Strony

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Noah'a C.D Esther

Kiedy ciasto nadawało się do zjedzenia, wzięliśmy kawałek do mojego lokum, resztę pozostawiając na pastwę losu w kuchni, na wypadek, gdyby ktoś był na cukrowym odwyku i wzięłaby go ochota na coś słodkiego. Czy postąpiłbym tak? Nie, jak można łatwo się domyślić - pomysł bycia wspaniałomyślnym należał do Estherki, której nie było żal czekoladowego przyjaciela.
Dzisiejsza kucharka zasiadła na moim łóżku, równocześnie zajadając się wypiekiem. Zagroziła mi, że jeśli nie znajdę gitary, nie dostanę ani kawałka. Groźba w jej ustach wydawała się być całkiem realna, co rzeczywiście zaczynało mnie przerażać.
Kilka godzin wcześniej udało mi się ogarnąć pokój, że wreszcie ktoś mógł do niego wejść, to oczywiście musiałem to zniszczyć. Po szybkiej rewizji, błyskotliwie zauważyłem, że gitary nie ma ani w szafie, ani za walizką, ani w łazience, czy gdziekolwiek indziej. Może stwierdziła wspólnie z Esther że jestem zbyt puszysty, aby dostąpić zaszczytu delektowania się ciastem?
Zrezygnowany opadłem na poduszkę, która leżała na dywanie.
Spojrzałem błagalnym wzrokiem na dziewczynę, jednak wydawało się nie robić to na niej większego wrażenia.
- Nie bądź takaaa - jęknąłem, wręcz błagając - skąd będę miał siłę Cię wozić?
- Konie żyją bez ciasta - uśmiechnęła się, odkładając blachę na bok. Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem, co bym miał tknąć jej czekoladowe dziecko. Kiedy jednak zniknęła za drzwiami łazienki, do której udała się aby umyć ręce, rzuciłem się na blachę, oczekując, aż wyjdzie. Wychodząc z łazienki dostała w twarz ciastem, za co niezwłocznie się odwdzięczyła. Dostałem w twarz szamponem, co przyznam się szczerze, trochę mnie zabolało.
Tak też, okładając się różnymi przedmiotami, skończyliśmy na podłodze, śmiejąc się jak pijane wiewiórki. Co prawda nie wiem, jak te zwierzęta się śmieją, zwłaszcza w takim stanie, ale mogłem tylko przypuszczać, że wydają wtedy dźwięki podobne do naszych. Kiedy tak leżałem, zaglądnąłem od ruchowo, bez większych przyczyn, pod swoje łóżko. Tam ujrzałem gitarę, która stała się powodem niedawnej bitwy. Pokręciłem z niedowierzaniem swoją makówką, kiedy trzymałem ją w rękach. Podałem gitarę dziewczynie, za co ona mi dała resztki ciasta.
- Panie mają pierwszeństwo - uśmiechnąłem się, nie tracąc czasu na dalszą rozmowę, gdyż zatkałem sobie otwór gębowy czekoladową masą.

<Esther?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)