg. Zeskoczyłyśmy z płotu. Poszłam po dwa wiadra. Nalałyśmy je lodowatą wodą. Następnie cicho wróciłyśmy do akademika i ich pokoju. Podeszłyśmy do łóżek.
-1, 2, 3!- odliczałam szeptem i wylałyśmy zawartość wiader na dwóch chłopaków. Śmiałyśmy się w niebo głosy.
-DZIEWCZYNY!!!!!!- krzyczeli.
-No to czas spie****ć!- odezwałam się. Uciekałyśmy. Pobiegłyśmy do stajni gdzie się schowałyśmy w sianie.
-Ciekawe gdzie one są?- odezwał się Arthur.
-Daj spokój. Pewnie są w siodlarni.- odpowiedział mu Matthew. Ale wiedziałyśmy że chcieli tylko tym uśpić nasz czujność. Podchodzili powoli do każdego z boksów. Gdy byli tyłem do nas krzyknęłam.
-Teraz!- to miało symbolizować sygnał do rzucania w nich sianem. Okładałyśmy i sianem ile się dało. Wyglądali uroczo w tych swoich mokrych piżamkach i klapkach. Niestety byli silniejsi. Dobrali się do nas i zaczęli łaskotać. Przypomniała mi się jednak jedna chwila z mojej pierwszej szkoły. Nienawidziłam jej. Byłam tam wyśmiewana i nie lubiana. Nie miałam przyjaciół. Pewnego dnia po prostu zostałam Ekhem... Przez moich wrogów. Płakałam. To było najgorsze uczucie. A mi się przypomniało właśnie w ten chwili. To Wszystko zepsuło. Przewróciłam Arthura zadając mu przy tym dużo bólu.
-Nie dotykaj mnie!- wycedziłam. I uciekłam. Najwyraźniej był trochę zdezorientowany. Dziewczyny próbowały mnie dogonić ale dały mi spokój kiedy stwierdziły że muszę pobyć trochę sama. Wróciłam do swojego pokoju. Na moją twarz wstąpiły dwie łzy. Sprawdziłam zegarek. Była szósta. Ogarnęłam się o zeszłam smutna na śniadanie. Usiadłam sama. Z dala od wszystkich. Miałam ochotę się do kogoś przytulić. A nie miałam do kogo. Po śniadaniu poszłam nakarmić konie. Wróciłam przed akademik czekając na mamę. Wkrótce zajechał czarny samochód. Wyskoczyła z niego moja mama. Rzuciła się na mnie przytulając. Zmusiłam się do uśmiechu.
-Cześć Lil. Zobacz co ci przywiozłam.- uśmiechnęła się do mnie. Otworzyła tylne drzwi a z nich wyskoczyła biała suczka szwajcarska.
-Jest twoja. Jak jej dasz na imię?- zapytała moja mama. Pogłaskałam ją.
-Dam ci na imię... Kate. Pasuje jak nic.- powiedziałam. Kate szczeknęła. Podobało jej się.
-Ładne. Przywiozłam jeszcze jej wyprawkę. Daję ci ją już bo muszę uciekać. Buziaki, pa- pocałowała mnie w czoło dając dużą wypchaną reklamówkę.
-Pa! Dziękuję!- Uściskałam mamę. Ta wsiadła do samochodu i już jej nie było.
-To co? Idziemy?- zapytałam Kate. Poszłyśmy do pokoju. Rozpakowałam legowisko,
Miski
Karmę i smycz z obrożą. 




Pogłaskałam ją. Rozstawiłam wszystko na swoich miejscach. Założyłam Kate obroże i spojrzałam na zegarek. Była 9:15. Czas wychodzić. Przygotowałam Szafira bo zgłosiłam się do zawodów na nim więc chciałam potrenować. Kate była cały czas przy mnie.

***9:50***

-Dobrze kochani, ustawię wam stacjonatę i oksera. Spróbujcie przeskoczyć w galopie. Lily ty pierwsza.- zwróciła się instruktorka. Zagalopowałam. Przeskoczyłam bezbłędnie. Odwróciłam się i zobaczyłam Katie która przeskakiwała stacjonatę.
-Kate!!!- krzyknęłam. Suczka od razu stanęła przy mnie. Pani Elizabeth się zaśmiała.
-Lil, przywiąż ją do płotu. Lepiej by tam została. Jeszcze nie organizujemy zawodów dla psów- zaśmiała się. Posłusznie zsiadłam z Szafira i przywiązałam ją lonżą przy płocie.
-Zostań.- poleciłam. Kate zaskomlała.
-Oj, nie patrz tak na mnie. Już. Leżeć- powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Suczka się usłuchała. Uśmiechnęłam się i wsiadłam z powrotem na Szafira.
-Mogę spróbować dziś na 150 cm?- zapytałam instruktorkę.
-Dasz radę?- odpowiedziała pytaniem. Pokiwałam głową.
-Dobrze, ale ostrożnie.- poleciła. Ustawiła mi stacjonatę. Poklepałam Szafira. I zagalopowałam. Koń odepchnął się od ziemi. Przeskoczyłam.
-Brawo! Tego się nie spodziewałam.- powiedziała.
*** 23:00 ***

Kate nie mogła zasnąć skomlała bo zakazałem jej wstępu do mojego łóżka.
-Dobra, już Wygrałaś. Wskakuj.- powiedziałam zaspanym tonem. Katie ułożyła się na moich nogach i zasnęłyśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)